26 czerwca 2012

|31|

    Obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Na przywitanie dostałam sms'a od Hazzy,że o dziesiątej czasu Wielkiej Brytanii do mnie zadzwoni, w post sctiptum dodał jeszcze,że ktoś do mnie wpadnie.
    Wiedziałam, że na pewno nie będzie to on... Ale w sumie mogę się wszystkiego po nim spodziewać, nawet tego, że przyjleci tutaj z drugiego końca Atlantyku, żeby złożyć mi życzenia. Dostrzegałam fakt, jak bardzo się starał i doceniałam to, ale jednak obiecałam sobie, że już nigdy się  nie zwiąże. No może jak będę stara, pomarszczona, z menopauza zainteresuje się wreszcie jakimś kawalerem lub rozwodnikiem. O ile ktoś mnie zechce, co jest raczej niemożliwe.
Spojrzałam na komórkę, która w tym momencie zaczęła wibrować. Harry... Uśmiechnęłam się mimowolnie i szybko nacisnęłam zielony punkcik.
-Sto lat, sto lat niech żyje nam-wydarł się do słuchawki,a ja wybuchłam głośnym śmiechem. -Wszyscy ci życzą spełnienia marzeń i mnie!
-Tak, byłbyś najlepszym prezentem na te pechowe 19 urodziny.
-Jesteś już starsza ode mnie,babciu-zażartował, a ja się dobiłam.
Starzałam się z roku na rok i wciąż byłam samotna. Z jednej strony nie chciałam z nikim być, ale z drugiej potrzebuje czyjejś bliskości. Łaknę pocałunków, dotyku opuszków na moim nagim brzuchu i jeżdżenia palcem wzdłuż linii kręgosłupa.
-Liz, żyjesz ?-ocknęłam się z zadumy i zdałam sobie sprawę, że Styles coś do mnie mówił przez ostatnie kilka minut.-Dobiło cię to, że stwierdziłem, że jesteś dla mnie za stara...?
-No, tak...Ale ty przecież chodziłeś z tą Caroline Flack, która była starsza o 15 lat...
-Naprawdę,w to uwierzyłaś?-teraz on turlał się ze śmiechu po drugiej stronie świata.-Weź,ale dobry suchar... No dobra, będę poważny... Jednak nie mogę.
-Kończę w takim razie...-przekazałam mu, ale nie usłyszał, bo wciąż się śmiał.
Po rozłączeniu się stanęłam przed szafą z ubraniami i nerwowo przeglądałam ubrania w szufladach. Nie mogłam wyglądać w swoje dziewiętnaste urodziny jak jakiś garkotłuk, ale nie mogłam też przesadzić. Nie będę przecież chodziła w sukience po domu. Ostatecznie zdecydowałam się na długi, granatowy sweter z grubej włóczki z szerokim kołnierzem, czarne, obcisłe spodnie i buty na platformie. Z dodatków dobrałam bransoletkę,której nie nosiłam od lat, kolczyki w dwóch odcieniach błękitu-kobaltowym i jasnym,niczym niebo o poranku i torebkę kupioną na wyprzedaży przy Oxford Street >> link do otufit'u<<. Nie zdążyłam się uczesać, bo mój iPhone zaczął wibrować.
-Harry, o co chodzi?-powiedziałam na przywitanie.
-Nawet "pa" nie powiedziałaś-wyczuwałam zacnego focha, milordzie.-Tak się nie robi przyjaciołom!
-Nigdy ich nie miałam,więc nie wiem jak z nimi postępować-usprawiedliwiłam się.-Poza tym, wolałeś się ze mnie nabijać, niż ze mną rozmawiać.
-No,nie gniewaj się!-praktycznie krzyknął do słuchawki.-A z resztą... Za kilka minut przyjdzie ktoś z moim prezentem.
-Mam się ciebie spodziewać w torcie,czy jak?
-Mnie niestety nie-powiedział z żalem w głosie.-Ale skoro chcesz, to jak wrócimy wyskoczę z dwu metrowego ciasta....
-I co zrobisz wielką imprezę na pół Londynu?-zażartowałam i przyłożyłam paznokcie do warg.-W sumie wolałabym tylko ciebie w tym torcie.
-Nie chcesz party hard z dwustoma osobami?-wyraźnie się zasmucił,bo brakowało jego niepohamowanego entuzjazmu względem wszystkiego.-Ale po przemyśleniach to chyba dobrze,tylko ty, ja, ciachooo...
-Styles,ogarnij się-usłyszałam pukanie w drzwi frontowe.-Oho,chyba twój prezent do mnie przyszedł.
-Mam nadzieję,że ci się spodoba.
-O ile nie będą to murzyńskie dziwki, to będzie się podobać-powoli zeszłam po schodach.
-A tajskie będą odpowiadać?
-Weź mnie nie wkręcaj,dobra potem ci powiem jak bardzo mi się podobał prezent-rozłączyłam się i przekręciłam gałkę.
Przede mną stał nikt inny jak Matt Cardle, zwycięzca siódmej edycji X Factora. Nie mogłam się ruszyć, ani niczego powiedzieć, jedynie starałam się poruszać szczęką.
-Harry, mnie prosił, żebym ci od niego złożył najlepsze życzenia z okazji twoich dziewiętnastych urodzin-odparł jak gdyby codziennie chodził do dziewczyn swoich kumpli i dawał im prezenty.-To ode mnie, zawiera kilka dodatkowych piosenek, których też nie będzie na edycji limitowanej-podał mi jego debiutancką płytę z autografem.-Mam nadzieję, że ci się spodoba.
-Możesz mnie walnąć w policzek, bo jakoś nie wierzę, że już się obudziłam-odparłam po chwili milczenia.
-Z natury nie biję kobiet-posłał mi życzliwy uśmiech.-Prawie bym zapomniał ,to jest prezent od Harry'ego. Włożył w to tyle serca...-podał mi lekko pogniecione pudełko w kolorze pudrowego różu z napisem "Dla Liz".-Ja już pójdę...Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
-Dzięki-uśmiechnęłam się i szybko zamknęłam drzwi. Rzuciłam się w stronę kuchni, żeby położyć na blacie stołu pudło z prezentem. Usiadłam na krześle i zaczęłam się uważnie przypatrywać opakowaniu. Mijały minuty,a ja wciąż nie mogłam się przełamać i zobaczyć co znajduje się wewnątrz paczki.
-Co ci jest?-zapytała Pauline, która jednym szybkim ruchem otworzyła wieko. W środku znajdował się niewielki tort, lekko przekrzywiony i spłaszczony. Na wierzchu napisał lukrem moje imię i wielką liczbę, wiedziałam, że się starał, ale napisy i tak były lekko krzywe i rozmazane. Pominęłam też fakt, że zamiast dziewiętnastki napisał dziewięćdziesiąt jeden.-Będziesz wciąż się na to gapić,aż się zepsuje?
-No, nie-podniosłam się i skierowałam w stronę szuflad.-Chcesz trochę?
-Taaak!-powiedziała z entuzjazmem.-Może coś tam jest...Kot albo pierścionek...
-Nie wiem, po nim nawet jeża bym się spodziewała-przekroiłam kawałek i dostrzegłam w środku małą figurkę. Odłożyłam nóż na bok i wzięłam ją do ręki. Była to miniaturka Styles'a z ruszającą się główką. Miał być w torcie, to jest w torcie. Tylko on mógł wpaść na taki pomysł. Nikt inny nie wsadziłby swojej podobizny do ciasta.
Trzeba będzie mu powiedzieć jak bardzo mnie zaskoczył, oczywiście w pozytywnym sensie. Ale najpierw zjem kawałek, bo co jak zapyta czy mi smakowało, a ja nie ruszę niczego. Chwyciłam mała łyżeczkę i wsunęłam do ust mały kawałek. Zrobiło mi się niedobrze, nie była to kwestia tortu, ale zupełnie inna. Rzuciłam się w stronę schodów i pognałam do łazienki. W środku była moja siostra, myła właśnie zęby. Ledwo zdążyłam przyklęknąć przy sedesie, a puściłam pawia.
-Nawrót bulimii?-zaniepokoiła się.- Po co jadłaś to ciasto, skoro i tak po chwili je wyrzygałaś?
-To nie bulimia!-sprzeciwiłam się podnosząc się z ceramicznych kafli.-Nie jestem już chora!
-Co nie zmienia faktu,że powinnaś pójść do lekarza.
-Skąd ty jesteś taka mądra?-mój telefon zaczął wibrować w tylnej kieszeni moich spodni.-To Hazza...
-Odbierz i mu powiedz!-młoda zaczęła mnie pouczać.-Inaczej ja mu powiem!
-Mam go obarczać swoimi problemami?!-spojrzałam na nią sceptycznie i odebrałam.-Hazza, cześć...
-Podobał ci się mój prezent?-słyszałam w jego głosie nutę podniecenia.-Tak bardzo się starałem, żeby przypadkiem cię nie zatruć.
-Jak widzisz twój przebiegły plan polegający na otruciu mnie i mojej sióstr się nie powiódł-zachichotałam i Usiadłam na krawędzi wanny.-Ale w gruncie rzeczy,wiem ile w niego serca włożyłeś i doceniam to. Poza tym był bardzo smaczny,ale chyba dodałeś orzechy czy sezam, bo nie najlepiej się czuję.
-Daj mi Pauline-podałam telefon siostrzyczce i przysłuchiwałam się jej podnieconego tonu.
-Tak, zajmę się nią , ale ona i tak nigdy mnie nie słucha.

