No i urlop się skończył, zresztą jak wszystko inne. Pora wracać do Londynu, pełnego deszczowych chmur. Tam już nie zobaczę wzgórz z lawendą, ale szare ulice z czarnymi taksówkami. Będzie mi brakowało tego jak Harry rozmawiał z ludźmi stąd pięknym francuskim, nawet prośba o jeszcze jedną butelkę mleka była niesamowicie romantyczna. Chłopcy jeszcze umilili nam ten wyjazd, co prawda, gdyby nie byłoby malkomenta Liama pewnie pojechalibyśmy wszyscy razem nad Lazurowe Wybrzeże, ale nie on musiał postawić na swoje. Nie będę się już go czepiać, w końcu każdy ma swoje humory... Może jego najgorsze dni właśnie przypadły na ten mój tygodniowy wypad ze Styles'em? Tego nie wiem, może po prostu my we dwoje nie możemy spędzać razem czasu w jednym pomieszczeniu. Bo przecież to nie jest normalne, że kiedy wchodzę do salonu to rechoczę z głupoty Niall'a albo Louis'ego, a potem widzę Payne'a i mój humor znika; zaczynam się z nim kłócić o postawienie szklanki na delikatnym drewnie. Zawsze były powody do jakiejś awantury, którą cała czwórka starała się uspokoić. Nie zawsze udawało im się nas pogodzić, ale raczej wszystko się kończyło kilkoma wyzwiskami. Nie wiem jak ja mogłam go kochać, przecież to prostak, chamski prostak. Mam nadzieję, że nie będę musiała się z nim jeszcze kontaktować, wystarcza mi Hazza, Lou i Horan. Z Zayn'em rozmawiałam, ale były to sztywne rozmowy, wymienienie kilka zdań albo przywitania się podczas wpadnięcia na siebie w ogrodzie, on tak samo jak ja był do mnie zdystansowany. Jakoś mi to nie przeszkadzało, już dla mnie nic nie znaczył, był jedynie moim byłym, który prawdę powiedziawszy mnie mocno zranił, ale jakimś cudem mu wybaczyłam. Ale nie zamierzałam pod żadnym względem do niego wracać, nawet jakby mnie przekupili nie cmoknęłabym go w policzek, a tym bardziej jakieś inne czułości.
Zdałam sobie sprawę, że od kilku minut stoję przy umywalce nic nie robiąc, a jakieś trzy osoby już dobijały się do drzwi łazienki. Nie wiem co się ze mną dzieję, ale odkąd tu przyjechałam coraz częściej się zamyślam, a właściwie odcinam się od tego świata, a ląduję w swoich wspomnieniach i przemyśleniach. Pośpiesznie chwyciłam ubrania grzecznie ułożone w stosik na małej drewnianej ławeczce pod niewielkim okienkiem, przez które wlatywało świeże powietrze. Kilkoma szybkimi ruchami chwyciłam luźną spódnicę sięgającą mi do kostek w kolorze pudrowego różu i odetchnęłam z ulgą, chyba jedyna rzecz w której wyglądałam jeszcze normalnie, we wszystkich innych miałam wydęty brzuch, który odstawał jak jakaś piłka.O obcisłych rurkach mogłam już zapomnieć, na szczęście miałam jeszcze długie koszulki, taka jak ta, którą teraz zakładałam. Nie przylegała do ciała i spokojnie mogłam usiąść nie martwiąc się o to, że maleństwo rozerwie ją na przodzie.( link do otufit'u )
Opuściłam wilgotne ściany łazienki i boso przemierzyłam drogę do pokoju na piętrze, gdzie chciałam dokończyć się ubierać. Na schodach natknęłam się na Liama, dziwne. Tylko ja i Harry mieliśmy wspólną sypialnię na górze...
-Payne...?-zatrzymał się w pół kroku i obrócił ku mnie z wyraźną niechęcią.
-Tak, Stweart?-zapytał ze sztuczną uprzejmością i grymasem na twarzy, który zapewne miał być przyjacielskim uśmiechem.- Coś się stało?
-Czy ty przypadkiem nie byłeś w mojej sypialni?- założyłam ręce na piersi i oparta lekceważąco o ścianę czekałam na odpowiedź. Obserwowałam uważnie Liama, najpierw po jego twarzy przeszedł cień zdenerwowania, ale chwilę później stres zniknął, a pojawiła się pewna siebie mina.- Odpowiedz...
Nic nie powiedział tylko podszedł maleńki krok, czułam jego wyrazistą wodę kolońską, która sprawiała, że miałam ochotę kichnąć, ale za wszelką cenę nie chciałam psuć tej chwili swoimi smarkami. A może zepsucie jej byłoby najlepszym rozwiązaniem, w końcu on wciąż się ku mnie nachylał, a ja nie miałam tak silnej woli, żeby się odwrócić albo chociaż go odepchnąć. Czułam jak trzęsły mi się ręce, a może jemu, nie miałam pojęcia prawdę mówiąc, bo chwycił moją rozedrganą dłoń i przyłożył sobie do policzka. Nie chciałam tego, nie, nie i jeszcze raz nie! Przecież to cham i prostak... Ale jakże niesamowite oczy miał... Harry jest w łazience, nie ma żadnej przeszkody...
-Liam, my nie możemy...-szepnęłam podnieconym tonem, teraz zdałam sobie sprawę, że go kocham. Najgorsze było to, że kochałam też Styles'a, on mnie też. Dlaczego sprawy się tak komplikują? Chciałabym po prostu zapomnieć o tym co mnie łączyło z Paynee'm i skupić się jedynie na związku z moim loczkiem, ale niestety nic nie było takie proste. A szatyn stojący przede mną mieszał jeszcze bardziej. Jakby nie mógł dać sobie spokoju ze mną, w końcu nie powinno się wchodzić do tej samej rzeki dwa razy... Ale też stara miłość nie rdzewieje...