-Oddaj mi telefon,mała żmijo!-starałam się wyrwać jej moją własność.
Nic nie dała nasza szarpanina, bo wybiegła z łazienki i zamknęła się w swoim pokoju. Jedyne co mogłam zrobić to przysłuchiwać się jej trajkotania i podekscytowanego tonu podczas rozmowy z jej 'mężem'. Oparłam się plecami o ścianę i założyłam ręce na piersi. Nic innego mi nie pozostawało jak czekanie, aż ona skończy.
Może jednak powinnam się udać do jakiegoś doktora, nawet do tego rodzinnego. Przepisałby mi jakieś krople na te mdłości.
Paula wyszła ze swojej sypialni i podała mi białą komórkę. Połączenie wciąż trwało, przyłożyłam iPhone'a do ucha i usłyszałam dobrze znany mi głos:
-Liz, ze względu na to, że coś dziwnego się z tobą dzieje-nie byłam chora,więc o co mu chodziło?-Moja siostra Dominique zajmie się tobą, póki nie wrócę do domu. Nie mogę pozwolić żeby ci się coś stało, nie wybaczyłbym sobie tego. Na pewno się polubicie, obie jesteście z charakterów podobne.
-Ale ja dałabym sobie spokojnie radę,sama-podkreśliłam ostatnie słowo.- Tyle lat radziłam sobie bez ciebie i Twojej siostry. Nic mi nie jest, boli mnie jedynie brzuch i mam mdłości, nie martw się.
-Trudno Dommy już idzie do ciebie, a ty się umów na jakaś wizytę w klinice.
-No dobrze, jak sobie życzysz-powiedziałam na pożegnanie.
Styles, jesteś po prostu genialny. Raz źle się poczułam,a ty już dzwonisz po swoją starszą siostrę. Teraz ona będzie mnie niańczyć. Przecież mam już 19 lat i mogę sama o siebie dbać. Nie jestem już bezbronną nastolatką jaka byłam dziewięć lat temu w dniu wypadku rodziców. Przez te ostatnie lata jakoś sobie radziłam,znalazłam prace,kupiłam i wyremontowalam bliźniaka, w którym do dziś mieszkam. Byłam już dorosłą,samodzielną kobietą, wiec nie potrzebowałam niańki,tak jaj uważał Harold.
Pokręciłam bezradnie głowa i zeszłam do kuchni napić się jakiejś herbaty czy pobudzającej kawy. Kiedy stałam już na kafelkowej posadzce ,uslyszałam pukanie.



Od autorki: dodaję ten rozdział tylko dlatego, że obiecałam go dodać dzisiaj @miesnyjez_ . Inaczej pewnie dodałabym w sobotę albo i później. Osobiście nie wiem co napisać, oprócz tego, że martwię się o jedną osobę i myśli wszystkie skupiają się na Nim.
dobra, o wakacjach też myślę... ale to chyba jak wszyscy.
love,
M.
xxxx

22 czerwca 2012

|30|

     Spojrzałam z niechęcią na kalendarz i oderwałam kolejna kartkę.Po prostu cudnie, jutro moje dziewiętnaste urodziny. Na Daily Mail chodziły plotki, że Zayn ma dzisiaj przylecieć do Londynu. Nie odzywaliśmy się do siebie od dobrych tygodni po niemiłym incydencie podczas ostatniej wizyty, nie chciałam wychodzić z szeregu, on także i tak o to się wymijaliśmy. Przestałam rozmawiać z Liamem, wydawał się szczęśliwy,widziałam tyle wspólnych zdjęć z Danielle. Nie chciałam niszczyć mu tego szczęścia, nie mogę być już więcej egoistką.
Usiadłam na blacie i chwyciłam iPhone'a. Nie wiedziałam co z nim zrobić, Payne wciąż zaśmiecał mi skrzynkę swoimi sms'ami nadal myśląc, że jestem Niall'em. A ja jak głupia zawsze mu odpisywałam. Nie wiedziałam czemu to robiłam,może po prostu dlatego,bo potrzebowałam mieć z nim kontakt. Jako Ellie nie powinnam do niego pisać żadnych wiadomości po naszej rozmowie na pożegnanie. Tęskniłam za nim,chyba najbardziej z całej piątki.
Skończyłam jeść już zimne tosty i po raz kolejny zaczęłam przyglądać się kartce z cyfrą dwadzieścia jeden.
Dziś nie tylko była wigilia moich urodzin, ale także dziewiąta rocznica śmierci moich rodziców. Nie chciałam wspominać tych chwil, ale obraz załamanej cioci Sylvii, która odebrała telefon od włoskiego lekarza i po chwili słuchawka wypada jej z dłoni. Wybucha płaczem i wielkimi, smutnymi oczami spogląda na mnie i Pauline. O tragicznym wypadku dowiedziałam się dopiero kilka miesięcy później i gdyby nie to, że miałam ciekawska naturę,pewnie dowiedziałabym się wtedy kiedy moja siostra,czyli jakoś dwa lata po wystawieniu aktu zgonu. Od tego czasu przestałam interesować się każdą sprawa,bo lepiej być nieświadomą i szczęśliwą,niż świadomą i załamaną. Gdyby nie śmierć moich rodziców,pewnie byłabym zupełnie inna osobą. Nie tą Elizabeth Stweart,którą wszyscy dobrze znają, z choroba i nietypowym charakterem, nie ułatwiającym mi i tak niezbyt łatwego życia.
Paula się nie zdziwila, kiedy oznajmilam jej, że idę na cmentarz na grób mamy i taty. Ona nie chciała się zbliżać na kilka metrów od zaśniedziałej bramki, przez którą wchodziło się na to nieszczęsne pole, gdzie w wiecznym śnie byli pogrążeni ludzie. Bała się tego miejsca bardziej niż swojej nauczycielki francuskiego,ale to nie przez strach po oglądaniu horrorów, ale przez pogrzeb,który odbył się tutaj dziewięć lat temu. Nie lubiłam wracać wspomnieniami do tych chwil,szczególnie tego wydarzenia. Miałam nadzieje,że moja kochana mama nie widziała tego co się tam zdarzyło.
Usiadłam na niewielkiej ławeczce przed nagrobkiem z moim nazwiskiem i wzięłam głęboki oddech.
-Mamusiu, przepraszam,że coraz rzadziej cię tu odwiwedzam,ale życie jakie prowadzę od kilku miesięcy nie pozwala mi na częste wizyty-szepnęłam i położyłam bukiet kupiony w kwiaciarni za rogiem.- Oddałabym wszystko żeby znów mogła wtulić się w twoje szczupłe ramiona i poczuć jak w opiekuńczym geście dotykasz moich pleców. Niestety za żadne skarby nie będziesz mogła mnie przytulić...-usłyszałam jakiś szmer za mną, niechętnie podnioslam wzrok. Obok mnie osoba ,której najmniej pragnęłam zobaczyć w tym momencie-Zayn.
Przełknęłam głośno sline i wściekle na niego spojrzałam.
-Malik, co ty tu do cholery robisz?
-Chciałem pogadać...
-Chyba w innym życiu-mruknęłam z sarkazmem. Każdy mój ruch był pełen czystej nienawiści skierowanej pod adres bruneta.
-Beth, przepraszam cię ... Moglibyśmy o wszystkim zapomnieć ? Chciałbym żebyś była szczęśliwa...
-Co mi z tego,że przepraszasz? To wymarze wspomnienie ciebie jak obściskujesz z piękną,długonogą blondynką imieniem Taylor? Twoje przeprosiny to tylko puste słowa, nie widzę sensu w ciągnięciu tego dalej. Nie jestem w stanie ci zaufać, więc raczej nie powinnismy być nawet przyjaciółmi. Zraniłeś mnie,chociaż minęło kilka tygodni,wciąż ten obraz pojawia mi się przed oczami, radzę ci się nie łudzić,że zapomnę o tym.
-Beth...
-Co Beth? Nie jestem już dla ciebie żadna Beth,ale panna Elizabeth Stweart... Dziwie się,ze przed miesiącem chciałam się z tobą związać, zostawiając Liama,który na pewno by mnie nie zranił,jak ty to zrobiłeś-był zaskoczony moja asertywną postawą,dla niego wciąż byłam przytakującą Beth,a nie niezależną Ellie. Te kilka samotnych tygodni mnie zmieniły i mam nadzieje,że na lepsze.- A teraz już pójdę-chwyciłam trencz i pospiesznie go założyłam.
Musiałam zostawić go w tyle jak wszystko co z nim związane. Pora na radykalne zmiany w moim ,dotychczas nudnym życiu. Nigdy wiecej tej całej piątki, stanowczo źle na mnie działali. Może z Niallem i Louis'em utrzymywalabym konakt, bo jako jedyni byli całkiem normalni, no może dla Hazzy tez znalazlabym trochę czasu. Wydawał się calkiem miły kiedy nie grał skonczonego dupka i kobieciarza. Ale i tak z tego nic nie będzie, bo on ma dziewczynę, a ty obiecałaś sobie,że to koniec łączenia się w pary z członkami One Direction.
Nie wiedziałam kiedy znalazłam się na wycieraczce pod swoim domem. Musiałam szybko iść , jeżeli nawet nie biec, bo pokonałam 1,5 kilometra w niecałe dwadzieścia minut. Przekręciłam gałkę i weszlam do ciepłego wnętrza bliźniaka, pachnacego odświeżaczem powietrza o zapachu lasu. Nie dostałam omal zawału przechodząc obok rozpylacza woni jodeł i sosen, reagującego na ruch. Na szczęście już nie musiałam budzić Pauline, mała już siedziała w salonie oglądając MTV i wywiad z Beyonce,dosyć stary, ale i tak widziałam go po raz pierwszy.
-Mogę skorzystać z komputera?-zapytałam siadając na oparciu sofy.- Sprawdzę przepisy i może dzisiaj coś ugotuje...
-Z gotowaniem daj sobie spokój, bo i tak obie wiemy, że ci nie wyjdzie-odwróciła wzrok od ekranu telewizora.- I dzwonił Zayn, powiedziałam mu,że jesteś na cmentarzu...
-Nie mam siły na ciebie na wrzeszczeć,więc za karę zrób mi jakaś herbatę-wbiegłam ma piętro i odpaliłam komputer. Nie wiedziałam co będę na nim robić, ale zawsze coś się znajdzie. W czasie kiedy się włączał ja zdążyłam się przebrać w piżamę składająca się z czerwonych, bawełnianych spodni w białe groszki i luźnej koszulki, sięgającej mi do połowy ud.
Wreszcie na monitorze pojawił się komunikat z powitaniem. Szybko zalogowałam się na twittera i jakieś inne portale,wszystko było po staremu,ale ja nie zamierzałam się zwiedzać światu. Mój nastrój zdradziło kilka cytatów o nieszczęśliwej miłości. Chwile potem po dodania tweeta dostałam mnóstwo wiadomości od Dirctionerek wypytujących o co chodzi. Nie chciało mi się wszystkiego tłumaczyć, wiec wstawiłam wpis, gdzie oznajmiłam, ze z żadnym z chłopców mnie nic nie łączy.
Chciałam jeszcze popisać z dziewczynami,ale pojawił się komunikat ze skype'a oznajmiający, ze @sexybradfordboi do mnie dzwoni. Szybko odmówiłam połączenia i udawałam,ze nic się nie stało. Sekundę później dostałam prywatna wiadomość o treści:" to ja Harry,wiec możesz spokojnie odebrać,Zayna z nami nie ma". Potem kolejną "Bo Bear też jest". To mnie przekonało,więc nacisnęłam duży zielony przycisk.
-Lizzzy!-wydarli się oboje,a ja musiałam odsunąć się trochę od głośników, żeby nie ogłuchnąć.- Stęskniliśmy się za tobą!
-Ja za wami też-zdążyłam tylko tyle powiedzieć,chwilę potem zaczęli się tym jarać i tarzać po podłodze. Ja jedynie zrobiłam facepalm'a. - Jak tam w stanach?
-Nudno bez ciebie...-powiedział Styles spychając swojego towarzysza z kanapy.- I dzwonimy,bo chcielibyśmy złożyć ci najlepsze życzenia z okazji twoich dziewiętnastych urodzin!
-Ale to dopiero jutro...-zaczęłam przygryzać wargę,bo chciałam ukryć uśmiech.
-Mówiłem ci,ale ty jak zwykle nie słuchasz-wydarł się Tommo waląc po policzkach biednego loczka.
-Weźcie się nie bijcie!-zachichotałam i chwyciłam długopis leżący obok klawiatury.-Mam zadzwonić do tatuśka i mu wszystko wygadać?
-Przecież ty z nim nie gadasz...-na chwilę się od siebie oderwali,ale Lou już nie chciał ze mną rozmawiać.-No,więc teraz pewnie się rozłączysz,bo nie lubisz ze mną rozmawiać...
-Nie to, że nie lubię-powiedziałam zgodnie z prawdą.- Ja...Nie wiem czemu,ale z tobą ciężko znaleźć mi jakikolwiek temat do rozmowy. Czuję się niekomfortowo,bo myślę, że zaraz palnę jakąś głupotę i zaczniesz się ze mnie śmiać... Tak,zależy mi na twojej opinii.
-Ellie,ze mną zawsze możesz szczerze pogadać,nigdy cię nie wyśmieję...-spodziewałam się innej odpowiedzi,ale ta mnie jeszcze bardziej ucieszyła, niż ta, którą sobie wyobrażałam.- Jesteś dla mnie ważna,więc nie wybaczyłbym sobie, że cię zraniłem...Widzę, że coś cię gnębi.
-Mhm-mruknęłam odkładając przybór do pisania na bok.-Pewnie,wiesz,ale Zayn mnie zdradził. Nie ma siły już do facetów,każdy okazuje się być idiotą...No może Liam nie był,aż takim dupkiem jak Malik,ale bądź co bądź się nam nie udało...
-Sądzisz, że każdy taki jest?
-Że jest totalnym skurwielem? Pewnie tak... Jestem pewna, że tak.
-Niektórzy są inni... Opiekuńczy, romantyczni ,życzliwi, współczujący...
-Jak takiego znajdziesz podaj mi jego numer-wywróciłam oczami i oparłam się o biurko.
 Po chwili dostałam odpowiedź i telefon do tego idealnego. Wpisałam go na iPhonie należącym do Niall'a i stwierdziłam:
-Harry,to przecież twój numer...
-No właśnie.
-Flirtujesz ze mną.
-Od dobrych kilku minut.
-Szkoda, że jesteś tak daleko,bo powiedziałabym...-udawał, że słucha z przejęciem.-Rzuć wszystko i choć się pieprzyć.
-Już lecę, Lizzy-krzyknął,a ja wybuchłam śmiechem.
-Z czego się tak śmiejesz, Hazza?-usłyszałam w tle głęboki głos Payne'a.-Z kimś rozmawiasz?...O Ellie...
-Dobra,ja już spadam-nacisnęłam czerwony przycisk i zamknęłam laptopa z trzaskiem.
   Chciałam skakać i tarzać się po podłodze ze szczęścia,ale jakimś cudem się opanowałam. Nie wiem jakim,ale już nie miałam ochoty zawijać się w dywan i twierdzić, że jestem naleśnikiem.Boże,o czym ja gadałam ze Styles'em... Czy on mnie uwodził,czy ja jego? Będę się musiała zastanowić nad tą sprawą przy kubku gorącej herbaty,którą już dawno powinna zrobić Pauline,ale jak zwykle o tym zapomniała.


Od autorki: przepraszam, że notka pojawia się dopiero dziś, ale we wtorek miałam rozdanie nagród w szkole,a na drugi dzień szkolny bal. A wczoraj źle się czułam.
Dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia, bo jets ich aż 12 k *___* nie umiem w to uwierzyć <3
Przez wakację wezmę się za pisanie,bo jak na razie mam lenia i jedyne co pisze to Darcina Pennera. Jak skończę to wstawię w na bloga czy coś <3
  

16 czerwca 2012

|29|

    Zmęczona opadłam na sofę i zaczęłam obserwować sufit. Byłam wykończona całym dniem pracy,nie był jakoś wykańczający,ale nie byłam przyzwyczajona do stania ośmiu godzin na obcasach przy ksero. Wysunęłam stopę z niewygodnego buta. Chciałam już zamknąć powieki, kiedy usłyszałam przeraźliwy okrzyk. Po chwili coś lub ktoś przygniótł mi klatkę piersiową.
-Zayn, nie mogę oddychać!-starałam się go zepchnąć,ale wiedziałam, że to nic nie da.-Wiesz, że nie lubię jak się na mnie rzucasz...
-Nic o tym nigdy nie było wiadomo-posłał mi zniewalający uśmiech,a ja się rozpłynęłam.-Jesteś bardzo wygodna,wiesz?
-No popatrz-wywróciłam teatralnie oczami i pocałowałam go.-Ty jesteś za twardy stwierdziłam,oderwawszy się od niego.
   Zaczął się bawić pojedynczymi kosmykami włosów,chciałam wykorzystać ten moment nieuwagi,więc chwyciłam leżącą obok mnie poduchę i walnęłam go prosto w twarz. Odskoczył ode mnie i sam wziął jedną z poduszek.
-Teraz się na tobie zemszczę-oznajmił,a ja zaczęłam jak głupia biegać po kuchni,a następnie po schodach.-Możesz wolniej biegać?...Zmęczyłem się-oparł się na poręczy schodów i zaczął ciężko dyszeć.
-Poddajesz się?-podeszłam do niego ze zwycięskim uśmiechem.-Zayn Malik jak przegrany...
-Żartowałem!!!-skoczył mi na plecy,a ja się zatoczyłam i upadłam na sofę.-Teraz ty jesteś przegraną!
-Nigdy-sturlaliśmy się  z kanapy,brunet przytrzymał mi ręce, żebym nie mogła walnąć go poduszką prosto w twarz,uścisk był tak mocny, że zaczęłam płakać. Tak,wiem jestem dziwna.
-Ty się śmiejesz czy ryczysz?-zażartował,ale wciąż nie zwalniając uścisku .-Jesteś pod moją niewolą,Beth.
-Puść mnie-wydarłam się i zaczęłam się szarpać,ale to nie pomagało.-Boli mnie!
-Przepraszam-puścił moje nadgarstki,a ja szybko się podniosłam z ziemi.-Nic ci się nie stało?
 Nie odpowiedziałam tylko dumnym krokiem poszłam na pierwsze piętro. Pobiegł za mną i przytulił od tyłu. Wybuchłam głośnym śmiechem i zaczęliśmy się przepychać.
-Boże,zachowujecie się gorzej niż pięciolatki-powiedziała moja siostra,która znikąd pojawiła się obok nas.-Ellie,nie wiem co z tobą ta piątka robi,ale nie jesteś już moją denną siostrą,która myślała nad tym jak się zachować...Dobra,już wam nie przeszkadzam...
  Zayn korzystając z okazji walnął mnie w ramię,a ja odwzajemniłam mu tym, że wbiłam mu palce pod żebra. Upadł na podłogę i zaczął udawać,że umiera. Chwilę potem oboje leżeliśmy na ziemi i śmialiśmy się tak, że ja dostałam czkawki.
-Beth,kocham cię-szepnął ni stąd,ni zowąd.-Pamiętaj...
-Wiem to nawet,jeżeli nie mówisz mi tego codziennie...-położyłam się na nim i opuszkami palców przejechałam po linii jego szczęki.-Ja też cię kocham tyle nam powinno wystarczyć...
-Czyli już nic nie czujesz do Liama?-zapytał trzymając delikatnie moją dłoń.
-Skończyłam ten związek,więc nie masz o co być zazdrosny-nie chciałam kłamać,ale jakoś nie mogłam zapanować nad swoim językiem. Nie wiedziałam co się stanie,kiedy on się dowie o mojej zdradzie. Znając życie będzie wściekły i zawiedziony,ale nigdy nie mogłam się niczego po nim spodziewać. Znałam go za krótko, żeby wiedzieć jak będzie reagować w różnych sytuacjach.
-To dobrze-uśmiechnął się i objął mnie ramionami. Oparłam głowę o jego tors i przymknęłam powieki.