JigglyPuff wykorzystał chwilę mojego zapomnienia i w ułamku sekundy wpił się w moje wargi, początkowo walczyłam starając się odepchnąć od siebie umięśnione cielsko, ale moje starania nic nie dawały. Nic innego mi nie pozostawało jak ulec i odwzajemnić pocałunek.Wolną ręką otworzył drzwi do mojej sypialni, ale ja jęknęłam. Zanim wepchnął mnie do pokoju znad jego ramienia ujrzałam jasną czuprynę i niebieskie ślepia patrzące z radosnymi iskierkami w oczach. Ja ze zdziwienia o mało nie zadławiłam się językiem Liama kiedy posłał mi pocieszający uśmiech i położył palec na ustach. Nienawidziłam siebie za to co robię, chciałam go zepchnąć w tej chwili kiedy przygniótł mnie swoim cielskiem przyciskając do ściany.
-Ellie, kocham cię...-szepnął odsuwając się ode mnie na kilka milimetrów. -Wróć do mnie... Zaopiekuję się tobą...
-Jest pewien problem, jestem zaręczona-nie chciałam kłamać, ale inaczej nie mogłabym go od siebie odepchnąć.
Stał zaszokowany wpatrując się we mnie swoim przerażającym wzrokiem. Speszona chwyciłam złote sandały i unikając patrzenia sobie w oczy zaczęłam je ubierać. Chciałam na niego nawrzeszczeć i wygonić go z pokoju, bo jego wzrok na mnie był już irytujący. Śledził każdy mój ruch kiedy ubierałam jeansową kurtkę na ramiona i zapinałam małe złote kolczyki.
-Wyjdź już stąd, nie chcę znosić ciebie jak się na mnie nachalnie gapisz!-krzyknęłam, wiedziałam, że nie powinnam się denerować ze względu na ciąże, ale Payne mnie samym swoim byciem wkurzał, sposób jak stał, jak się patrzył czy oddychał przyprawiał mnie o wściekłość.- Na co czekasz?
Nic nie mówiąc wyszedł trzaskając drzwiami, które sekundę później się uchyliły. Siedziałam na łóżku i ze łzami napływającymi mi do oczu przyglądałam się jak Harry wchodzi do sypialni.
-Co się stało, bo minąłem wściekłego Liama na schodach...-zamilkł kiedy spojrzał na mnie, przysiadł obok i zatroskany mnie objął.-Kochanie, co ci zrobił?
Nie mogłam mu powiedzieć, nie w tym stanie. Nie mogę. Przygryzłam wargę i wtuliłam się w jego ramie ze szlochem. Nienawidziłam tego uczucia bezradności, było to gorsze od wyrzutów sumienia jakie teraz mną targały. Hazz mnie kochał, jak ja mogłam mu coś takiego zrobić... Jestem suką, on mnie szanował, praktycznie nosił na rękach, a ja mu się odpłacam zdradą z jego przyjacielem.
-Nie przejmuj się mną, teraz powinniśmy być w drodze na lotnisko, a nie siedzieć na łóżku i ryczeć z byle powodu-powiedziałam z kwaśnym uśmiechem na twarzy, poklepałam go pocieszająco po dłoni, która spoczywała na moim kolanie.- Poza tym, chyba nie będziesz leciał w samych bokserkach...?
Zaśmialiśmy się oboje, a ja w tym czasie kiedy on się ubierał, starałam się ukryć swoje czerwone, opuchnięte oczy pod warstwą makijażu. Niestety nawet drogie kosmetyki nie pomogły mi z czerwonymi białkami wyglądające jak u jakiegoś szczura czy królika. Wyglądałam okropnie i tak też się czułam. Może jednak klimat Londynu dobrze na mnie wpłynie, w końcu tam się wychowałam.
Kiedy staliśmy już na podjeździe, poczułam jakies dziwne ukłucie, zachwiałam się i w porę Louis mnie złapał. Ułożyli mnie na ciepłych kamieniach schodów rozgrzanych przez popołudniowe słońce, znowu ten skurcz w podbrzuszu.
-Liz, wszystko w porządku?-zapytał zaniepokojony Styles klękając przy mnie.- Jak wrócimy od razu idziesz do ginekologa, bez wykrętów, bo jeszcze coś złego może się stać... A tego nie chcesz.
-Nie, naprawdę to zaraz mi przejdzie...-starałam podnieść się, ale wtedy odczuwałam jeszcze większe uciskanie.- Pomożesz mi wstać?-wyciągnęłam dłonie, a on delikatnie mnie pociągnął ku górze.
Starałam się udawać, że wszystko jest w porządku, ale tak nie było. Przez całą podróż musiałam praktycznie leżeć, ale nikt nie miał nic przeciwko, mogłam się wylegiwać w samolocie trzymając głowę na kolanach mojego loczka.
Od autorki: Witajcie, rozdział po raz kolejny wymuszony. Wiem, że nie powinnam narzekać na statystyki, ale chociaż te 4 komentarze, kiedyś było po 19, a teraz 1? :c
Już nie jęczę i się ogarniam, ale w sumie to trochę mi przykro :c
Jeszcze na koniec zaproszę was do przeczytania zapowiedzi do Caretaker. Może wam sie spodoba, mimo tego że nie ma tam 1D, ale zwykli nastolatkowie.
Nie będę się nad treścią rozpisywać, bo wszystko macie w notce na tumblrze, więc do następnego xxx