    Obudziłam się na swoim łóżku. Pewnie Zayn musiał mnie przenieść,podniosłam się na rękach i przez uchylone drzwi dostrzegłam  Malika rozmawiającego przez telefon.
 -(...)Taylor,nie mogę teraz rozmawiać...-usłyszałam urywek rozmowy,nie żebym podsłuchiwała,ale jakoś tak samo wyszło.- Tak, zadzwonię potem... Nic mnie nie obchodzi,że coś ci się dzieje... Nie mam teraz dla ciebie czasu.
-Kim jest Taylor?-zapytałam kiedy wrócił do sypialni.-Nigdy mi nie mówiłeś o niej...
-To kuzynka-odpowiedział szybko i usiadł na skraju materaca.
-Aaa sprawy związane z pogrzebem,rozumiem-podciągnęłam kolana pod brodę i uśmiechnęłam się subtelnie.-Jutro już jedziesz?
-Teraz powinienem się zbierać,jutra z samego rana wszystko będzie musiało być gotowe,więc muszę pomóc ciotce... Nie obrazisz się jak teraz wyjadę?
-Rozumiem,nie jestem głupia-dotknęłam jego dłoni.-Przyjechałeś tu dla rodziny,nie dla mnie...Ale zanim gdziekolwiek pójdziesz,musisz coś zjeść...
-Nie, dzięki-ucałował mnie w czoło.-Ja już idę...
    Wszystko wydawało mi się dziwne. Zrobiłam coś nie tak?  Albo powiedziałam o kilka zdań za dużo? Liam mu powiedział... Na pewno by tego nie zrobił,bo wkopałby sam siebie. Musiałam coś zrobić podczas snu... Może obśliniłam mu jego ulubioną koszulkę albo zaczęłam pierdzieć... Nigdy mi się obie rzeczy nie zdarzały,ale nie miałam bladego pojęcia o co poszło,więc trzeba improwizować. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do biurka.Chwilę potem moja motorola zaczęła wibrować. Jednym szybkim ruchem odebrałam połączenie.
-Ellie,nie uwierzysz co teraz widzę.
-Pauline, gdzie ty do cholery jesteś?-zdałam sobie sprawę, że w domu nie ma mojej siostry.-Jeżeli nie wrócisz w ciągu...
-Posłuchaj,potem będą szlabany i wszystkie inne-przerwała mi.-No,więc jestem na rogu i widzę Zayna stojącego przed naszym domem,o co chodzi? Czekaj podejdę bliżej i podsłucham z kim rozmawia... Chodzi w tą i z powrotem,chyba się kłóci... Mówi jakieś imię Tay czy jakoś tak... Taylor...
-Pauline,bądź miła i możesz go śledzić jeżeli gdzieś pójdzie...
-Co będę z tego miała?
-Moją dozgonną wdzięczność?-zasugerowałam przygryzając skórkę przy kciuku.
-Nie będę wynosiła śmieci i zmywała do końca miesiąca.
-No chyba nie, dwa tygodnie góra-sprzeciwiłam się ostro.
-Trzy.
-Dwa.
-Trzy to moje ostatnie słowo.
-Dobra,zgadzam się,ale od szlabanu i tak się nie wywiniesz.
-Przekazywałam Zaynowi, że wychodzę z Benny,dobra kończę.
      Rozłączyła się,a ja jak głupia stałam i wpatrywałam się w swoje stopy. Otrząsnęłam się i spojrzałam na telefon,a potem palce same wybrały numer Payne'a... Nie, to nie jest dobry pomysł. Powinnam zadzwonić do kogoś innego... Hazza odpada,więc został mi Louis i Niall. Wybrałam tego pierwszego,bo Horan pewnie spał,więc jaki byłby sens do niego dzwonić?
-Co się stało, że wybrałaś mój numer?-usłyszałam na powitanie.
-A nic,chciałam pogadać-zaczęłam podnosić porozrzucane ubrania z podłogi.- Co robicie?
-Ja jem płatki-wiedziałam jak pożywia się kochany Tommo,więc uśmiechnęłam się pod nosem.-Na pewno nie chcesz pogadać z Liamem?
-Nie, nie chcę-oznajmiłam.-Właściwie zdzwonię, żeby się czegoś dowiedzieć...
-Wiedziałem, że jest jakiś powód!-wydarł się do słuchawki,tak głośno, że zmarszczyłam nos i odsunęłam komórkę od ucha.-Nawijaj!
-No więc...-usiadłam na krześle i zaczęłam stukać poobgryzanymi paznokciami o blat.-Czy Zayn ma jakąś kuzynkę,która się nazywa Taylor?
-Raczej nie ma... Jestem w stu procentach przekonany, że żadna osoba z jego rodziny nie ma tak na imię-zacisnęłam dłoń w pięść i wyjrzałam przez okno. Malik wciąż stał przed domem i z kimś rozmawiał.-Ale ostatnio widziałem go w towarzystwie blondynki,bardzo ładnej...Czekaj zapytam się Liama jak się nazywa-w tle słyszałam jak rozmawia z Daddy'm.- Tak jak podejrzewałem, ta dziewczyna nazywa się Taylor...A tak nie w temacie... Czemu się o mnie o to pytasz?
-Długa historia-odpowiedziałam i dostrzegłam, że brunet wsiada do czarnej taksówki.-Kiedyś ci wyjaśnię. Muszę kończyć.Smaczego.
-Dzięki-rozłączyłam się i podeszłam do szafy.
   Skoro ma tajemnice to trzeba zabawić się w detektywa. Ale czy ma sens mój wygląd? W sumie i tak musiałabym się przebrać,bo nie wyszłabym w pogniecionych ubraniach na ulicę... Zmiana stroju trochę potrwa,ale przecież mam moją kochaną siostrę,która miała go śledzić. Nie zastanawiając się długo wybrałam niezbyt wytworny zestaw: czarne legginsy,koszulkę z nadrukiem,buty na obcasie,w których nawiasem mówiąc zabiję się na schodach,torbę na tyle wygodną, że mogłam spokojnie przerzucić ja przez ramię, ciemny trencz dla dodania smaku i szary,wełniany komin,aby dodać efektu wzięłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne zasłaniające mi całą twarz >> link do otufit'u <<.
   Byłam gotowa na misję zdemaskowania Zayn'a. Zbiegłam po schodach igrając z życiem i wybrałam szybkim ruchem numer Pauline.
-Jesteśmy na podjeździe przy zapleczu w GQ-przekazała mi.- Ma tupet, żeby się z nią tutaj umawiać.
-Tylko, żeby cię nie zauważyli... Zaraz zadzwonię do Malika,ciekawe czy odbierze.
-Zaczekaj z tym,zadzwoń i zapytaj się jak droga,posłuchaj chwilę jego kłamstw,a potem wyjdź razem ze mną z cienia.
-Jesteś genialna-powiedziałam na zakończenie rozmowy. Prawie wybiegłam na środek ulicy,aby zatrzymać przejeżdżającą taksówkę. Głęboko odetchnęłam siedząc już na tylnych siedzeniach samochodu mając pewność, że zdążę go przyłapać...Mam chwilę,więc może zadzwonię do Louisa... Nie, nie będę go nękać podczas śniadania,ale w sumie biedny umrze z ciekawości. Na tyle go znam. Weszłam w zakładkę kontakty i wybrałam numer Tomlinsona.
-Vas Happenin'?-usłyszałam po drugiej stronie. Nie był to głos ani Lou, ani Bradford Boi'a.
-Harry,dlaczego odebrałeś telefon swojego kumpla?
-Czepiasz się,on teraz coś omawia z Paulem...Nie chcesz ze mną pogadać przez ten czas?
-W sumie...Co mi szkodzi,ale nie jednak jestem zajęta-rozłączyłam się nie wiedząc czemu. Do miejsca gdzie miałam wysiąść było już niedaleko,ale nic mi nie zaszkodziło porozmawiać  ze Styles'em. Tak,wiem ma dziwną logikę,ale mam to od urodzenia.
-Panienko,należy się piętnaście funtów-z kwaśną miną wyjęłam ostatnie pieniądze z portfela i opuściłam taksówkę.
    Teraz wystarczyło postępować zgodnie z planem. Wybrałam numer Malika,który nieświadomy w najlepsze flirtował z długonogą blondynką. Uważnie obserowałam i przysłuchiwałam się jego rozmowie.
-To Beth,muszę odebrać-powiedział od niechcenia,wciąż uśmiechając się łobuzersko do niejakiej Taylor.-Cześć ,kochanie...Co się stało, że dzwonisz tak nagle?
-A nic,chciałam pogadać... Wiesz może gdzie jest Paula?
-Zapomniałem ci przekazać,mówiła mi coś, że idzie do jakiejś Penny.
-Benny-poprawiłam.-A jak tam droga?
-Jestem już w połowie drogi...-nie mogłam już dłużej znieść tych kłamstw,więc wyszłam z cienia.
-Bardzo ciekawe,ale chyba w połowie drogi do przelecenia jej-odparłam zakładając ręce na piersiach.-Zaskoczony? No widzisz jak miło być okłamywanym. A ja głupia sądziłam, że przyjechałeś do Londynu tylko dla mnie,ale oczywiście okazało się, że jest jeszcze jedna...Boże,jaką ja jestem idiotką,przespałam się z tobą,a teraz tego cholernie żałuje...Nie zbliżaj się do mnie ani na krok. -zbliżył się do mnie i chciał chwycić moją dłoń.-Nie dotykaj mnie!-krzyknęłam obrzydzona.-Zostaw mnie, świnio!
-Bardzo wzruszająca historia-usłyszałam sarkastycznie klaskającą blondynkę,która naprawdę była piękna.-Ale zastanów się,czy on może cię kochać,mając mnie?
-Ellie,idziemy-pojawiła się moja siostra,chwyciła mój łokieć i pociągnęła w głąb miasta.


Od autorki: Notka chyba po raz pierwszy według harmonogramu jaki sobie opracowałam. Nie wiem czy jest udany, ale tak jak chciałyście praktycznie od 18 rozdziału Zellie się skończyła. Ale niestety nic więcej nie zdradzę.
Żyjcie dobrze i przeżyjcie mecz w moim rodzinnym mieście Polska-Czechy. Ile obstawiacie?
xxxx

13 czerwca 2012

|28|

      Wiadomość, że Zayn przyjeżdża na wyspy była najszcześliwszą rzeczą od kiedy całą piątka opuściła Londyn. Co prawda,powód nie był szczęśliwy,ale i tak się cieszyłam jak dziecko. Minął tylko tydzień,ale tęsknota mnie już zżerała od środka. Dzwonił,ale to nie było to samo co normalna rozmowa prosto w oczy. Barakowało mi jego dotyku na mojej skórze,jego oddechu na moim karku i jego ciepła. Był moim powietrzem,a jak żyć bez powietrza?
   O śmierci wujka Zayna,dowiedziałam się od Pauline, która przeczytała to na Daily Mail. Nie ma jak młodsza siostra, która interesuje się życiem prywatnym twojego chłopaka czytając wszystko na jego temat na  portalach plotkarskich, zamiast normalnie go zapytać. Co prawda, pewnie jej by nie powiedział, ale nie zaszkodziłoby popytać.
   Malik miał przylecieć dzisaj do Londynu, a jutro pojechać do Bradford, gdzie miał spędzić trzy albo cztery najbliższe dni. Przynajmniej tak wynikało z artykułu... Powinnam zadzwonić, a nie wierzyć ludziom, którzy to piszą. Wybrałam jego numer, ale zgłosiła się sekretarka. Cudnie...
   Usiadłam na sofie i od niechcenia zaczęłam przerzucać strony magazynu, nie zwracając uwagi co się na nich znajduje. Nie wiedziałam czy to była gazeta o samochodach czy dotycząca mody. Nic mnie dzisiaj nie obchodziło,oprócz Zayna. Nawet jęcząca Paula,która przypaliła kolejnego tosta. Miałam dość szarej rzeczywistości bez mojego ukochanego... A to dopiero tydzień. Następnym razem zobaczymy się w moje urodziny przypadające na drugi dzień wiosny...Jak ja zniosę tak długą rozłąkę?-tego nie wiedziałam. Związek na odległość nie był najlepszym wyjściem,ale co innego mi pozostawało? To była jego praca,kochał ją,więc nie chciałam zachowywać się jak jakaś egoistka, myśląca wyłącznie o sobie i nie zwracająca uwagi na to co chcieli ludzie w okół. Mi pozostawało tylko oczekiwać jego powrotów, bo nie mogłam tak jak Danielle czy Eleanor urwać się z pracy i polecieć sobie na drugi koniec globu do swojego chłopaka. Ja musiałam bawić się w kserowanie papierów i chodzenie na bankiety z dziedzicem fortuny hotelarskiej Westbury. Lubiłam tą pracę,ale nie mogłam jak wcześniej pogadać sobie z Robbyn tylko siedziałam za biurkiem. Brakowało mi mojej kawy z rudą,a nawet narzekań Emmy. Nigdy się nie spodziewałam, że będę za tą suką tęsknić... Nigdy nie spodziewałam się, że będę mieć słąwnego chłopaka i pracować w wielkiej korporacji jako sekretarka tak samo nie myślałam, że będą się za mną uganiać trzej różni faceci.
    Zawsze byłam niepozorna,praktycznie nikt mnie nie lubił ze względu na moją chorbę,a tu nagle w pewien lutowy wieczór poznaję piątkę debili,zakochuję się w jednym z nich,a potem w dwóch kolejnych...
   Mój telefon zabrzęczał,a ja prawie podskoczyłam. Nie był to Malik,ale Liam,który wciąż uważał, że jestem jego najlepszym kumplem. Było mi trochę głupio,ale nie zamierzałam się zdradzać,bo teraz mogłam z nim szczerze pogadać. Wiedziałam co o mnie sądził bez żadnych uprzedzeń. Na szczęście nie uważał mnie za puszczalską ani dziwkę tylko jako swoją byłą, którą wciąż kochał. Często mnie pocieszał tymi sowimi sms’ami na dobranoc... Ciekawiło mnie kiedy wszystko wyjdzie na jaw i jak zareaguje. Pewne było, że zaprzestanie do mnie pisać, a tego nie chciałam.
   Szybko odpisałam i wzięłam się za ogarnięcie siebie. Było późne popołudnie,a właściwie już wczesny wieczór,a wyglądałam jakbym nie czesała się przez conajmniej tydzień. Taki był efekt nie dbania o siebie.
   Pobiegłam do łazienki i stanęłam pod strumieniem gorącej wody. Z sąsiedniego pokoju usłyszałam krzyk mojej siostry:
-Ellie, idę do koleżanki na noc, po drodze idę do cioci Sylvii! Chcesz coś od Mari?!
-Nie-starałam się przekrzyczeć szum.-O której jutro wracasz?!
-Nie wiem-więcej nie usłyszałam,bo była już na parterze.Opuściłam kabinę i otuliłam się szlafrokiem. Wytarłam zaparowane lustro i krytycznie spojrzałam na swoje odbicie. No pięknie, jak zwykle pryszcz wyskoczy w najmniej odpowiedniej chwili. Na szczęście da się przykryć go grzywką,wystarczy ją zaczesać na bok...Tylko w co się ubrać? Nie mogę znwou wskoczyć w porozciągany dres albo piżamę wiszącą na mnie jak worek... Może po prostu rurki i bawełnianą koszulkę? Nie,bo Zayn mnie wyśmieje. Muszę w końcu jakoś wyglądać,nie widział mnie przez całe siedem dni. Boże,co się ze mną dzieje? Przecież jeszcze niedawno wkładałam wszystko co mi wpadnie w ręce,a teraz przykładam uwagę do najmniejższych dodatków. 
      Weszłam do pokoju i w biegu zaczęłam przerzucać ubrania w szufladach. Jedyna myśl jaka mi się nasuwała to: "nie mam się w co ubrać". Nic mi nie pasowało. Grube rajstopy rzuciłam gdzieś na krzesło, cardigan wylądował na podłodze... Nic nie wydawało mi się odpowiednie na przyjazd bruneta. 
   Dumałam przy szafie jakieś dwadzieścia minut i w końcu zdecydowałam się na szaro-biały sweter w grube pasy,obcisłe skórzane legginsy,zwykły biały top i seksowną bieliznę,którą kupiłam jeszcze z Malikiem >> link fo otufit'u<<. Czułam się w tym zestawie wygodnie,ale nie,aż tak jak w luźnej piżamie. 
   Zakładałam właśnie szare balerinki kiedy usłyszałam pukanie. Czyżby Pauline coś się odwidziało i wróciła do domu? Jakoś w to wątpię...Zebrałam szybko  włosy w wysoki koczek na samym czubku głowy i chwyciłam klamkę. W progu ujrzałam Zayna,który na mój widok delikatnie uniósł kąciki ust. Rzuciłam się mu w ramiona,a on mocno mnie objął i zaczął całować każdy centymetr kwadratowy mojej skóry od obojczyków,aż po czoło. Po policzkach spływały mi pojedyncze łzy szczęścia,ocierał je swoim kciukiem i zaraz potem wracał do pocałunków. Powoli zaczynaliśmy kierować się w stronę sypialni zrzucając co stopień jakąś cześć garderoby. Nie wiedziałam co robię,zresztą jak zwykle. Znowu nie byłam asertywna,chciałam żeby on był zadowolony. 
     Nie minęła minuta,a już byliśmy w mojej sypialni.
  

        W świetle księżyca jej ciało wyglądało jak posąg. Zatopiła się we mnie i przyspieszył jej oddech. Kiedy tak delikatnie się poruszaliśmy,oboje poczuliśmy ekstazę. Jęknęliśmy, pełen pożądania podniosłem ją-wciąż  w niej byłem. Będąc teraz na podłodze,odwróciłem ją ,tak, że klęczała przede mną tyłem. Drżała od mojego dotyku na jej tali i od sposobu jaki w nią wchodziłem.Moje ręce wydawały  się takie silne przy jej delikatnym ciele,kiedy ją brałem na różne sposoby-najpierw tyłem,potem przodem. Teraz na górze, sprawiałem władczą siłą, że jęczała przy mnie z rozkoszy. Cali płonęliśmy pożądaniem i miłością. Wszystko działo się niesamowicie szybko...Znów siedziała na mnie-położyłem ręce na jej piersiach,a ona gniotła i masowała moje sutki. Sunęła się na mnie biodrami,oboje zacisnęliśmy pięści i poruszaliśmy się w gorączkowym,rytmicznym tempie. W tym samym momencie ryknąłem i znów na nią naparłem,i znów,i znów. Wreszcie przeszyty spazmem zamarłem i opadliśmy.  Kiedy powoli z niej wychodziłem,poczułem ukłucie tęsknoty. 
    Chciałem jeszcze coś powiedzieć,ale zdałem sobie sprawę,że moja Beth już śpi. Była taka słodka w rozwalonym koczkiem,spod którego wyswobodziło się kilka loczków. Pogłaskałem ją po rozpalonym policzku i cicho westchnąłem. Wreszcie była moja,nie Liama. 

    

    Obudziłam się w ramionach mojego Zayna. Czułam się wypoczęta, pomimo że praktycznie przez cały wczorajszy wieczór nie przymknęłam powiek na minutę i wstałam o szóstej. Wyswobodziłam się z uścisku i otuliłam się cienką kołdrą. Wyglądałam jak jakaś gąsienica, ale w końcu dotarłam do szafy. Ściągnęłam z wieszaka sukienkę, składającą się z białego topu i kawowej spódnicy. Wzięłam jeszcze świeżą bieliznę i ruszyłam do łazienki. 
   Po chwili całe pomieszczenie było zaparowane,ale ja wciąż stałam pod strumieniem gorącej wody,która koiła każdy nerw. Minuty mijały,a ciepła woda się zużywała. Nie wiedziałam w czym się wymyje,ale teraz nie zaprzątałam sobie głowy nic nie znaczącymi myślami. 
   Czułam się niesamowicie, zdawało mi się, że słońce świeciło tylko dla mnie. Wierzyłam w to, że dla niego byłam jedyną. Byłam jego Beth,którą kochał,chociaż teko nie okazywał. 
  Opuściłam kabinę i po wysuszeniu się,ubrałam się, i zrobiłam delikatny makijaż,tak,aby podkreślić kolor swoich oczu. Delikatnie stąpałam po puszystym dywanie,żeby nie obudzić słodko śpiącego bruneta na łóżku z subtelnym uśmiechem wymalowanym na przystojnej twarzy. Ciemne włosy opadały mu na skronie,był taki rozkoszny...
-Kochanie...?-powiedział wciąż mając zamknięte oczy.-Już wstałaś...?
-Tak-odpowiedziałam krótko i zaczęłam dobierać dodatki do dzisiejszego zestawu.-Muszę być na dziewiątą w pracy,więc wiesz...
-Już mnie opuszczasz?-podniósł się na rękach.-Dopiero co się obudziłem,a ty już idziesz...Chyba, że już mnie nie kochasz i nie tolerujesz mojego towarzystwa...
-Co ty gadasz?-zaśmiałam się; usiadłam na skraju łóżka i wsunęłam szaro-beżowe botki na stopy.-Oczywiście, że cię kocham i chciałabym spędzić każdą sekundę mojego życia razem z tobą,ale nie mogę. Mam pracę.
-Zostaw ją i chodź się przytulać-mruknął i zaczął jeździć palcem po moim kolanie,gdzie kończyły się już podkolanówki.-Twój Zayn ładnie prosi...
-Może prosić,ale ja chcę jeszcze dokończyć ubierać-zmierzwiłam jego włosy i delikatnie musnęłam jego wargi.- Co mogę założyć do tej sukienki?
-Ta kamizelka co wisi na drzwiach szafy jest w porządku,ten beżowy sweter będzie pasować...I jeszcze przewiąż ten pasek co leży na biurku-zastosowałam się do rad,teraz zostało tylko dobrać jakąś biżuterię, Chwyciłam kuferek,ale chwilę potem Malik mi go wyrwał. Zaczął oglądać każdy kolczyk i pierścionek. W końcu zdecydował się na duży złoty pierścionek,kilka bransoletek i subtelne pozłacane kolczyki z pięknymi kamieniami >>link<<. 
-Dobra,tak długo wybierałeś błyskotki, że nie zdążę zjeść śniadania-zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek na pożegnanie.
-Tak mnie żegnasz?-zrobił smutną minkę,a mi zmiękły kolana.-A co jak wrócisz to mnie nie będzie?
-Wiem, że będziesz-stanęłam w drzwiach i posłałam mu jeszcze jeden uśmiech.-Jeżeli by cię nie było,oznaczałoby to, ze mnie nie kochasz...
   Nie usłyszałam co na to powiedział,bo byłam już na dole i biegłam na przystanek,żeby zdążyć na autobus.








Od autorki:
Przperaszam, że dopiero teraz dodaję, ale jedna osoba cały czas mnie rozprasza i przeszkadza racjonalnie myśleć, a tym bardziej pisać rozdział, więc z całego serca was przepraszam xxx
Zapraszam również na mojeog drugiego bloga: 
kate's blog
nie wiem czy się spodoba, ale oczywiście nasi chłopcy pojawią się w najbliższych rozdziałach. 

4 czerwca 2012

|27|

     Nie wiedziałem gdzie była, chyba ufo ją porwało, bo nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Przecież nie wyszłaby bez pożegnania, na tyle ją znałem. Została jedynie toaleta, ale jeżeli tam była to pewnie zaraz wróci. Usiadłem na stołku i nie minęła minuta, a pojawiła się. Wyglądała gorzej niż przed wejściem do łazienki, miała rozczochrane włosy i krzywo założoną sukienkę...Może coś się stało?
    Podbiegłem do niej i chwyciłem jej nadgarstek.
-Zayn?-była wyraźnie zaskoczona moim widokiem.-Przepraszam, ale muszę już iść...-wyswobodziła się z mojego uścisku i ruszyła dalej, a ja jak głupek stałem na środku parkietu patrząc jak odchodzi.
-Kopciuszek ci uciekł?-zażartował Payne, który znalazł się nagle obok mnie. Był zawsze przy mnie w tych złych chwilach, więc zdziwiłbym się gdyby go teraz nie było. Spojrzałem na niego i wiedział już, że nie powinien był dowcipkować.-Malik, wszystko w porządku?
-Myślę, że tak...Dziewczyna mi uciekła i chyba coś się psuje w naszym związku...Albo jestem przewrażliwiony.
-Nie gadaj tak, na pewno wszystko się ułoży-położył dłoń na moim ramieniu i pocieszająco uśmiechnął.-To tylko chwilowy kryzys.
-Boję się,że może Harry może ją uwodzić... Nie chcę jej stracić, jest moim największym skarbem.
-Będzie dobrze-za każdym razem kiedy to mówił coraz mniej w to wierzyłem.-Hazza ma teraz Avery, więc nie będzie uganiał się za innymi.
-Skąd wiesz?-zapytałem łamiącym się głosem.-A może jednak...?
-Nie pozwoliłbym na to!-odwróciłem wzrok i zacząłem się przyglądać swoim butom.-Nikt nie chce niszczyć waszej miłości...
-Liam,muszę się przejść-zostawiłem go samotnego na środku parkietu.
 
      Odeszła, nie miałem co ze sobą zrobić. Chodziłem po kątach i obserwowałem co działo się na wielkiej sali. Spoglądałem od czasu do czasu na swoje buty przy tym wpadając na jakiś stolik albo drobną osobę z obsługi.
-Zayn?-usłyszałem głos za plecami. Nie kojarzyłem go,ale kiedy się odwróciłem ujrzałem rozkoszną blondynkę z wielkimi niebieskimi oczami.
-Taylor...-powiedziałem mimowolni i poznałem jej szeroki uśmiech.-Śledzisz mnie?
-Nie-zaśmiała się i dostrzegłem, że ma słodkie dołeczki w zarumienionych policzkach.-Jesteś smutny?
-Trochę przygnębiony, dziewczyna się dziwnie zachowała...Może by to mnie nie smuciło, gdyby nie fakt, że nie zobaczę jej aż do kwietnia.
-Ale przecież możesz dzwonić-wlepiła we mnie swoje mądre i lekko szkliste oczy w kolorze nieba w wakacyjny poranek.
   Po dłuższej obserwacji stwierdziłem, że jest całkiem ładna i posiada niebanalną urodę. Była zupełnie inna niż Beth, która wyglądała jak niepozorny wróbel przy łabędziu, jakim była Taylor, więc kiedy zaproponowała mi drinka, nie odmówiłem.
     Miałem mocną głowę, ale jak zaczynał mi mówić o swoich problemach musiałem wypić przynajmniej kilka kolejek, o ile nie kilkanaście. Nie umiałem się przeć kuszącej propozycji, więc z racji tego, że się zgodziłem na jej "pocieszanie"  musiałem iść  do  jej sypialni.


     Stałem przed wejściem do budynku,gdzie odbywało się after party i starałem się ochłonąć. Mimo posiadania płaszcza trząsłem się z zimna,ale i tak jak głupek stałem na mrozie i wydychałem obłoczki pary. Głównym powodem, że tu stałem była niechęć do przebywania z Avery,która jak na złość leciała do mnie jak ćma do światła,ale także fakt, że Liz gdzieś wyszła. Jeżeli miała wrócić to tylko przez wejście,więc najlepszym wyjściem było czekać tutaj na nią.
   Oparłem się o mur i rozejrzałem się po ulicy. Po drugiej stronie chodnika stał niepozorny Land Rover,czekajcie...Przecież tam siedzi Zayn z jakąś blondynką! Nie dziwiłbym się gdyby po prostu nic nie robili,ale oni się całowali. Wszyscy twierdzą, że ja jestem świnią,a tu Malik w ciemnym zaułku zdradza swoją "ukochaną Beth". To się nazywa sprawiedliwość? Ja kochałbym ją niezależnie od jej humorów,a nie tak jak ten co teraz liże się z jakąś nieznajomą na przednich siedzeniach auta. Biegłbym na jego miejscu pocieszać biedną dziewczynę,szczególnie, że nie będzie jej widział przez kilka najbliższych miesięcy.
    Nie mogę zrozumieć wyborów Lizzy,przecież nigdy bym jej nie zranił,dawałbym z siebie wszystko tylko po ty,aby  się uśmiechnęła i pokazała mi swoje piękne dołeczki,oddałbym pół świata żeby usłyszeć jak przed zaśnięciem szepnie moje imię...Ale niestety to chyba nigdy się nie stanie. Ona woli skończonych idiotów albo nieudaczników,ja nie mam co liczyć na najmniejszą szansę,chociaż byłem zupełnie na innym poziomie w porównaniu do tych dwóch.
   Ale o gustach się nie dyskutuje,nie miałem wpływu na decyzję Ellie. Ona dokonywała wyboru,a ja mogłem jedynie stać z boku,czekając,aż w końcu weźmie mnie pod uwagę...Co ja robię źle? Każda dziewczyna jest moja jak zarzucę loczkami,a ta jak na złość nie chce ulec. Chciałbym być na miejscu Zayna i wykorzystywać każdą spędzoną z nią chwilę,ale niestety Jestem Harrym Styles'em i nic na to nie poradzę,bo gdyby ode mnie to zależało dawno trzymałbym ją w ramionach. Dobra,koniec tego dobrego...
   Zachwiałem się,w końcu byłem pijany miałem prawo. Ruszyłem niezbyt prostym krokiem w stronę samochodu. Usłyszałem jak ktoś na mnie trąbi,ale się nie przejąłem tylko dalej szedłem asfaltem. Szarpnąłem klamkę i za fraki wyjąłem Malika ze środka. Nieświadomy nawet nie zdążył się obronić przed prawym sierpowym prosto w delikatny nos.
-Styles, co ty wyprawiasz?!-trzymał się za twarz i starał się zatamować lecącą krew.-Odjebało ci do końca?!
-Nie wyrażaj się tak do mnie-odpowiedziałem i pociągnąłem wysoko kołnierz płaszcza.-Chcesz jeszcze raz?
-Daj spokój,o co ci chodzi?-oparł się o maskę samochodu,a ja podszedłem do niego i uścisnąłem jego ramię.-Hazza,spokojnie. Jesteś pijany,nie wiesz co robisz...
-Jestem trzeźwy-wydarłem się na cały Londyn.-Chyba ty jesteś zalany,bo nie myślisz racjonalnie. Zdradzasz dziewczynę,o której jeszcze przed godziną mówiłeś, że jest twoim światem...
-Powiesz jej? I co uwierzy ci?-zaśmiał się gardłowo,a ja zacisnąłem dłoń na jego krtani.-No,zabij mnie. Co ci to da? Jeszcze bardziej cię znienawidzi. Tylko trzy osoby w tym ja wiedzą, że ją zdradziłem. Ona nic nie powie-wskazał na blondynkę starającą się mnie odciągnąć.-A tobie ktoś uwierzy? Nie masz dowodów...
-Malik,nienawidzę cię!-wściekły odwróciłem się na pięcie i ruszyłem gdzieś w głąb stolicy klubów.

           Dziwnie się czułem. Źle potraktowałem Harry'ego,ale nie mogłem się powstrzymać. Zachowywał się jak dziecko,wiedział, że Beth tak czy siak mu nie uwierzy. Jestem jej idealnym Zaynem,więc?
   Teraz,żeby głupio nie wyszło, jadę do niej i chcę się z nią pożegnać. Nie mogę być w jej oczach tym złym. Przecież to była tylko niewinna zdradza,kilka pocałunków i szybki numerek na tylnych siedzeniach...Nie wiem co w tym widział Styles,że tak się wkurzył. No tak, traktuję Elizabeth jak mój największy skarb,ale też czasami muszę odreagować.
    Skręciłem w prawo w niepozorną uliczkę i zatrzymałem się przed niewielkim bungalowem,w którym mieszkała Stweart. Zaparkowałem przy chodniku i podbiegłem do drzwi jej domu. Cicho zapukałem,raz,drugi... W końcu otworzyła,była ubrana w porozciągany dres i stary szlafrok.
-Miałam właśnie do ciebie dzwonić... -przepuściła mnie w progu,a ja skorzystałem z zaproszenia.-Przepraszam, że tak wyszłam. Mówiłam ci, że duże imprezy to nie mój klimat...-to było dziwne,bo przez poprzednie dwie godziny świetnie się z nami bawiła.-Poza tym rozbolała mnie głowa.
-Nic się nie stało-dotknąłem jej delikatnego policzka.-To ja przepraszam...-nie wiedziała za co,sam nigdy bym jej nie powiedział, że ją zdradziłem. Nie chcę wyjść w jej oczach na kompletnego dupka ,poza tym jeszcze jej nie zaliczyłem.
-O której macie lot?-zapytała zalewając wielki kubek gorącą kawą.
-Po piętnastej...Może jeszcze zdołam z Liamem i Niallem wpaść do ciebie do pracy, żeby pożegnać się.
-Przecież teraz to robisz-zachichotała i zaczęła mieszać herbatę.-Chyba, że przyszedłeś tutaj w innych interesach...
-Nie,właściwie to dzisiaj chciałem się porządnie pożegnać...
-Nawet,nie myśl, że dzisiaj to zrobimy-wywróciła oczami i chwyciła naczynie.-Nie mam nastroju,jeżeli mamy to robić to tak, żeby było idealnie...To wszystko? No to cześć-wypchnęła mnie najpierw z kuchni,a potem za próg.
   Zostałem sam na wycieraczce i ze zdziwieniem się przypatrywałem się zamkniętymi przede mną drzwiom. Po raz pierwszy ktoś mi odmawiał...Ktoś na kim mi zależy...Coś się ze mną stało? Przecież zawsze znajdował się ktoś na moje skinienie,a teraz? Mam o nią walczyć...? Chyba się jej pomieszało,ale to nie zmienia faktu, że chcę się z nią przespać. Była śliczna i jeszcze w moim typie, ale miała pewnie coś z głową, bo kto odmawia Zaynowi Malikowi?...

  

       Skończyłam przepisywać to co dał mi James. Ktoś wszedł do pokoju, niechętnie uniosłam wzrok i ujrzałam Paynera. Nie spodziewałam się jego wizyty. Podniosłam się z krzesła i podeszłam do niego.
-Payne, co ty tu robisz?-syknęłam wściekła. Jeszcze Ward się dowie, a wtedy zostanę zwolniona w drugi dzień pracy.-Mało ci, że wczoraj narozrabialiśmy?
-Chciałem się pożegnać-nachylił się nade mną, jego oddech muskał drobne włoski na moim karku. Nie miałam sumienia go odpychać, w końcu nie będę go widziała przez kilka najbliższych miesięcy.Wtuliłam się w jego ramiona i głęboko westchnęłam -Ellie...
-Liam,musimy to zakończyć...-odsunęłam się od niego. Nie wiedziałam co robię,ale mój język jak zwykle był za długi.Kiedyś będę żałowała przez moją przypadłość, ale teraz nie czułam się winna.-Wczoraj bałam się, że wszystko wyda... Nie chcę oszukiwać wszystkich w okół. Nie lubię być nieszczera wobec ludzi, których kocham.Musimy z tym skończyć...
-Co ty gadasz?-najwyraźniej był zaskoczony tym co mówię.-Przecież wiem, że mnie kochasz, a ty mi takie teksty odwalasz?!
-Ciszej...-szepnęłam i spojrzałam w jego wielkie oczy pełne gniewu i zdziwienia.-Wróć do Danielle, a o mnie zapomnij. Nie powinniśmy ranić ani jej, ani Zayna.
-Ellen, coś się stało?-nie odpowiedziałam tylko wypchnęłam go za drzwi. Oparłam się o nie i poprawiłam włosy.
    Nie mogłam po sobie poznać, że coś się stało. Musiałam wrócić do pracy, a nie użalać się nad sobą i zadawać sobie nielogiczne pytania. Powiedziałaś, że to koniec,więc koniec. Nie możesz myśleć o nim,masz Malika ,kochasz go,on ciebie też... Następne miesiące przeznaczę na opracowanie swojej logiki i zdecydowanie się kogo kocham najbardziej.
   Miałam już wrócić do pracy kiedy zobaczyłam sms’a na wyświetlaczu iPhone’a należącego do Horana. Był od Paynee;go, który wciąż nie wiedział, że komórka od niedawna należała do mnie.
-„Ellie czasami zachowuje się dziwnie”-przeczytałam na głos i zaraz wzięłam się za odpowiedź.




Od autorki: Rozdział dedykuje Malinie, która jest gucha i ja jestem gucha, więc sb wyobraźcie jak wygląda nasza rozmowa na skajpaju xd <3 


Nie będę się rozpisywać, bo nie mam siły xd
Następny jak dobrze wyjdzie dwa dni. 

1 czerwca 2012

|26|

      Rozciągnęłam się na łóżku i delikatnie się uśmiechnęłam. Był piękny nowy dzień, leżałam w wygodnym łóżku czerpiąc radość z promieni muskających moją skórę. Poczułam czyjś dotyk dłoni na policzku, a zaraz potem na karku. Czyli jednak to się zdarzyło naprawdę... Spędziłam noc z moim byłym w jednym łóżku będąc jednocześnie w związku z innym...Ellie,czy ty kiedykolwiek myślisz? Oczywiście, że nie.
   Odwróciłam się twarzą do Payne'a i musnęłam delikatnie jego wargi.
-Dzień Dobry-uniósł zniewalająco kąciki ust,położyłam drobną dłoń na jego torsie i delikatnie przygryzłam wargę. Znowu chciałam się wkopać,ale uratowała mnie godzina wyświetlona na zegarku stojącym na etażerce.
-Mój boże, już za piętnaście ósma-wyplątałam się z kołdry ignorując fakt,że nie mam nic na sobie. Rzuciłam się w kierunku szuflad, przerzucałam wieszaki w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego na pierwszy dzień w nowej pracy. Zdecydowałam się na gorset z zamkiem zamiast bluzki, spódnicę z koronki i skórzaną kurtkę w kolorze cynamonu otufit. James kazał mi nie przychodzić w trampkach, więc chwyciłam platformy ze skóry w podobnym odcieniu co narzuta. 
-Ty też się ubieraj, najprawdopodobniej zaraz będzie tu Zayn-szatyn niechętnie podniósł się do pozycji siedzącej, kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem. Powoli naciągnął spodnie, a ja w tym czasie zdążyłam się umyć, uczesać i ubrać w przygotowane ubrania, dobierając przy tym subtelną biżuterię. 
     Zbiegłam po schodach,o mało się nie zabijając, pożegnałam Liama przelotnym pocałunkiem i wyrzuciłam go tylnymi drzwiami, bo słyszałam już odgłos silnika przed domem. Jak się spodziewałam był to Malik. Zapukał, a ja wpuściłam go do środka i odebrałam od niego bukiet intensywnie czerwonych róż z białymi końcami. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, spojrzał na mnie i po głębokim wydechu rzekł:
-Beth, przepraszam-nie wytrzymałam i rzuciłam się mu na szyję.Zatoczył się,ale złapał równowagę,ukrył twarz w moich włosach i otulił mnie ramionami. Świat  na moment się zatrzymał tylko dla nas istniała ta chwila. Kochałam go tak samo mocno jak Payne'a, ale jest tyle rodzai miłości ilu ludzi. Po stopniach zeszła moja siostra w swoim granatowym pulowerze-nieodłącznej części mundurka. Wyminęła nas oznajmiając:
-Dzisiaj nocuję u cioci Sylvii, więc wracaj,o której chcesz-zamknęła drzwi zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, popatrzyłam na bruneta i subtelnie się uśmiechnęłam.
-Kocham cię-usłyszałam,kiedy spojrzeliśmy sobie w oczy.-Niezależnie od wszystkiego. Nieważne ile tysięcy kilometrów będzie nas dzielić, ja cały czas będę przy tobie,wciąż cię kochając.
-A dzwonić już nie będziesz?-zażartowałam.
-To pytanie retoryczne-pocałował mnie w nos i odgarnął mi grzywkę z oczu.-Nawet na skajpaju będziemy mogli rozmawiać.
-Muszę założyć sobie konto-zerknęłam na zegar w kuchni i się przeraziłam.-Mógłbyś mnie podwieźć do pracy?
-Jestem do twoich usług-posłał mi olśniewający uśmiech i zaprowadził mnie do auta.

       
         Spojrzałem na nią z czułością. Siedziała mi na kolanach cały czas poprawiając krótką sukienkę, którą wczoraj dla niej wybrałem. Założyłem niesforny pukiel włosów za jej ucho,a ona nieśmiało się uśmiechnęła. Była taka rozkoszna,mała dziewczynka w wielkim świecie. Zauważyłem, że Liam odkąd Ellie przyszła na after party po Brit Awards, nie zwraca uwagi na Danielle, z której powinien być dumny. Zamiast patrzeć na śliczną dzisiejszego wieczoru Dani,wlepiał swój wzrok w moją dziewczynę,która co jakiś czas odwzajemniała spojrzenie lekko się rumieniąc. Nie wiem o co im chodziło, ale jak ja się przyjaźniłem z Beth to, też mieliśmy swój mały sekret. Payne się wtedy nie wtrącał, więc teraz też nie zamierzałem tego robić.
   Ucałowałem kawałek skóry za uchem,a ona zachichotała. Kątem oka dostrzegłem, że JilggyPuff lekko się napina, kiedy zacząłem ją całować. Nie wiem o co mu chodziło, pewnie znowu "zachowujemy się nieodpowiednio".
-Chcecie jakiegoś drinka?-zapytał wstając z krzesła. Harry i Lou siknęli głowami, byli już tak zalani, że przybijali sobie piątki, nie  byłoby to dziwne, gdyby nie stali na głowach, na stole. Sam też wypiłem kilka kieliszków szampana, ale nie jakieś trzydzieści-jak w przypadku tych dwóch. Elisabeth odsunęła się ode mnie na kilka centymetrów i uważnie przyjrzała.
-Coś nie tak?-zapytałem,a ona tylko pokręciła przecząco głową. Przygryzła wargę i spojrzała na czubki swoich butów. Coś ją gryzło,ale nie chciała mi tego wyznać,każdy ma jakieś sekrety.
    Przed dalszym dręczeniem jej pytaniami,uratował ją Ed. Poprosił ją do tańca,zanim się zgodziła popatrzyła na moją minę. Wzruszyłem ramionami, a ona zeszła mi z kolan, poprawiła jeszcze pomarańczową sukienkę i ruszyła z Sheeranem. Rudzielec chwycił subtelnie ją w tali, bo jakby spróbował zjechać dłonią trochę niżej, zabiłbym. Tak, jestem o nią zazdrosny. Kto by nie był? Była, przecież moją wielką miłością,więc sobie nie myślcie, że szybko mi się znudzi, o ile w ogóle coś takiego przejdzie mi przez głowę. Zerknąłem na Louis'ego, który już ledwo stał, ale wciąż pił kolejne kieliszki "mało szkodliwego" trunku. Ciekawiło mnie jak wielkiego kaca, będą mieli jutro.
-Widziałeś gdzieś Liama?-Danielle nagle się pojawiła tuż przede mną.- Miał iść po jednego drinka, a nie ma go do teraz.
-Niee-pokręciłem głową i skierowałem swój wzrok na miejsce gdzie przed chwilą bujała się Beth, ale jej samej już tam nie było. Sheeran teraz stał przy barze i rozmawiał z Olly'm Murs'em. Niewiele myśląc podszedłem do niego ignorując fakt, że zostawiam samą Peazer. Dosiadłem się do nich i zamówiłem jeden Manhattan.
-Vas happenin', Zayn?-zażartował czerwonowłosy.
-Widziałeś gdzieś Elizabeth?-wlepiłem w niego wyczekujące spojrzenie, ale nie doczekałem się odpowiedzi.-Dobra, nie przeszkadzam wam.
    Sprawdziłem praktycznie każdy zakątek,pytałem nawet ochrony czy jej nie widzieli, ale tylko rozkładali bezwładnie ręce. W końcu po straceniu kolejnych dwudziestu minut, dałem za wygraną. Dosiadłem się do Nialla i zacząłem się obżerać muffinkami.


      Uścisnęłam dłoń Ed'a i spojrzałam w jego niesamowicie niebieskie oczy. Położyłam dłoń na jego ramieniu i pewnie się uśmiechnęłam. Cały czas się rozglądałam w poszukiwaniu Payne'a, chciałam znów móc z nim porozmawiać o wczorajszej nocy i o tym co będzie dalej z Nami. Z treści smsa jakiego dostałam przed kilkoma minutami, dowiedziałam się, że za jakieś trzy minuty miałam pojawić się w toalecie. Liam wszystko zaplanował, Sheerana, który mnie zaprosił do tańca tak, żeby Zayn niczego nie podejrzewał jak i chłopaka, który miał poflirtować z Danielle.
-Nigdy nie myślałem,że będę kryć Jilggy'ego Puff'a w potajemnych randkach...-zaczął,ale ja milczałam odliczając minuty bujając się w rytm rytmicznej piosenki. Kontynuował swój monolog,ale ja go nie słuchałam. Liczyły się dla mnie wskazówki jego zegarka. Kiedy dostrzegłam, że jest już 1:45 pożegnałam się z rudzielcem i ruszyłam w stronę łazienki cały czas spoglądając czy ktoś nie idzie za mną.
    Chwyciłam gałkę i szybko ją przekręciłam. Jeszcze jedno spojrzenie i byłam pewna,będziemy tu sami, nikt nam nie przeszkodzi. Całe wnętrze pomieszczenia było spowite ciemnością, zza ściany wyłoniła się wysoka postać, uśmiechnęłam się mimowolnie. Oparłam się o zamknięte drzwi i nacisnęłam guzik blokujący zamek.
-Tęskniłam-mruknęłam zarzucając ręce na jego szyję.- Nie chcę tej nocy odejść od ciebie na centymetr...
-Przestań gadać-ucałował moje obojczyki,a ja wskoczyłam na niego obejmując ciasno nogami. Zatoczyliśmy się, posadził mnie na marmurowym blacie i zrzucił ze mnie granatowy żakiet,a ja zajęłam się rozpinaniem malutkich guzików kamizelki.-Na pewno,chcesz...?
-Nie zadawaj pytań retorycznych-odpowiedziałam i oparłam się na wielkim lustrze, które lekko zadrżało.
          Uśmiechnęłam się łobuzersko i mocniej do niego przywarłam. Jego koszula luźno na nim wisiała,a ramiączka mojej sukienki dawno już opadły. Wplotłam dłonie w jego gęste włosy lekko przycięte na okazję gali. Brakowało mi jego loków, ale i tak cieszyłam się, że mogłam mieć pomiędzy palcami pukle jego aksamitnych włosów. Nasze oddechy przyspieszyły,byliśmy już tak blisko. Ucałował najpierw moje ucho, potem schodził coraz niżej, szyja, obojczyki, a ręką objął moją pierś. Odchyliłam głowę do tyłu i jęknęłam, powoli we mnie wchodził. Umierałam w tej chwili z czystej rozkoszy, nie musieliśmy się śpieszyć...
-Liam,nie przestawaj-wbiłam mu paznokcie w kark,a on jeszcze mocniej mnie przyciągnął. Uśmiechnął się szelmowsko i zaczął to robić szybciej. Byliśmy prawie u szczytu kiedy, ktoś zapukał.
    Oderwaliśmy się od siebie i w ekspresowym tempie zaczęliśmy zakładać na siebie ubrania. Ręce mi się trzęsły... Co jeśli to Zayn albo inny z chłopców? Jestem genialna, kto normalny zdradza swojego partnera w ciasnej toalecie, jeżeli on jest kilkadziesiąt metrów dalej. Zaczęłam brać urywane oddechy, ale ręka Payne'a na moim nagim ramieniu trochę mnie uspokoiła. Posłałam mu szybkie spojrzenie i stwierdziłam, że z rozczochranymi włosami wygląda niesamowicie seksownie. Miałaś myśleć racjonalnie,więc teraz cała piątka znika z twojego umysłu, lecz zanim opuściłam łazienkę namiętnie pocałowałam Paynee'go.


Od autorki: Przepraszam, że nie dodałam tej notki wczoraj,ale jakoś tak...Otworzyłam album ze zdjęciami i przypominałam sobie dzieciństwo <3 Może jak zrobię skany to wrzucę jakąś fotkę z okresu kiedy byłam jeszcze ładna xd
Dziękuję osobą, które to czytają to <3 Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy <3