28 marca 2012

|16|

      Wróciliśmy już z gali i teraz wszyscy na mnie czekali. Bycie na tak dużej imprezie było niesamowitym doświadczeniem, tyle sławnych ludzi w jednym miejscu. Chłopcy nie występowali tylko czekali za kulisami i nabijali się razem ze mną z szybko mówiących Włochów. Oczywiście nic nie rozumiejąc z tego co mówią. Nawet jeżeli się nie pokazywałam dłużej niż dziesięć minut Zayn kazał mi się wystroić jak na bal debiutancki. Zakręciłam kurek z ciepłą wodą i otuliłam się ręcznikiem, osuszając mokrą skórę. Ubrałam się w ciepły sweterek w cętki, skórzane spodnie,ciężkie botki,szalik z grubej włóczki i skórzaną kurtkę. Może nie wyglądałam olśniewająco,ale przynajmniej czułam się w tym wygodnie >>link do otufit'u<<. Założyłam jeszcze ciepłą czapkę z pomponem i dołączyłam do zniecierpliwionych przyjaciół z przepraszającą miną. Doszłam do wniosku, że skoro i tak lecimy prywatnym samolotem do Londynu to nie trzeba było się śpieszyć jak zawsze. Chyba się pomyliłam widząc lekko zagniewaną minę tatusia,ale on mi wszystko wybaczy tylko zatrzepoczę rzęsami. Tak,wiem owinęłam go sobie w okół palca,ale nie sposób było...Koniec nie będę go wykorzystywać,ale to ostatni raz. Podeszłam do niego i wsunęłam rękę w tylną kieszeń jego rurek i łobuzersko się uśmiechnęłam,a on tylko głośno wypuścił powietrze.
-No to jedziemy-mruknął i objął mnie w tali. Opuściliśmy apartament i zeszliśmy do już zapakowanego samochodu. Jeszcze raz spojrzała na te uliczki i uśmiechnęłam się pod nosem.


         Była już dwudziesta trzecia i dopiero teraz wróciłam do domu. Zsunęłam buty w korytarzu i zapalając wszędzie światła doszłam do kuchni. Uchyliłam lodówkę i zajrzałam do środka...Znalazłam jedynie mleko z przekroczonym terminem ważności i jakiś keczup... No czyli na kolację wszemramy sobie krakersy z keczupem. Wyjęłam z szafki nad blatem wielkie opakowanie kruchych ciastek i zalałam je litrem keczupu. Zjadłam to tylko,aby zaspokoić pierwszy głód. Zmęczona położyłam się na sofie i przymknęłam oczy. Nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok. Brakowało mi Pauline w tym niedużym domku na przedmieściu. Mała pewnie teraz słodko spała w rodzinnym domu Liama w Wolverhampton ponad sto mil stąd. Usiadłam i oparłam głowę o zniszczone oparcie kanapy. Spojrzałam na sufit z zaciekami w niektórych miejscach... Pomyśleć, że wolałam tą ruinę od rodzinnego domu,w którym mieszka teraz ciocia Sylvia. Znudzona położyłam nogi na szklanym stoliku zawalonym mnóstwem talerzy i czasopism. Niedługo powinnam się wziąć za sprzątanie i remont...Ale skąd wezmę pieniądze na farbę i inne rzeczy potrzebne do odmalowania ścian? Jeszcze trochę będę musiała odłożyć. Podniosłam się z sofy i zajrzałam do lodówki. Wciąż nic nie ma... Sprawdzę za pięć minut to może będzie. Zegar na mikrofalówce wskazywał piętnaście po dwunastej. Chyba nieodpowiedni moment na dzwonienie do Liama i proszenie go, żeby przyszedł do mnie się przytulić...Czyli trzeba do niego pojechać! Wsunęłam botki na zmęczone stopy i ubrałam się w kurtkę. Zamknęłam dom i skierowałam się w stronę najbliższego przystanku. Tylko gdzie oni teraz są? W swoim kompleksie czy znowu w hotelu? Wyciągnęłam już ledwo działającą motorolę i wybrałam numer Malika.
-Siema, stęskniłaś się za mną, że dzwonisz?-powiedział śmiejąc się. W tle można było usłyszeć głośną muzykę.
-Chciałam do was spaść,ale nie wiem gdzie jesteście...-powiedziałam stojąc przy wysokim metalowym słupie.- Co wy tam robicie, że jest tak głośno?
-A mała imprezka i wbijaj-po chwili podał mi adres. Rozłączyłam się i doszłam do wniosku, że żaden z nocnych autobusów nie jeździ w tamtą stronę. Trzeba będzie się przejść,bo na taksówkę mnie nie stać. Payne'a nie będę tutaj fatygować,bo uzna mnie za jakąś sirotę,która nawet nie może sama przejść kilku mil. Poprawiłam czapkę i ruszyłam szybkim marszem w stronę wyznaczonego miejsca.

      Stanęłam w progu apartamentu chłopców. Przywitała mnie głośna muzyka, wielki bałagan i kilka zalanych dziewczyn walających się po podłodze. Ominęłam je uważając,żeby nie nadepnąć na ich kończyny i weszłam do salonu. Lou i Niall przebrali się w jedną wielką zebrę i tańczyli jak powaleni. Kątem oka zauważyłam jak Zayn bawi się w DJ'a i macha mi na przywitanie. Dosiadłam się do samotnego Payne'a siedzącego przy barku.
-Cześć, kochanie-cmoknęłam go w policzek,a on zrobił wielkie oczy.- Nie cieszysz się, że przyszłam?
-Cieszę,ale co ty tu robisz?-posłał mi nieśmiały uśmiech.-Myślałem, że jesteś zmęczona i wolisz się położyć...
-Nie mogłam znieść tej pustki w domu, uzależniacie mnie-nalałam sobie pepsi i spojrzałam na niego.- Brakuje mi trochę Pauline,ale wy mi ją zastępujecie...Ale czemu się nie bawisz z resztą? To, że jesteś tatusiem nie oznacza, że nie możesz się dobrze bawić!
-Ja nie piję, a jakoś na trzeźwo nie widzę niczego zabawnego w skakaniu po stole w stroju zebry...
-No daj spokój rodzice też muszą się kiedyś zabawić!-mówiąc to chwyciłam Jacka Danielsa i upiłam łyk, podsunęłam mu pod nos butelkę. Chwilę się wahał,ale chwilę później pociągnął z gwinta. Uśmiechnęłam się pod nosem i rozejrzałam się po pokoju. Hazza wyraźnie przyglądał mi się, zdałam sobie sprawę, że Avery siedzi mu na kolana i całuje go po szyi zostawiając coraz to nowe malinki. Poczułam lekkie ukłucie zazdrości, on to wiedział,więc tylko szelmowsko się uśmiechnął i zanurzył język w karminowych ustach siostry Niall'a. Przygryzłam wargę i spojrzałam na już pijanego JiggyPuff'a. Skoro Harry tak sobie pogrywa to czemu ja miałabym tak nie postąpić? Pogłaskałam po policzku mojego chłopaka i zwinnym ruchem wskoczyłam na stół. Liam zaraz do mnie dołączył,a Malik zaczął wiwatować. Puścił znaną piosenkę Sexy And I Know It,a ja zaczęłam się ocierać o krocze mojego partnera.
-Teraz to na pewno będą dzieci-krzyknął uradowany Horan.-Mamuśka, dawaj czadu!
 Zaśmiałam się gardłowo i spojrzałam na zobojętniałego Styles'a. Niemożliwe, że go to nie ruszało,skoro wcześniej stroił miny na gali, że dotknęłam kolana mojego ukochanego. Przymrużyłam oczy i niby przypadkiem ześliznęłam się ze stołu. Brunet zerwał z siebie słuchawki i do mnie podbiegł,ale szatyn z kręconymi włosami nawet nie odwrócił wzroku od atrakcyjnej blondynki. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zapewniłam Zayn'a, że nic mi nie jest.
-Na pewno?-upewnił się podając mi rękę,abym wstała.-Po pijaku nie najlepiej się zachowujesz...
-Nie wypiłam dużo,lepiej zajmę się nim-spojrzałam na mojego chłopaka,który teraz udawał koguta.- Pewnie i tak zaraz zaśnie...
-Nie jestem tego taki pewien...-posłał krzywe spojrzenie swojemu kumplowi, nie patrzyłam już na Liama,ale na Harolda.- Jak go odprowadzisz do pokoju to przyjdź tutaj, musimy pogadać.
  Nie wnikałam na jakie tematy chce ze mną rozmawiać,ale to nie miało znaczenia,bo Payne osunął się na podłogę,rzuciłam się,aby go osłonić przed bolesnym upadkiem na panele. Udało mi się złapać go w ostatnim momencie inaczej trzeba by było odwiedzić szpitala. Uwiesił mi się na ramieniu,a ja ledwo utrzymując równowagę zaprowadziłam go do sypialni. Ułożyłam go na łóżku i przysiadłam obok niego.
-Przepraszam, że cię upiłam-mruknęłam,ale on już słodko kimał. Nie wiedziałam, że tak działa na niego alkohol. Musnęłam wargami jego policzek i odgarnęłam włosy ze spoconego czoła. Wyglądał tak słodko, z resztą jak zawsze,ale teraz był taki bezbronny...Zayn z tobą chciał pogadać,więc nie możesz siedzieć tutaj w nieskończoność. Podniosłam się i skierowałam w stronę kącika DJ'a. Brunet uśmiechnął się na mój widok i zdjął słuchawki. Wskazał ręką balkon,a ja posłusznie za nim podążyłam.Odgarnęłam włosy na plecy i spojrzałam na jego miły wyraz twarzy.
-No to o czym chcesz gadać?-zapytałam opierając się o barjerkę.
-Czy ty coś czujesz do Harolda?-zrobiłam wielkie oczy i zaczęłam obserwować każde zagięcie na moich skórzanych botkach. Moje policzki płonęły,a wzrok Malika coraz z większą natarczywością sprawiał, że chciałam wybuchnąć płaczem. Czy to tak widać? Przygryzłam wargę i spojrzałam na cierpliwą twarz Muzułmanina i wtuliłam się w jego ramiona.

   Od autorki: przy was nie można mieć swojego zdania,noo! xd Jak mówię, że nudny to jest nudny. Ogólnie zmieni się trochę w najbliższych rozdziałach,będą wahania nastroju,uczuć i wszystkich innych emołyszns.
Rozdział dedykuję KAŻDEJ  osobie,która to czyta. <3 ( nawet tym co nie komentują,bo kocham każdego czytelnika)
Jestem wymęczona jakimiś głupimi testami,arkuszami,bieganiem i żebraniem za Kevinami dla @m_franka. Jeszcze się oblałam czekoladą ze Starbucks'a. xdd i ogólnie na testy szłam w białej koszulce w brązowe ciapki. xd NO I ALEX ITS TIME TO GET UP,BITCH!
Jak wrócę do szkoły to zrobię filmik dla wszystkich czytelników i osobny dla mojej @maaalinax3 @m_franka @miyu_xd. <3 No i nie zapominajmy o mojej DALEX. <3
Następny w weekend,bo jestem wykończona.

25 marca 2012

|15|

     Poprawiłam na nosie okulary należące do Zayna,który łaskawie mi ich użyczył. Wracaliśmy właśnie ze Szwecji,gdzie nabawiłam się lekkiego kataru, przez długi wieczory spacer z moim chłopakiem. 
     Teraz znajdowaliśmy się na lotnisku we Włoszech. Dziś wieczorem miała się odbyć gala,na którą zostałam zaproszona wraz z chłopcami. Bałam się trochę zetknięcia ze światłem fleszy i mnóstwem fanek,ale wiedziałam,że Liam będzie stał obok mnie i wspierał trzymając za rękę. Zdjęłam ciepły szalik i schowałam go do torby. Nie przyda mi się tutaj skoro jest ponad 18 stopni.  Piątka chłopaków ruszała się tak ociężale, że nawet ja pchając ich bagaże byłam w stanie ich wyprzedzić. Za mną szła Mari i Avery,które dyskutowały o czymś dotyczącym plaży i bikini,którego nie wzięły. Wywróciłam teatralnie oczami. Pójdą się opalać,już to widzę jeszcze dzisiaj o 21 wracamy do Londynu,a jutro po raz kolejny do Paryża. Miałam już rozpracowany grafik całego One Direction na najbliższy miesiąc. Musiałam przyznać, że najlepsze lata swojego życia spędzają ciężko pracując i podróżując po całej Europie jak i Ameryce Północnej,ale oni to kochali. Robili to nie tylko dla pieniędzy,ale też dla swojej przyjemności. Wyszliśmy z przyjemnie chłodzącego terminalu na ulicę pełną taksówek i rozszalałych Włoszek. Na szczęście ochroniarze starali się nam pomóc dotrzeć bezpiecznie do wielkiego vana,ale i tak nie obyło się bez wyrwania kilku włosów i ciągnięcia za rękawy. Przyzwyczajałam się powoli do takich zdarzeń,a całe One Direction było już oswojone z takim zachowaniem Directionerek. Wsiadłam na tylne siedzenie,a na mnie rzucił się Malik przygniatając swoim zadkiem.
-Ooo wszyscy na Liz!-krzyknął Lou i rzucił się na mnie.-Tulimy!!!
-Nie mam zamiaru się do was tulić,bo przygniatacie mnie i zaraz będziemy musieli zajechać do szpitala!
-Będziesz rodzić?-zapytał zdziwiony Niall.- Muszę być przy porodzie!
-Nie, nie będę szła na porodówkę,ale na ostry dyżur,bo tak mnie połamiecie!-starałam się ich zepchnąć,ale po chwili cała piątka siedziała na moich kolanach i przytulała wyrywając głowę z barków.-Weźcie to boli, bo żaden z was nie zostanie matką chrzesną!
-Liam, nie pozwól jej tak mówić!-sprzeciwił się Malik posyłając mi zniewalający uśmiech.- Obiecałeś mi!
-Jak mogłeś mi to zrobić?-zapytałam waląc Payne'a w ramię.- Ja o niczym nie wiedziałam!
-Ja nie wiedziałem, że jesteś w ciąży!
-Nikt nic nie wie...-zamyślił się Harry,którego starałam się ignorować, też mnie obejmował,co sprawiło, że byłam lekko zakłopotana.- Bawimy się w polityków?
-Jesteśmy na miejscu-usłyszeliśmy lekko piskliwy głosik siostry Nialla,która nie odzywała się do mnie od feralnej imprezy. Wysiedliśmy z auta, co chyba raczej wyglądała jak wyczołgowywanie się,bo Louis zaczął rzucać się na siedzenia z tyłu,aby wziąć swoją torbę. Podczas grzebania na tylnym siedzeniu jego spodnie lekko zjechały z tyłka,a ja wybuchłam głośnym śmiechem. Złapał się za pośladki udając, że się lekko zarumienił. Chwyciłam wielką torebkę,którą dobrał mi dzisiaj brunet i skierowałam się do lobby. Podciągnęłam cały czas opadający rękaw swetra...Czemu nie założyłam głupiego topu, przynajmniej nie musiałabym się martwić, że zaraz wszyscy zobaczą mój stanik. Stanęłam przy wielkiej skórzanej sofie i zaczekałam,aż mój chłopak wszystko załatwi przy kontuarze. Dołączył do mnie Muzułmanin i pociągnął mnie za kaszmirowy rękaw, robił mi to oczywiście na złość.
-Zayner, ja cię zaraz walnę w piękną buźkę jeżeli jeszcze raz zrobisz to-nerwowo poprawiłam sweterek wściekle patrząc na mojego stylistę.- Czemu ja się zgodziłam to założyć? Nie dość, że mi gorąco to ze mnie spada.
-Ale zobacz jaki jest efekt-pchnął mnie w stronę lustra na całą ścianę i z głupim uśmiechem zaprezentował stylizację.- Ten kolor podkreśla twoje szarozielone oczy,a te spodnie maskują niedoskonałości twoich nóg...
-Ona jest idealna,a trochę krzywe kolana dodają jej uroku-Payner stanął za mną i przytulił zakładając ręce na moim brzuchu.-I jeżeli ci się coś nie podoba twój problem.
-Dobra, nie będę się z tobą o ideały kłócił, tatuśku!-klepnął go w łopatkę i poszedł do Mari.
-Naprawdę nie mam prostych nóg?-zapytałam z cieniem smutku w głosu.- Przez osiemnaście lat uważałam, że mam ładne kolana,a teraz...
-On w każdym znajdzie wadę,oprócz w sobie-położył głowę na moim ramieniu i spojrzeliśmy na nasze odbicia w lustrze. Byłam tylko kilka centymetrów od niego niższa,więc nie mogłam sobie pozwolić na dziesięciocentymetrowe obcasy,bo wyglądałabym przy nim jak jakiś wielkolud i tak byłam wyższa od naszego kochanego głodomora. Uśmiechnęłam się do naszych klonów i odwróciłam się , aby pocałować mojego ukochanego,ale kiedy dzieliły nas milimetry podbiegł Louis i Hazza ze swoimi telefonami puszczając Sorry For Party Rocking. Zachichotałam i przyłączyłam się do dziwnego tańca, JiggyPuff przez chwilę się opierał,ale chwilę potem tańczył razem z nami.
-Szuuuflin!-krzyknął Irlandczyk i zaczął chodzić w miejscu.-Jeszcze raz to puść!
-Chłopaki, my idziemy na górę się przebrać,a wy się trochę pokompromitujcie-moja kuzynka pociągnęła mnie za nadgarstek wyrywając z szczęśliwej grupki .- A ty musisz się lepiej ubrać na ten klimat.
  Nic nie powiedziałam tylko spojrzałam tęsknym wzrokiem na One Direction. Zaraz do nich wrócisz-pocieszyłam się. Stalowe drzwi zasunęły się,a my skierowaliśmy się na trzecie piętro. Chwilę pobłądziłyśmy szukając naszego pokoju,ale w końcu znalazłyśmy się minimalistycznym wnętrzu apartamentu. Chwyciłam walizkę należącą do mnie i położyłam ją na łóżku.
-Masz jakieś bikini?-zapytała Miyu grzebiąc w swojej torbie.-Ja kompletnie zapomniałam,a ty pewnie i tak nie masz zamiaru się opalać chyba, że w pełnym ubraniu.
-Zayn, pewnie mi jakieś dwa komplety wpakował tylko muszę to znaleźć-zaczęłam przekładać koszulkę za koszulką w poszukiwaniu kilku skrawków materiału. Znalazłam strój kąpielowy pod stosem spodni i spódnic,w których na pewno nie będę chodzić. Podałam Mari najbardziej kolorowy,a sama wzięłam sobie skromny czarny. Do niego dobrałam ogromną lnianą koszulę i spodenki khaki. Na nadgarstkach zostawiłam tylko brzęczące złote bransoletki,które przełamywały nudę w otuficie. Na stopy wsunęłam czarne sandałki, na nosie wciąż miałam okulary Malika, które rano mi pożyczył. Nie czekając na brunetkę zeszłam do lobby, gdzie spotkałam wciąż tańczących do utworu duetu LMFAO. Uśmiechnęłam się pod nosem i wskoczyłam na plecy mojego chłopaka,ale po chwili się zsunęłam,bo nie chciałam go udusić.
-Będę mogła cię gdzieś dzisiaj porwać?-złapałam go za ręce i spojrzałam mu głęboko w oczy.- O ile to nie będzie kolidowało z galą...
-Dzisiaj po dobroci tatuśka, mamie nie oddamy!-krzyknął Lou wyłączając muzykę.- Jest próba występu,a nie wywiady,więc nie może się spóźnić!
-Odprowadzę go za godzinę-zrobiłam słodkie oczka.-Malik, pomóż mi!
-A co ja mogę?-rozłożył bezradnie ręce.- Proś eks mamuśkę.
-Niall!-podbiegłam do blondyna,który stał teraz przy wielkim stole kradnąc zielone jabłka z plastiku.-Zgadzasz się, żebym wzięła na godzinę Liama? Oddam go na czas.
-Dobra,ale wracasz tutaj za 59 minut i 55 sekund!-posłał mi szeroki uśmiech,a ja serdecznie go wyściskałam.
-Kocham cię, normalnie!-wypuściłam go z objęć.- I tak na przyszłość te jabłka są z plastiku lub papieru,więc ich nie jedz!-pomachałam mu i wróciłam do Payne'a.
-Idziemy!-ucałowałam go w policzek.-A ty Lou, musisz się się z tym pogodzić.
-Zemszczę się na tobie,więc radzę ci nie zasypiać w mojej obecności!-krzyknął nam na pożegnanie.
-On i tak mnie obroni-puściłam do niego oko i mu pomachałam.
    Wyszliśmy na pięknie oświetlaną ulicę otoczoną z każdej strony domami jakby nie z tej epoki. Jedyną nowoczesną rzeczą był tutaj hotel, w którym się zatrzymaliśmy. Trzymając się za rękę ruszyliśmy chodnikami wybrukowanymi kamieniami. Słońce świeciło nam prosto w oczy,więc zaczęłam iść tyłem.
-Co ty robisz?-zapytał śmiejąc się ze mnie.-Uważaj latarnia!
-Idę, nie widać?-ominęłam przeszkodę,przed którą ostrzegał mnie Payner.- Nie lubię słońca, szczególnie jak mi świeci prosto w twarz,a ja zapomniałam kremu z filtrem powyżej 60.
-To jak ty się opalasz na plaży?-teraz razem ze mną kierował się tyłem.
-Nie robię tego, chyba, że w ubraniu-posłałam mu szeroki uśmiech.-Ale dzisiaj zrobię wyjątek jak ze mną pójdziesz, mamy jeszcze jakieś pięćdziesiąt minut.
   Zgodził się i pobiegliśmy w stronę szumiącego morza. Zachowaliśmy się jak małe dzieci widzące piasek po raz pierwszy w życiu. Turlaliśmy się i wpychaliśmy w najgłębsze miejsca przy brzegu. Byłam całą mokra, on też,ale to nam nie przeszkadzało wciąż chlapać się słoną wodą. Skończyło się na tym, ze zabrałyśmy jakiejś siedmioletniej fance pistolety na wodę i zaczęliśmy do siebie strzelać. Niestety wszystko co dobre się szybko kończy,więc po chwili musieliśmy już wracać,bo inaczej Horan wściekłby się na mnie i zjadłby papierowe jabłko.

Od autorki: jak obiecałam dodaję dzisiaj,chociaż wolałabym jutro. Ogólnie nic szczególnego się nie dzieje, znowuuu! Mama dzisiaj  beznadziejny dzień,cały czas płaczę,matka by przeze mnie straciła wzrok i miałam się uczyć głupiego wiersza i biologii.A co robię ? Dodaję rozdział.
Następny jak będzie wyrobicie się z 15 komentarzami do środy/czwartku.

23 marca 2012

|14|

      Wtuliłam się w ramię mojej kuzynki i pociągnęłam nosem. Czułam się beznadziejnie...Wiedziałam, że postąpiłam źle i teraz powinnam iść do Liama i prosić go na kolanach o wybaczenie,niestety moja duma zwyciężyła.Spojrzałam beznamiętnym wzrokiem na miejsce gdzie rzucił się na mnie Harry. Wzdrygnęłam się; jak ja mogłam być taka głupia?
-Teraz powiedz co tutaj zaszło...Nie chcę oficjalnej wersji tylko twoją-powiedziała Mari patrząc na mnie sowimi ,wielkimi prawie czarnymi oczami. Była bardzo podobna do Zayna, nie tylko z wyglądu,ale też charakteru. Oboje mnie wspierali na każdym kroku i starali się, żebym wciąż była na powierzchni.-No czekam...
-A co chcesz wiedzieć? Po tym jak zaczęliście się godzić, ja wróciłam do pokoju,a tam napadł mnie napalony Hazza-powiedziałam wzruszając ramionami.-To wszystko.
-Dobrze wiem, że jeżeli by ci się nie podobało co zrobił Harold znowu użyłabyś kolana... Czujesz coś do niego?
-To jest skomplikowane...Liama kocham szczerą miłością,a do Styles'a czuję tylko chemię. Silną,ale to nic nie znaczy... Co prawda dziwnie reaguje na jego dotyk,ale to chyba normalne...
-Dziewczyno, ty chyba po raz pierwszy postąpiłaś nieroztropnie... Ale czemu w takiej poważnej sprawie?
-Nie wiem-przygryzłam wargę i ponownie wybuchłam spazmatycznym płaczem.- Nienawidzę siebie, przynieś czekoladę!
-Nie, bo będziesz nie dość, że brzydka to jeszcze gruba!-sprzeciwiła się.
-Trudno, ja potrzebuję czegoś słodkiego...
-Mam ci Zayna przyprowadzić?!-zaprotestowała,a ja wybuchłam głośnym śmiechem.-Aaa, nie Payne'a też ci nie przyniosę, ale pewnie zaraz sam przyjdzie...
 Usłyszeliśmy jakiś szmer za drzwiami. Podniosłam się z podłogi i spojrzałam pytająco na Miyu. Nie wiedziałam czy otwierać i przeżyć szok ile osób słuchało rozmowy, czy po prostu sprawdzić czy Paynee stoi przed drzwiami. Płomień nadziei wybuchnął kiedy przekręciłam gałkę. Uchyliłam drzwi i wyjrzałam niepewnie. Cała nadzieja zniknęła kiedy ujrzałam Malika.
-Mogę ci zabrać moją dziewczynę i oddać twojego chłopaka?-zapytał zerkając na Mari,która wesoło zachichotała.
-Ja nie mam chłopaka-powiedziałam chłodnym tonem.-Nawet jeżeli mam, to jaki jest sens z nim być skoro i tak mój partner mnie nie kocha?
-Twój "partner" jak to określiłaś chce ci coś powiedzieć...-wciąż nie odrywał wzroku od mojej kuzynki.- I ty zapewne też.
-Jaką masz pewność? Chcę iść spać i jeżeli chce ze mną rozmawiać to będę jeszcze czekać dziesięć minut potem idę się myć i spać.
-Liam, choć tu z nią nie da się gadać!-brunet wywrócił oczami i wyciągnął JiggyPuff'a ze swojej sypialni. Tamten wyraźnie się opierał,ale i tak przy pomocy Miyu Malik dał radę. Pchnął go w moją stronę tak, że upadł na mnie i pod jego ciężarem upadłam na podłogę.
-Payne, jesteś zadowolony, że z mojego brzucha zrobiłeś sobie legowisko?-zapytałam z sarkazmem.- Bo mi jakoś nie jest wygodnie,więc rusz ten swój seksowny tyłek i złaź!
-Już jest dobrze!-krzyknęła podekscytowana brunetka.- No, pocałować się na zgodę!
-Mari,chyba cię coś...-odchyliłam głowę i starałam się zepchnąć z piersi cielsko,ale na próżno, był niesamowicie ciężki.- No,weź przygniatasz mi klatkę piersiową!
-Jakie to słodkie-Louis wyszedł ze swojego pokoiku i spojrzał na mnie i swojego kumpla.
-Ty się tak nie zachwycaj, Lou! Tylko mi pomóż!-krzyknęłam ledwo łapiąc oddech.- Błagaam!
-Zastanowię się...-położył palec na ustach w akcie zamyślenia i spojrzał na sufit.-Pomogę jak się pogodzicie.
-Kolejnego ostro pogrzało-mruknęłam i naparłam z całej siły na cielsko szatyna,ale tylko pogorszyłam sprawę.- Liam, co ty wpierdalasz, ze tyle ważysz?
-Czeeekoladę!-krzyknął entuzjastycznie.-Ale to same mięśnie tyle ważą!
-Mhm, już to widzę...-zaśmiałam się.- No zejdź ze mnie,bo zaraz moje organy wgniotą się w podłogę!
-Jak się ze mną pogodzisz.
-Tylko ty i twoja zazdrość stoicie na drodze do szczęścia!-krzyknęłam,bo już ledwo łapałam oddech. Podniósł się na rękach,które położył pomiędzy moją głową, uśmiechnął się łobuzersko i nachylił się,ale ja odwróciłam twarz.-Ktoś ci pozwolił mnie całować?
-Ellie,weź daj spokój-sprzeciwiła się moja kuzynka.- Jeżeli się nie pogodzisz z nim w ciągu 10 sekund to wracamy obie do Londynu!
-Tam przynajmniej jego nie będzie...-miałam jeszcze dodać jakąś ironiczną uwagę,ale Liam się nachylił i wtopił się w moje wargi. Nie miałam już siły się powstrzymać,kochałam go,chociaż nienawidziłam go z całego serca. Przerwaliśmy pocałunek,a on znowu szelmowsko się uśmiechnął.
-Czujesz to samo co ja do ciebie, nie zaprzeczaj...-mruknął i zszedł ze mnie.
-To niedopuszczalne!-podniosłam się jak oparzona z podłogi.- Ja mogę cie nienawidzić,ale ty mnie nie!
-Dobrze,wiemy oboje, że mnie kochasz-przyciągnął mnie do siebie.- I poza tym nie chcę spać na kanapie.
-Twój problem,bo tam będziesz spał!-wypchnęłam go za próg i zamknęłam przed nosem drzwi.-Pogadamy rano,a teraz dobranoc!
-A gdzie całus?-zapytał ze smutną minką.
-Zaginął w czasoprzestrzeni-odpowiedziałam mu i śmiejąc się złowieszczo rzuciłam się na łóżko. Nie miałam już siły iść się myć,ani przebierać,więc zasnęłam w ciepłym swetrze i obcisłych spodniach.


      Obudziłam się jako pierwsza ze wszystkich. Teraz włóczyłam  się po wynajętym kompleksie i zaglądałam do pokoju każdego robiąc mu zdjęcie jak słodko śpi. Nawet Liama śpiącego w połowie na podłodze,w połowie na sofie nic nie mogło zbudzić. Nic innego mi nie pozostało jak ubrać się,zrobić śniadanie i zaczekać aż wstaną. Weszłam do sypialni i z walizki wyjęłam już gotowy zestaw ciuchów na podróż. Czarna bokserka jest,ciemne rurki z zameczkami przy kostkach są,bluza,bejsbolówka i szalik-są >> link do otufit'u<<. Zamknęłam się w łazience i wzięłam długi,odprężający prysznic. Otuliłam się ręcznikiem i spojrzałam na swoje odbicie w zaparowanym lustrze, nic nie poradzę, że mam taki dziwny nawyk. Ubrałam się i wytuszowałam rzęsy maskarą, i byłam gotowa. Po ubraniu się i rozczesaniu włosów wymknęłam się do salonu i chwyciłam słuchawkę telefonu. Zamówiłam do apartamentu ogromne śniadanie,które praktycznie zje sam Niall,ale to był szczegół. Znudzona usiadłam na brzuchu Payne'a i włączyłam MTV, żeby pośmiać się z kręcenia tyłków teraźniejszych piosenkarek. Liam cicho jęknął i gdyby nie ja pewnie zsunął by się całkowicie na podłogę.
-Liaś,wstajemy! Its time to get up-mruknęłam mu na ucho,a on tylko lekko się uśmiechnął i pociągnął za głowę tak, że leżałam całym ciałem na nim w dość dziwnej pozycji. Jakaś brunetka przestała się tarzać po podłodze i damski głos po francusku zapowiedział teledysk One Thing moich debili. -Wstawaj,jesteś w telewizji!
-Trudno,grałem w tym teledysku,więc wiem co tam śpiewam i co robię w każdej sekundzie-mruknął nie otwierając oczu.- Czemu leżysz na mnie?
-Bo mnie pociągnąłeś? Ja tu tylko chciałam usiąść...
-Na mnie?-zapytał wciąż przymykając powieki.-Wygodny jestem?
-Nie-zachichotałam.- Zbyt twardy jesteś!
-Trzeba twardym być a nie miętkim!-krzyknął Louis,który właśnie co się obudził.- A tak przy okazji dzień dobry. Widzę, że wszystko wróciło do normy...
-Nie-zaprzeczyłam,a Paynee już zrobił smutną minę.- Jest lepiej niż wcześniej.
Na jego twarzy malowała się ulga,otworzył oczy i przyciągnął bliżej żeby mnie pocałować.Tomo usiadł na fotelu i spojrzał na ekran telewizora.
-No zobacz jak ja tu dziwnie wyszedłem! Na żywo też jestem taki brzydki?-zrobił duże oczka i spojrzał na mnie.-Tylko szczerze!
-Zawsze jestem szczera-wystawiłam mu język.- I się z tobą nie zgodzę, całkiem spoko wyszedłeś,ale wiesz, że w tym teledysku liczy się dla mnie...
-Zayn!-krzyknął od progu.- Jestem tam najważniejszą osobą! Beze mnie nikt tego nie chciałby oglądać!
-Jaka skromność-mruknęłam uśmiechając się pod nosem.-Akurat na ciebie nie zwróciłam uwagi tylko na...
-Foch!-krzyknął wydymając dolną wargę.-Z przytupem,a co!
    Zaczęliśmy się przedrzeźniać kto gorzej wyszedł w teledysku i wyszło, że fanki... No przepraszam,ale całą piątka była idealna. Przywieźli nam śniadanie i zaczęliśmy jeść bez czekania na Irlandczyka,Eleanor(o której nie wiedziałam,bo poszła spać od razu jak wróciła z randki z Lou), Avery i Harry'ego. Po jakiejś pół godzinie każdy był najedzony i spóźniony na samolot,więc zaczęła się gonitwa tylko ja znowu byłam gotowa na czas. Zapięłam walizkę i stanęłam przy windzie czekając na resztę.


Od autorki: Koniec focha forever na 15 minut xdd Jeszcze te rozdziały,które pisałam jak byłam chora nie są najgorsze,a teraz zaczynam zanudzać. Przepraszam, że tak wychodzi.
  Ten rozdział nie będzie dla nikogo szczególnego,ale proszę o napisanie w komentarzu kogo mam informować,bo już się gubię w tym kogo co i jak.
  Wczoraj napisałam kolejne wypracowanie na polaka o naszych chłopcach xd Nie ma co i jeszcze moja matka "Najpierw Bieber,teraz Oni".
Dziękuję WSZYSTKIM za 17 komentarzy pod 13 rozdziałem,niby pechowa liczba,ale zacznę ją lubić.
xxx
Następny będzie na 75% w poniedziałek.

20 marca 2012

|13|

   Wróciliśmy we trójkę robiąc wielkie zamieszanie,bo jak to mama z Hazzą się wymknęła...To on się wepchał? Ja tylko przytaknęłam,ale Liam oczywiście i tak wie lepiej. Czasami robi się przemądrzały czego nienawidzę. Tak,ma wady- jak każdy- ale to przekracza moje wyobrażenie o zazdrości. Wściekła usiadłam na łóżku i założyłam nogę na nogę. Mam jeszcze z nim spać? Już wolę tak jak Mari spać na podłodze.Wciąż nie zawiesili broni z Zaynem,ale wkrótce się pogodzą,ja tego dopilnuję. Spojrzałam na poduszkę i ujrzałam niewielką kopertę w odcieniu pudrowego różu. Zazdrośnik był teraz pod prysznicem,więc nie mógł tego podłożyć...Chyba, ze dużo wcześniej. Delikatnie odkleiłam papier i wyjęłam piękną papeterię z krzywym, zapewne męskim pismem. Nie było żadnych rysunków,czyli nie napisał tego Payne tylko ktoś zupełnie inny. List zawierał dość dziwne wyznanie miłości...Pewnie się ktoś pomylił. Jeszcze raz przeczytałam treść listu: 
Witaj...Hej...
Nie wiem jak zacząć,więc...Więc? 
Tyle chciałbym powiedzieć w tej jednej walentynce,
ale najprawdopodobniej zabraknie mi papieru.
Chciałbym być romantyczny jak Liam i sprawić, że znowu się uśmiechniesz,
bo kiedy to robisz sprawiasz, że mój świat na chwile się zatrzymuje.
Masz takie słodkie dołeczki kiedy twoje wargi lekko się unoszą,
więc uśmiechaj się jak najwięcej.
Twój 
xxx
  To musiał napisać Malik,ale nie dał tego mojej kuzynce,ale mi. Chyba będę musiała to naprawić... Schowałam liścik do koperty i miałam już zamiar wyjść i wsunąć walentynkę pod poduszkę brunetki, kiedy mój chłopak wyszedł z łazienki. Nie żeby miękły mi kolana cały czas jak go widzę,ale tym razem się ugięły kiedy cały mokry w samych spodniach od dresu. Nie możesz się rozklejać, przecież jesteś na niego zła-upomniał się rozum,ale ciało i serce chciały znów poczuć jego ciepło. Przygryzłam wargę tak, że poczułam cierpki smak krwi na języku.
-Po raz kolejny zamierzasz uciec z Harrym?-rzucił ironicznym tonem unikając mojego wzroku.- Droga wolna.
-I znowu zaczynasz!-wlepiłam wściekłe spojrzenie w jego napięte ramiona.- Odwróć się jak do ciebie mówię! Chcesz się zachowywać jak obrażone dziecko, proszę bardzo! Idziesz spać do Zayna! 
  Nie chciałam tego zrobić,ale jak zwykle mój język był o te kilka centymetrów za długi. Paynee z pokerową miną wyszedł trzaskając drzwiami. Elilie jesteś genialna, normalnie powinnaś dostać Nobla, pokłócić się o głupstwo w walentynki... Wściekła opadłam na łóżko i popatrzyłam na walentynkę. A co jeżeli to nie była pomyłka i ktoś mnie kocha? Nie mówię o tym zazdrośniku,ale zupełnie kimś innym... Nie, to nie możliwe. Kto miałby mnie pokochać?Hm? Nikt to jedyna poprawna odpowiedź...Ale jeśli...Harold, na pewno nic do mnie nie czuje. Nagle podniosłam się i chwyciłam w dłoń gałkę. To była pomyłka i musisz to naprawić!  
      Opuściłam sypialnię i skierowałam się w stronę salonu,gdzie na sofie spała Mari. Na szczęście wciąż siedziała w łazience. Wsunęłam liścik pod poduszkę i wybiegłam z pokoju. Teraz trzeba tylko Malika z łóżka wyciągnąć. Mam świetny pomysł... Zapukałam do drzwi,które sekundę później otworzył Liam.
-Nie myśl sobie, że przyszłam cię przeprosić-powiedziałam stanowczym głosem.-Ja do Zayna.
-On śpi.
-No i co mnie to obchodzi? Musze z nim porozmawiać!-wyminęłam Payne'a w drzwiach i nachyliłam się nad uchem Muzułmanina odgarniając moje włosy,które opadały na jego twarz.- Jest wyprzedaż u Gucciego. 
-Że co? Gdzie tutaj w Paryżu?-podniósł się zupełnie rozbudzony.- Idziemy!
-Ona cię wrabia-Paynee stał pod ścianą krzyżując ręce na gołym torsie.- Komu wierzysz mi czy jej?
-Payner, nie obraź się,ale jej -odpowiedział wychodząc spod ciepłej kołdry.-No,więc gdzie ta wyprzedaż?
-Powiem ci jak wyjdziemy na korytarz,nie mam zamiaru przebywać w jednym pokoju z nim-odpowiedziałam dumnie unosząc głowę.-Dobranoc, panie Payne.
-Dobranoc,panno Stweart-rzucił chłodnym tonem. Opuściłam pokój przygryzając policzki od środka. Kiedy znaleźliśmy się na korytarzu Malik zapytał:
-O co chodzi,bo oboje wiemy, że nie o wyprzedaż u Gucciego?-zaczęłam się nerwowo rozglądać czy aby już nie wyszła z łazienki.
-To skomplikowane,ale masz zapamiętać przede wszystkim jedną rzecz-usłyszałam jak drzwi się otwierają.-To ty napisałeś list. nie pytaj jaki i co zawierał. Potem ci wytłumaczę...Mari? Jak chcesz to możesz położyć się obok mnie,bo wyrzuciłam Liama z pokoju. 
-Dobra,ale zaraz zapomniałam wziąć szamponu-zniknęła na chwilę w salonie,ale chwilę później znów usłyszałam skrzypienie zawiasów i strumień wody.
-O co chodzi z tym listem? Ja niczego nie pisałem!-nie chciałam mu wszystkiego tłumaczyć,ale co innego pozostało mi w tej chwili?.-Zechciałabyś się wypowiedzieć na ten temat...?
-Jak mówiłam to jest skomplikowane-zaczęłam.- Głównie chodzi o to... Znalazłam walentynkę na swojej poduszce, początkowo myślałam, że to od tego zazdrośnika,ale nie było jego charakterystycznych bazgrołów. Doszłam,więc do wniosku, że ktoś musiał się pomylić,no bo kto inny niż mój chłopak miałby mi wysyłać miłosny liścik? 
-Ja wiem i ty wiesz kto ci to wysłał-mruknął i zerknął w stronę sypialni Hazzy.- Wciąż nie rozumiem jaki to ma związek ze mną.
-Pomyślałam, że takie coś musiałeś napisać ty,ale po pijaku pomyliłeś mnie z Miyu,a nawet jeżeli nie to i tak musiałam was jakoś pogodzić,bo nie mogę patrzeć jak ty wodzisz za nią wzrokiem,a ona za tobą.
-Przecież powiedziała, że już mnie nie chce...
-Ile ty żyjesz na tym świecie? -zakpiłam z niego.-To jest kobieca logika 'tak' znaczy 'nie' i na odwrót.
   W tym momencie dumna głowa mojej kuzynki wyłoniła się zza drzwi. Obojętnie przeszła obok Malika i udała się do salonu,po chwili wróciła z szerokim uśmiechem rzucając się na mu szyję.
-Zayn, przepraszam, że wtedy na ciebie tak naskoczyłam...-zaczęłam się powoli wycofywać, żeby im nie przeszkadzać w pieszczotach.-Naprawdę uważasz, że mam słodkie dołeczki?
  Zamknęłam się w sypialnie, nie wydając jakiegokolwiek dźwięku. Czyli jednak biedny Liaś będzie musiał spać na kanapie...Ale to jego wina sam sobie zawinił. Gdyby nie był taki zazdrosny,pewnie leżelibyśmy obok siebie na tym łóżku. Zrobiłam krok do przodu i poczułam jak ktoś staje przede mną. 
-To ode mnie była ta walentynka-mruknął.-Szkoda, że sama się nie domyśliłaś,ale wybaczam ci.
-Harry co ty tu...-zanim skończyłam wpił się w moje usta. Broniłam się przez kilka sekund,ale później mu uległam rozchylając wargi. Nie chciałam tego, nie,nie,nie...Musze się od niego oderwać...Zadrżałam pod jego dotykiem. Była pomiędzy nami taka chemia,ale czym była ona w porównaniu z miłością do Paynera? Niczym,ale czułam się tak dobrze kiedy gładził mnie rękami po plecach. Kiedy miałam już powiedzieć dość,drzwi się otworzyły. Odskoczyłam od Harolda jak oparzona i spojrzałam na smutną minę JiggyPuff'a.
-Liam, to nie tak jak myślisz!-pobiegłam za nim.- To on mnie pocałował,nie ja jego!
-Może,ale nie musiałaś odwzajemniać pocałunku i rozpływać się w jego ramionach!-był wściekły, szczękę miał mocno zaciśniętą.- Niedługo zaczniesz się łasić do Louisa i Zayna? Chyba, że z nimi też się przelizałaś!
-Nie masz prawa mnie obrażać! Dobrze,wiesz co do ciebie czuję,ale teraz mam wątpliwości!-zachowaliśmy się tak głośno, że swoje sypialnie opuścili Lou i Horan, śpiący już od dawna, -Jaka ja byłam głupia chcąc się z tobą przespać!
-O co znowu poszło?-zapytał Tomo Malika.Ten mu wytłumaczył i potem oboje wbili wściekły wzrok w Styles'a,który nic sobie nie robiąc z ich spojrzeń oglądał swoje buty.
-Wszyscy wiemy jak bardzo się kochacie,więc pogódźcie się!-pomiędzy nas wszedł brunet.-Na raz,dwa...
-Zayn, nie wysilaj on i tak będzie miał do ciebie pretensje...-zaszydziłam.- Teraz wybaczcie,ale pójdę go zdradzać,wtedy będzie miał dopiero powód mnie oskarżać!
-Ja cię o coś oskarżyłem? Ja tylko stwierdziłem to co widziałem!-teraz popatrzył na Harry'ego.-Dobrze,wiesz jak bardzo ją kocham i robisz mi takie rzeczy? Musisz do wszystkiego dochodzić po trupach?
-Nie mój problem, że oboje zakochaliśmy się w tej samej dziewczynie-odsunęłam się i wtuliłam się w Malika. Zaskoczony pogłaskał mnie po głowie i szepną kilka ciepłych snów.- Nawet nie pamiętałeś o umowie kamień,papier,nożyczki tylko mnie wyśmiałeś kiedy powiedziałem ci to...Pamiętasz? Wróciliście właśnie z upojnej randki w kawiarni!
-Myślałem, że nie mówisz poważnie!-czułam się beznadziejnie, robiłam małe kroczki w stronę sypialni tak, żeby nikt tego nie zauważył.Będąc na tyle blisko uchyliłam drzwi i wsunęłam się do środka. Po chwili słyszałam jak wszyscy walili w drzwi prosząc,abym otworzyła. Nie miałam siły nawet podnieść się z podłogi, na którą się osunęłam ze łzami w oczach. Jedyna mądra Mari zauważyła, że nie przekręciłam zamka i zaraz potem dołączyła do mnie obejmując ramieniem.


Od autorki: No i macie kochany trójkącik xdd Rozdział dedykuję @maaalinax3 ,która ma dzisiaj urodzinki,wszystkiego liamowego sweeheart. <3 I jeszcze dziękuję za miłe słowa Klaudii J. [Tori].
   Ogólnie rozdział mi się podoba,bo wreszcie się coś dzieje ;D Jak na razie będzie foch forever,ale nie powiem czy na 5 minut czy 15 xd
I lenie,następny będzie w piątek o ile przekroczycie magiczną liczbę 15 komentarzy.
xxx


18 marca 2012

|12|

   Weszliśmy do hotelowego penthouse'a wciąż się całując. Zamknęłam drzwi wyginając rękę pod dziwnym kątem i na chwile oderwałam się od warg Liama.
-Może powinniśmy się upewnić, że nikogo nie ma?-zasugerowałam.
  Zgodził się. Rozejrzałam się po pokojach,ale nikogo nie zauważyłam. Chciałam jeszcze chwilę powłóczyć się po sypialniach, denerwowałam się tak jak nigdy. Ręce mi się trzęsły, oddech mi przyspieszył kiedy miałam już iść w poszukiwaniu Payne'a.
 Wszystko będzie dobrze,przecież go kochasz-starałam się uspokoić. Nie mogę w nieskończoność stać tutaj przyglądając się walizkom Zayna. Głęboki oddech i idę tam, raz się żyje. Spotkałam go na korytarzu,nie trzeba było wiele, żebyśmy znowu do siebie przywarli.Zrzuciłam z jego ramion kurtkę i wpadliśmy do kompleksu przeznaczonego dla nas dwojga. Moje palce zaczęły zręcznie rozpinać guziki koszuli w kratę należącej do mojego ukochanego. Po chwili pasek od spodni zderzył się z podłogą,a spodnie zsunęły się z jego nóg. Zdjął mój gruby sweter i pociągnęłam go na łóżko. Czułam jak moje serce zaraz wybuchnie, tak mocno waliło. Czułam się... dziwnie? Byłam niesamowicie podniecona i przestraszona. Paynee zsunął ze mnie obcisłe rurki i nachylił się, żeby mnie pocałować.
-Na pewno chcesz to teraz zrobić?-zapytał poprawiając moje włosy.- Możemy jeszcze z tym zaczekać...
-Ktoś mi kiedyś powiedział, że jeżeli się kogoś kocha nie warto czekać,skoro i tak będziemy razem...-przewróciliśmy się i teraz ja na nim siedziałam okrakiem.-Kocham cię ty mnie kochasz i to jest chyba najważniejsze...
-Ale jeżeli będzie cię coś bolało, mów-uprzedził mnie patrząc na mnie z wielką troską.- Nie wolałabyś poczekać na bardziej romantyczną scenerię niż pokój hotelowy?
-Nie ważne gdzie ważne, że z tobą-rozpięłam haftki stanika i rzuciłam go gdzieś za siebie.
   W tym momencie drzwi się otworzyły, biustonosz wylądował na głowie... Niall'a? Nie byłam pewna, bo z piskiem rzuciłam się pod kołdrę i zakryłam się tak, że widać było tylko czubek głowy i oczy.
-Ja tylko chciałem zapytać...-mruknął lekko speszony.- Chcecie monte?
 W tej chwili byłam na niego wściekła. Chciałam wstać i go udusić, i jeszcze rozsmarować jego jogurcik na twarzy.Ale właściwie... To skąd on się tutaj wziął? Przecież sprawdzaliśmy cały kompleks i nikogo nie zauważyliśmy...A może to on był tą dziwnie ruszającą się firanką w pokoju Hazzy? Nie wiem.
-Miło z twojej strony,że dzielisz się z nami swoim jedzeniem,ale mógłbyś teraz opuścić pokój?- uprzejmym tonem wyprosił go mój partner.Kiedy wyszedł Liam mruknął:-I cała romantyczna atmosfera gdzieś wyparowała...
-Daj spokój...-przytuliłam się do niego.- Będziesz się przejmował jedną głupią wizytą?
  Tylko łobuzersko się uśmiechnął i spojrzał na mnie. Oparłam głowę na łokciu i odwzajemniłam uśmiech. Nie wiem czego się wtedy bałam,przecież go kocham,a on mnie. To powinno się liczyć. Nachylił się i musnął wargami moje usta, a ja się w nie wpiłam jakbym była zgubionym,spragnionym turystą na Saharze. Payne przykrył mnie moim ciałem i jednym szybkim ruchem zsunął ze mnie stringi,które wcześniej wybrał dla mnie Zayn. Mieliśmy już zacząć kiedy drzwi znów się uchyliły.
-Ja ten ten tego... Cześć!-wydarł się Lou, tym razem nikt nie oberwał bielizną w twarz co mnie ucieszyło.- No i paa!
  Miałam już dość, mój chłopak zapewne też. Usiadłam nie przejmując się tym, że nie miałam niczego na sobie. Spojrzałam na niego i przyjaźnie się uśmiechnęłam.
-Dajemy sobie na dziś spokój?-zapytałam lekko przekrzywiając głowę.-Czy staramy się zapomnieć o tym, że oni już wiedzą co powinniśmy robić w tej chwili?
-Widzieliście może pilota?-do pokoju wszedł pewnym krokiem Malik kołysząc się.-Nie żebym wam przeszkadzał czy coś,ale Lou i Niall...
-Tam są drzwi!-krzyknęłam.- Wynocha z  pokoju!
-Spokojnie,mamuśka-posłał mi całusa i zamknął za sobą drzwi.-Luuudzie, mieliście racje!
  Zaśmiałam się brunet na pewno był już lekko wstawiony,ale nic sobie z tego nie robił. Ubrałam się w koszulkę Paynera i spodnie od piżamy,które wygrzebałam z walizki. Nie spojrzałam nawet w stronę mojego ukochanego, nie żebym się wstydziła,ale każdy powinien mieć trochę prywatności.
-Przepraszam, że tak teraz wyszło-podszedł do mnie od tyłu i szepnął mi do ucha. Jego ręce z tali ześliznęły się na biodra. Głośno  westchnęłam.Obróciłam się i wskoczyłam na niego wieszając się mu na szyję. Zaśmiał się,a ja objęłam go nogami w pasie. Wyszliśmy z pokoju i zataczając się doszliśmy do salonu.
-Będziemy mieli małego dzidziusia?-odpalił Niall podbiegając do nas z podnieconą miną.- Dziewczyna czy chłopczyk?
-Weźcie się-mruknął Payne stawiając mnie na ziemi.- Ja z wami na te tematy nie będę rozmawiał.
-Ojciec, nie żyjemy w średniowieczu!-Malik lekceważąco machnął ręką.-Mamusia nam opowie wszystko z najmniejszymi szczegółami!
-Ale co miałabym mówić?-usiadłam na kolanach mojego ukochanego i zarzuciłam mu ręce na szyję.- Przez was do niczego nie doszło.
-To nie będę ojcem chrzesnym?- Irlandczyk zrobił smutną minę i udał się do kuchni.- Muszę coś zjeść,bo popadnę w depresję.
-Będziesz mieszkał w Holandii?-zapytał Louis.- Tam wszystko jest położone pod poziomem morza...
-Już myślałem, że chodzi ci o wąchanie tulipanów-Horan wrócił z wielkim talerzem pełnym kanapek.- Chociaż jedzenie ich byłoby bardziej atrakcyjne...
-Ja tam bym palił skręty,a nasz Hazza by się znowu upił-powiedział brunet bawiąc się włosami Harrego,którego dopiero teraz zauważyłam. Nie był zbyt szczęśliwy- co można było dostrzec po jego minie. Kiedy zdał sobie sprawę, że się na niego gapię,odwróciłam pospiesznie wzrok na żyrandol.
-Ja się nie upijam w porównaniu do ciebie!-zaprzeczył i wlepił wściekły wzrok w Muzułmanina,a on tylko wybuchł głośnym śmiechem.
-Dawno nie kręciliśmy Megamind!-nagle odezwał się Tommo.- Finałowy odcinek trzeba nakręcić,nasz mega seksowny Liam kontra mega głodny Nialler!
-Nie jestem teraz głodny!-oburzył się blondyn i usiadł w nogach Malika.-No może trochę jestem...
   I zaczęła się zabawa. Zgasiliśmy światło jedynie dwie małe latarki oświetlały twarze prowadzącego i uczestników. Pytania były rozwalające, inaczej tego nie można było określić. Najstarszy z towarzystwa mówił je ze spokojem jedynie lekko się uśmiechając,a my prawie tarzaliśmy się po dywanie. Biedny Nialler musiał siedzieć zamknięty w kuchni,bo nie mógł usłyszeć zagadnień.
-Liam,co byś robił będąc kurą?-pytany zrobił dziwną minę.
-Udawał Louisa?
Rozległ się dźwięk,kończący grę. Lou stwierdził, że mój chłopak jest najlepszym z uczestników i zaprosił do salonu Irlandczyka. Zadał mu te same pytanie,ale Horan nie zdążył odpowiedzieć na pytanie z kurczakiem,więc Paynee wygrał! Zayn i on zaczęli tańczyć dziwny taniec radości,a ja spojrzałam na telefon. O mój boże, zapomniałam o Mari i ciotce! Wymknęłam się po cichu i weszłam do jakiegoś pustego pokoju i wybrałam numer mojej kuzynki. Pierwszy sygnał...drugi...trzeci...ósmy.
-Czego chcesz?-usłyszałam na powitanie, jej głos był dziwnie zachrypnięty.
-Martwię się o ciebie...-pociągnęła nosem i rozpłakała się ponownie.
-Przyjdź po mnie jestem na jakiejś ławce, nie wiem gdzie...Niedaleko jest pewnie jakiś plac,bo jest mnóstwo ludzi... Kierunkowskaz do metra...
-Czekaj, zapytaj się kogoś gdzie jesteś to po ciebie przyjdę!-zaczęłam nerwowo odgarniać niesforny kosmyk z czoła.-Zadzwoń,a ja w tym czasie się przebiorę!
   Rozłączyłam się i wybiegłam z czyjejś sypialni i wbiegłam do tej gdzie była moja walizka. Założyłam te same spodnie co wcześniej i gruby sweter. Na nogi wsunęłam botki zanim zdążyłam ubrać się w kurtkę i szalik ktoś wszedł do środka. Nie był to Liam,jak się spodziewałam,ale Harold.
-Dokądś się wybierasz?-zapytał stając w progu tak, że nie mogłam go wyminąć.-Bez powiedzenia komukolwiek gdzie idziesz?
-Muszę znaleźć Miyu, zgubiła się...-komórka zawibrowała.- To pewnie ona...
  Odebrałam i dowiedziałam się, że znajduje się Rue Edmond Valentin przy polach marsowych.Miałam już zamiar wybiec z hotelu kiedy Harry złapał mój nadgarstek. Zdziwiona spojrzałam na niego,a on z pewną miną oznajmił:
-Jadę z tobą, nie pozwolę żebyś ty też się zgubiła!
   
    Po chwili byliśmy już w taksówce i jechaliśmy w stronę ulicy wskazanej przez moją kuzynkę. Denerwowałam się czy nic jej się nie stało, nie przejmowałam się tym, że Styles trzymał moją dłoń myśląc, że mnie wspiera. Był na prawdę miły,ale chyba nie sądził, że zostawię dla niego miłość mojego życia. Lubiłam go nic więcej, chemia nie miała dla mnie wpływu. Odwróciłam wzrok od szyby i spojrzałam na niego. Uśmiechnęłam się kwaśno i po przyjacielsku poklepałam go po dłoni.
-Dzięki,ale nie musiałeś ze mną jechać...
-Chciałem z tobą pojechać!- odwrócił wzrok kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały.-Zaraz będziemy na miejscu.
-Ty zaczekasz w taksówce,a ja po nią pójdę-jak powiedziałam tak zrobiłam. Kiedy samochód się zatrzymał pobiegłam w poszukiwaniu miejsca,które opisała mi Miyu. Błądziłam wzdłuż dużych budynków,ale chwilę później znalazłam ją samotnie siedzącą na skraju ławki z zaciekami na policzkach. Podeszłam do niej i przytuliłam.
-Wracamy?-zasugerowałam.
Nie odpowiedziała tylko energicznie skinęła głową. Objęłam ją ramieniem i wróciłyśmy do taksówki.


Od autorki: No więc, rozdział dla mojej córki [@Eternitywith1D] i kochanej @JBluvsBabycakes. Nie wiem po co pod koniec wpierdoliłam Hazzę,ale kij z tym. Mam teraz mało nauki,ale starzy uważają, że się nie uczę i dostaję szlabany...Ale w końcu się wyrabiam z dwoma rozdziałami tygodniowo.
I dziękuję moim kochanym czytelniczkom za 19 komentarzy, rekord blogowy. <3 Aż miło w serduchu się zrobiło jak przez dziadowskiego iPhone'a wlazłam i paczę a tu 19. \
Kocham was normalnie... Jak Liam Zayna. <3 I teraz mnie bijcie,kopcie glanami,bo wczoraj znowu zajmowałam się innym blogiem i filmikami do niego ( Przy okazji zmieniłam filmik Ellie). I jeszcze o 2:30 poszłam spać xd Potem wstałam o 3:05 i pisałam epilog do bloga,który ma szkice ( jak na razie) dwóch rozdziałów. Geniusz ? xd Może.
xxx
Mam momte,chcecie?
Czy tylko ja wolę go z loczkami? <3

15 marca 2012

|11|

     Minęło pół dnia, na każdym kroku spotykaliśmy grupki fanek. Liam na szczęście nie chciał znowu bawić się w kopciuszka i teraz nie musiałam zabawiać się w księcia, tylko spokojnie siedzieliśmy w jakiejś restauracji,bez panikowania i proszenia o zwrot trampka. Wszyscy w ósemkę zmieściliśmy się przy jednym dużym stole. Avery nieudolnie flirtowała z Haroldem,który zamiast wpatrywać się z uwielbieniem w siostrę Niall'a to posyłał mi ukradkowe spojrzenia. Poczułam wibrowanie w tylnej kiszeni spodni,przeprosiłam wszystkich i odeszłam od stolika. Stanęłam przy jakimś pustym stoliku i odebrałam nieznany numer z londyńskim kierunkowym.
-Halo? Pani Elistabeth Stweart?-usłyszałam damski głos po drugiej stronie.
-Tak to ja-powiedziałam tęsknym wzrokiem patrząc na Payne'a.-Coś się stało?
-Pani ciotka Sylvia Stweart jest u nas w szpitalu św.Tomasza-świat przed oczami zawirował,złapałam się blatu stołu,żeby nie stracić równowagi. Powietrze zgęstniało i z trudem brałam nawet płytki oddech.-Przed chwilą do nas trafiła...
-A co z dziewczynką?!-zapytałam nieprzytomnym tonem. Harry,który obserwował mnie od dłuższego czasu podbiegł do mnie ze szklanką wody mineralnej.-Była z nią mała blondynka około lat ośmiu?
-Tak,siedzi obok mnie- z ulgą odetchnęłam,aż świsnęło w słuchawce.- Jest możliwość odebrania jej?
-Niestety nie,jestem poza granicami kraju-mój chłopak przysunął mi krzesło a ja bezwładnie na nie opadłam.-Jedyną rodziną w Londynie jest moja ciotka,znaczy Sylvia Stweart...
-Sweetheart, o co chodzi?-zapytał JiggyPuff klękając przy mnie.-Coś się stało?
  Telefon spadł mi na kolana i rozpłakałam się jak dziecko. Ogromne łzy dwoma strumieniami spływały po zbledłych policzkach,przytuliłam się do Liama,zdając sobie sprawę,że jestem bezradna. Połykając słone krople wytłumaczyłam mu o to, że matka Mari jest w szpitalu i, że mała Pauline nie ma gdzie się podziać.
-Moja bunia albo mama się z chęcią nią zajmą-uścisnął moje dłonie,a ja splotłam nasze palce.- Nie płacz, kochanie. Jestem obok i zawsze możesz na mnie liczyć. Zadzwonię do taty to ją odbierze,zaraz wracam.Pamiętaj wszystko będzie dobrze.
  Uśmiechnęłam się blado i otarłam zroszone policzki i brodę. Na szczęście dzisiaj nawet nie wytuszowałam rzęs,więc nie musiałam się martwić brudnymi zaciekami. Objęłam się ramionami i zaczęłam się obwiniać, że gdybym tutaj nie pojechała wszystko byłoby bez zarzutu...
-Nie obwiniaj się, to nie twoja wina-zdałam sobie sprawę, że Styles wciąż tu był. Dotknął moje ramię, wzdłuż kręgosłupa przeszedł mi zimny dreszcz. Nigdy tak nie reagowałam na czyjkolwiek dotyk. Wzdrygnęłam się i spojrzałam na Hazzę.Niewątpliwie była pomiędzy nami chemia,ale co z tego,przecież kochałam innego.-Pomyśl jesteś w Paryżu z osobą,którą kochasz...
-Wszystko załatwione-mój chłopak był teraz zazdrosny, widziałam w jego oczach jak bardzo teraz nienawidził konkurenta.-Zadzwoniłaś już do szpitala i poinformowałaś ich, że Paulę odbierze mój ojciec?
 W odpowiedzi pokręciłam przecząco głową i chwyciłam motorolę,która wciąż leżała na moich kolanach. Wybrałam ostatni numer i zadzwoniłam.
-Tu Elizabeth Stweart, jednak przyjedzie po nią wujek-powiedziałam lekko zduszonym głosem.-Nazywa się Payne...
-Dobrze, dziękujemy-rozłączyłam się bez słowa pożegnania.Teraz trzeba będzie powiedzieć wszystko Miyu... Wstałam z krzesło i lekko się zatoczyłam,ale mój ukochany już mnie podtrzymywał. Podziękowałam mu wdzięcznym spojrzeniem. Podeszłam do kuzynki i poprosiłam ją na słowo.
-No o co chodzi, że wyciągasz mnie z ramion Zayna?-powiedziała wciąż się uśmiechając,ale ten wyraz twarzy miał za chwilę zniknąć. Zawahałam się. Nie wiedziałam czy psuć jej humor, czy poczekać,aż dowiem się czegoś więcej o stanie cioci.
-Właściwie to nic, ślicznie wyglądasz-stchórzyłam. Jestem beznadziejna. Brunetka wywróciła oczami i wróciła na kolana swojego chłopaka. Po prostu pięknie... Okłamuję osobę, która trzymała mnie przy życiu przez ostatnie lata,wspierając mnie każdą szczerą opinią o moim zachowaniu. Przygryzłam wargę i przytuliłam się do Brytyjczyka stojącego za mną.
-Liam, zabierz mnie gdzieś...-nie chciałam znowu się rozpłakać,więc zaczęłam nerwowo trzepotać rzęsami.
-Pójdziemy na spacer-oznajmił i zawiązał mi szalik na szyi i pomógł mi założyć kurtkę.-Nie będzie ci w tym zimno? Możemy jeszcze pójść do hotelu i wziąć ciepły płaszcz.
-W sumie skoro mamy chodzić po Paryżu do wieczora to powinnam się przebrać...-odpowiedziałam po namyśle.- Zajmie mi to tylko chwilkę.
   Bez pożegnania wsiedliśmy do taksówki i skierowaliśmy się do centrum gdzie znajdował się nasz hotel,w którym zatrzymaliśmy się całą ósemką. Przed wejściem było mnóstwo osób z aparatami i nawał fanek z wielkimi transparentami. Zadrżałam, znowu będzie to samo. Payne widząc mój strach, szepnął mi do ucha, że jest przy mnie. Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy przepychając się.
-Zostań na dole i zajmij się fankami-powiedziałam mu przekrzykując skandujące nastolatki.- Zaraz wracam.
 Uśmiechnął się tylko i zaczął robić sobie zdjęcia z Directionerkami. Wjechałam windą na ostatnie piętro i weszłam do kompleksu,który wynajęliśmy. Wygrzebałam z dna walizki grubą puchową kurtkę, w której wyglądałam jak bania,ale ważne żeby było mi ciepło. Zamknęłam pokój i zeszłam do lobby. Paynee wciąż stał na dworze i gawędził z fankami. Przepchałam się przez tłum dziewczyn i stanęłam obok niego.
-Wiem,wiem wyglądam beznadziejnie w tej puchówce-mruknęłam.
-Wyglądasz jak zwykle pięknie-spojrzał na mnie.-Dziewczyny,prawda, że zgadzacie się ze mną?
-Taaak!-odpowiedziały chórem.-Ona jest śliczna,Liam. Ale my i tak będziemy twoimi żonami!
-Dobra,my idziemy-wziął mnie za rękę.-Miło było was poznać!
   Odeszliśmy kilkaset metrów i mój ukochany na chwilę przystanął. Popatrzył na mnie brązowymi oczami i przekrzywił lekko głowę. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu,który wpłynął mi na ustach kiedy zaczął poprawiać moje włosy,czapkę i lepiej wiążąc mój szalik.Był taki kochany,odpowiedzialny,opiekuńczy...
-Jesteś taka piękna...-nachylił się i musnął moje wargi.
-Ale mi schlebiasz-mruknęłam i wsunęłam palce pomiędzy jego gęste włosy.-Ale w sumie...Podoba mi się. Mów dalej.
-No,więc...-zaczął,ale zaraz podeszła do nas jakaś dziewczyna i ledwo oddychając poprosiła o autograf. Niechętnie odsunęłam od niego i stanęłam obok.
-Jak się nazywasz?-zapytałam serdecznie się do niej uśmiechając.
-Jaa...?-zapytała zaskoczona, że mówię do niej.-Millie.
-Millie, chciałabyś z nami się przejść?-nie wiem co we mnie wstąpiło,ale chciałam kogoś uszczęśliwić. Szatynka średniego wzrostu wyglądała na prawdę sympatycznie.-Idziemy w stronę pola marsowego,a Liam nie będzie miał nic przeciwko. Chyba,że brzydzisz się jak ktoś się całuje, to nie zmuszam.
-Naprawdę?-jej oczy lśniły podnieceniem.-Boże, kocham cię! Elisabeth jesteś najcudowniejszą osobą jaką znam!
-Jak miło-uśmiechnęłam się pogodnie i wzięłam Payne'a za rękę.-I skąd wiesz jak mam na imię?
-Przecież wszystkie portale o tobie mówią...-zaczęła, szła po mojej prawej stronie,ale mój chłopak nie był zbyt zadowolony faktem, że jakaś fanka się do nas przypałętała.-I jesteś na żywo dużo ładniejsza.
W odpowiedzi lekko się uśmiechnęłam.
 

    Doszliśmy do stóp wielkiej metalowej wieży i pożegnaliśmy się z Millie,która wolała pojechać windą niż iść po schodach. Wydawała się naprawdę miła, pochodziła z jakiegoś kraju nazywanego Polską i prosiła Liama, żeby przyjechał kiedyś w tamte strony z całym One Direction. Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie pod wieżą Eiffla i pożegnaliśmy się. Dzięki sympatycznej atmosferze praktycznie zapomniałam o incydencie z ciocią Sylvią.
-Kochanie, złościsz się na mnie?-zapytałam robiąc słodką minkę.
-Na ciebie? Nigdy-wspięliśmy się dopiero na wysokość trzeciego piętra,ale jeszcze nie byliśmy zmęczeni.- Przenigdy nie będę na ciebie zły!
-Ale masz taką minę...-zaczęłam,ale zanim zdążyłam skończyć to wziął mnie w ramiona i namiętnie pocałował.- No dobra,wierzę ci...
   Kiedy pokonaliśmy ostatni stopień to byliśmy lekko zmachani,ale widok zaraz potwierdził, że było warto wspinać się tutaj. Podbiegłam przepychając się do barierki i rozmarzona westchnęłam. Paynee podszedł do mnie od tyłu i objął mnie ramionami. Oparłam głowę o jego obojczyk i spojrzałam na niesamowitą panoramę zasypiającego miasta.Słońce zaczynało powoli zachodzić... Kątem oka dostrzegłam Zayna i Mari stojącego kilka metrów od nas, kłócili się.
-Co ty sobie wyobrażasz?!-podniosła głos i odepchnęła dłonie Malika.- Że jeżeli jesteś sławny to pop prostu się tobie oddam? Zabierzesz mnie do Francji i wszystko będzie dobrze?! Mógłbyś się chociaż wysilić i kupić jakieś kwiaty albo wziąć przykład z Liama! On przynajmniej starał się być romantyczny!Co się tak na nas gapicie?!-ostatnie zdanie wykrzyczała do zdezorientowanych turystów.
-Miyu,ale ja...-chciał ją przytulić,ale ona odskoczyła jak poparzona.
-Zostaw mnie, mam dość naszego fikcyjnego związku-po jej policzkach spłynęła samotna łza. Przepchnęła się obok nas, w ogólnie zwracając uwagi na to, że zdeptała kilku osobą stopy. Przystanęła jeszcze na chwilę i zaraz potem krzyknęła:-Nawet nie próbuj iść za mną! Poflirtuj sobie z kolejną blondynką!
   Brunet samotnie stał i patrzył jak znika z jego oczu. Po kilku minutach przypatrywania się ludziom, podszedł do jakiejś dziewczyny.
-Taylor to ty?-zapytał długonogą blondynkę w niebieskiej kurtce w brązowe groszki.-Co tu robisz?
-Chciałam spędzić moje urodziny w jakimś magicznym miejscu,ale zakochane pary mnie dobijają-odpowiedziała.
   Jeszcze chwilę obserwowałam jak Zayn bezwstydnie flirtuje ze swoją znajomą. Obrzydzona spojrzałam na Paynee'go i ucałowałam go.
-Kocham cię-mruknął i obrócił mnie o sto osiemdziesiąt stopni.Przyciągnął mnie do siebie,a ja do niego przywarłam.Ręce ześliznęły mu się na moje biodra.
-Nawet nie wiesz ile czekałam na te słowa-pocałowałam go i rozchyliłam delikatnie wargi. Zaczął ssać mój język,a ja wplotłam palce w jego włosy.-Ja ciebie też, nawet bardzo...
-Nikogo nie ma w hotelu...-zasugerował,a ja wiedziałam już o co mu chodzi.


Od autorki: Tak,tak jedne związki się rozpadają,drugie są jeszcze bardziej zżyte... Nie zanudziłam was? Rozdział będzie jak przebijecie tą barierę 12 komentarzy i anonimki podpisujcie się. Tak wiele napisać 'Mańka' może być nawet pseudonim, byle wiedzieć kto to czyta.
  Dla mojej głównej córki... Tak,tak ty już będziesz miała to co chciałaś xd. <3
No i pozdrawiam moją klasę,która już wiedziała, że nie kocham JB,ale 1D... no i w sumie babkę od polaka też,bo zgodziła się na wypracowanie o naszych chłopcach. A w szczególności Radzia,który zmienił zdanie o tym, że nie są już 5 pedałami,ale One Diretion.
I nakrzyczcie na mnie,bo zajmuję się nowym blogiem zamiast tym...
xxx

 

10 marca 2012

|10|

    Podniosłam się po pozycji siedzącej i przetarłam oczy. Swoim żółwim tempie odsłoniłam zasłony tak, żeby chociaż kilka promieni słonecznych wpadło do środka. Uchyliłam okno,aby zimne powietrze z mnóstwem spalin orzeźwiło mnie. Zza drzwi usłyszałam głosy należące do chłopaków. Każdy biegał i pytał się czy nie widział ktoś jakiegoś swetra,marchewek,buta (Liam po raz kolejny bawił się w kopciuszka) czy jakiejś przenośnej lodówki. Takie są skutki imprezowania do późnej nocy i upijania się do nieprzytomności. Ociężale przymknęłam okiennice i doczłapałam do walizki,którą wczoraj spakowałam, i wyjęłam:ciepły sweter z grubej włóczki w kolorze zgniłej zieleni,kawowe rurki,kaszmirowy szal w kolorze nude, małą,podręczną torebkę z eco-skóry i botki na platformie >>link do otufit'u<<. Wzięłam długi odprężający prysznic,starając się,żeby nie zmoczyć włosów. Gorąca woda sprawiała, że chciałam stać pod jej strumieniem dłużej i dłużej. W końcu otuliłam się wielkim,puszystym, białym ręcznikiem i ubrałam się jeszcze raz w piżamę. Opuściłam łazienkę i weszłam na korytarz. Wolnym krokiem szłam wzdłuż ściany ozdobionej jakimiś obrazkami kupionymi w IKEI,kiedy Louis wpadł na mnie rozedrgany.
-Ty jeszcze nie gotowa? Za dwadzieścia minut mamy być w aucie na dole!-starał się mnie wyminąć,ale kiedy ja szłam w prawo,on też szedł w tą stronę.-No idź się ubierać,bo cię tu zostawimy!
   Już w szybszym tempie wróciłam do sypialni i założyłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania. Dodałam jeszcze złoty pierścionek,kolczyki,bransoletki i zawieszkę sówkę na długim łańcuszku. Włosy schowałam do beretu i byłam gotowa. Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę kuchni,gdzie Niall powitał mnie krótkim "dzień dobry" z pełnymi ustami. Skinęłam mu głową i wypiłam dwie szklanki soku pomarańczowego. Minutę później do towarzystwa dołączyli chłopcy i Mari. Mój chłopak przytulił mnie i zabrał z mojego talerza kanapkę,którą przed momentem zrobiłam. Uderzyłam go, niby obrażona, w ramię i w ramach przeprosin zażądałam pocałunku.
-I co znalazłeś tego buta, mój kapciuszku?-zapytałam odrywając się od jego warg.- Bo jakby co mogę ci pożyczyć moje buty na obcasie.
-Na szczęście znalazłem-zaśmiał się i przytulił mnie do torsu.-Ale chociaż fajnie byłoby pochodzić w twoich... No i na miejscu księcia się nie sprawdziłaś.
-Ja się nie sprawdziłam?-zapytałam obrażona.-Zayn, prawda, że wyglądam jak jakaś monarchini?
-Powiedzmy, że całkiem dobrze poradziłaś sobie z dzisiejszą stylizacją...No, dobra jest nawet lepiej niż 'dobrze'-posłał mi zniewalający uśmiech.-Czas się zbierać! Simon nas zabije jak się spóźnimy na samolot.
-Nie może was zabić,bo zawiedzie kilka milionów fanów na całym świecie!-sprzeciwiłam się ze śmiechem.- No i ,broniłabym Liama własną piersią...
-Broniłabyś mnie,mój książę?-zapytał biorąc mnie w ramiona.- A co ja miałbym robić?
-Udawać dziewicę w opałach?-zasugerował Zayn.- A Cowell byłby smokiem...-telefon zabrzęczał,aż wszyscy podskoczyli.-Aaaaa! Kto to odbierze?
Każdy zaczął spanikowany zakładać na siebie buty ( gdyby nie ja Paynee znowu zgubiłby swojego trampka), jedynie ja powoli założyłam na ramiona skórzaną kurtkę i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Słucham, tu kostnica?-powiedziałam ze spokojem,chociaż z wielką chęcią zaczęłabym tarzać się po podłodze.
-Yyyy...Przepraszam pomyłka-usłyszałam męski głos.
-Coś ty zrobiła?-oburzył się Lou z przekrzywionym beretem na jedno oko.-Teraz będzie do mnie wydzwaniał. Zabierz ode mnie telefon i potem wmawiaj mu, że ukradłaś mi go...
-No weź, nie jestem złodziejką!-rzuciłam komórką w właściciela,ale ten oberwał prosto w czoło.- Żyjesz?! Oddychasz?!
-Tak,tak...-podniósł się i rozmasował miejsce, w które go trafiłam. Zebraliśmy się, nie zapominając o Harrym,który został w kuchni ze swoim naleśnikiem. Jakoś zmieściliśmy się w siódemkę w ciasnej windzie, chociaż mój chłopak starał się mnie ochronić od niechcianych gwałtów jego kumpli.
-Niall, ty świnio!-wrzasnęła Miyu,która stała najbliżej blondyna.- Tu nie ma świeżego powietrza! Myśl,głupku! Ja się tutaj duszę!
-Nialler, siedzisz sam w samolocie!-krzyknął Zayn,który był blisko zespołowego gazowca.- Nie będziesz mi pierdział na cały świat!
-Ale to było niechcący!-usprawiedliwił się.- To wszystko przez te parówki w szpinaku!
   Nie mogłam wytrzymać i zachichotałam. Horan zrobił obrażoną miną,a moje kochanie teraz też się śmiało,obejmując mnie swoimi barczystymi ramionami. Wreszcie wysiedliśmy z ciasnego kąta i odetchnęliśmy świeżym powietrzem,bez bąków chodzącej lodówki.
-A robiłeś test ciążowy?-zapytałam obejmując ramieniem niebieskookiego.-Kobiety w ciąży cały czas są głodne... I opróżniają lodówkę szybciej od ciebie...
-Daj, spokój Ellie on jest tylko zawsze głodny-zazdrośnik odsunął mnie od Irlandczyka i uśmiechnął się łobuzersko. Zapakowaliśmy vana po brzegi i ruszyliśmy na lotnisko.

     Usiadłam obok Payne'a i oparłam głowę o jego ramię. Byliśmy w drodze do Paryża i byłam w ich prywatnym samolocie. Czułam się jak gwiazda... Oni może się już przyzwyczaili,ale nie ja. Byłam skromną Brytyjką,pracującą jako kelnerka z małą siostrą na wychowaniu. Nie urodziłam się jakąś córką Madonny czy Michaela Jacksona tylko prostą Elisabeth Stweart,więc nie rozumiałam jak los mógł mnie zeswatać z najcudowniejszym chłopakiem na całym świecie. Nie żeby mi się nie podobało,ale dziwnie się czuję czytając o sobie w brukowcach. Mogłam liczyć na mojego ukochanego jak i Zaynera,ale chciałam sama sobie poradzić z tymi okropnościami,które napisali o mnie w artykule na całą stronę. Boję się już zajrzeć na Daily Mail...
-Zgadnij,który dzisiaj-zapytał podniecony Paynee.- I gdzie jedziemy?
-Czekaj mamy dzisiaj wtorek... Wczoraj był trzynasty, więc dziś jest czternasty-zdałam sobie sprawę, że dzisiaj były walentynki i jedziemy do najbardziej romantycznego miejsca na ziemi.-Boże, Liam...-w oczach stanęły mi łzy,a w gardle zrobiła się wielka gula.- Czym ja sobie zasłużyłam, że mam za chłopaka ciebie?
-Pomyślmy...-wtrącił się Malik.-Gdyby nie my, to byś nigdy go nie spotkała...Nam powinnaś być wdzięczna,a nie losowi.
-Nie ma jak skromność, Zayn-powiedziałam ironicznie i przytuliłam się do mojego szatyna.-Jak ja mam ci dziękować? Co mam zrobić, żeby okazać swoją wdzięczność? Tyle dla mnie robisz...
-Nic,po prostu mnie kochaj-pocałował mnie w czubek głosy i pogładził po policzku.-Nic więcej nie potrzeba...
-Czuje się dziwnie...-zaczęłam, odsunęłam oparcie na łokieć i teraz położyłam głowę na jego kolanach.- Tyle dla mnie robisz,a ja nic nie mogę dać ci w zamian,oprócz miłości...
    W tym momencie mój skarbek zamknął mi usta  namiętnym pocałunkiem, zupełnie nie zważając na obecność swoich towarzyszy. Czułam się jak w niebie... Może te walentynki przekonają mnie, że jednak jest to cudowne święto. Trzeba będzie wypisać się z organizacji " Nienawidzę 14 lutego ". I jeszcze żeby było mało to będziemy w Paryżu. Mi wystarczyłaby ciepła sofa,kominek i towarzystwo mojej drugiej połówki. Otworzyłam wcześniej przymknięte powieki i spojrzałam w najpiękniejsze oczy znajdujące się kilka centymetrów od moich. Uniosłam zimną dłoń i przejechałam palcem wzdłuż linii jego szczęki.
-Goliłeś się dzisiaj?-zapytałam przerywając tą nieziemską chwilę.
-Ja się nie golę-powiedział odgarniając włosy z mojego czoła.
-To powinieneś zacząć!-oznajmiłam,a wszyscy wybuchli śmiechem.-No co, ma już zarost!
-Tatuś, dojrzewa!-zaśmiał się Zayn.- Teraz nie tylko na mnie będziecie narzekać, że dłużej siedzę w łazience.
-Za chwilę lądujemy!-oznajmiła Mari wychodząc z łazienki na końcu samolotu.- Coś przegapiłam?
-Nie, nic-odpowiedział jej chłopak.- Lou, a co z Eleanor?
-Jest już na miejscu i czeka na nas na lotnisku-powiedział z uśmiechem.- Liz, ty chyba jeszcze jej nie znasz.
-No, cóż znam jedynie was, ciebie Avery,Simon'a...I nikogo więcej.
-Na pewno się polubicie!-i wrócił do pisania z kimś na czacie. Spojrzałam na cudowną twarz,którą chciałabym widzieć jako pierwszą rzecz kiedy się obudzę. Uśmiechnął się do mnie i po raz kolejny ucałował moje usta.
-Zayn, ty pipo nie powiedziałeś mi, że dzisiaj czternasty!-pisnęła zaskoczona Miyu.
-Kolejna się obudziła-mruknął Harry.-Napiszcie chociaż po tej walentynce i będziecie szczęśliwe.
-I co ja bym mu napisała? Jak seksownie wygląda w tych nowych rurkach?-sprzeciwiła się moja kuzynka.- Ellie... Napiszesz za mnie? Ty tak ładnie się wyrażasz na papierze.
-Chyba toaletowym-mruknęłam i zaczęłam bawić się grzywką Payne'a.-Masz ręce i długopis,napisz jak bardzo ci się nudzi jak go nie ma,że nie wiesz co kupić kiedy nie ma go przy tobie...
-Czemu ja mam być tą myślącą,skoro mam kochaną Ellen?-zapytała wciskając mi kartkę i jej różowy długopis w panterkę.-Tak ładnie cię proszę...
-Daj mi spokój, weźcie się przelizajcie i po problemie-podniosłam się do pozycji siedzącej.Zapięłam pas i w milczeniu zaczekałam,aż koła samolotu zetkną się z płytą lotniska.


Od autorki: No i proszę, znowu nie czekałam,aż moja kochana @Miyu_xd sprawdzi mi rozdział,bo mam mega zaciesza, po wczorajszym czacie . <3 Każdy z nich powiedział przynajmniej raz 'Poland',a moja matka kazała mi sprzątać,bo przyjeżdżali za 10 minut goście xd Jestem baaardzo dumna z dziewczyn,które tak jak ja spamowały i dzięki temu zostałyśmy zauważone . <3
   Przyszły tydzień zapowiada się bardzo pracowicie,więc nie wiem jak będzie z dodawaniem rozdziałów.
A rozdział dziękuję mojej kochanej Alex,bo gdyby nie ona zacięłabym się w połowie tego rozdziału. I kochana jesteś piękna,pamiętaj o tym! <3

5 marca 2012

|09|

     Wypuścili nas wreszcie i zaczęli nieudolnie przepraszać, że czas oczekiwania był dwa razy dłuższy niż początkowo. Gdyby mieli sprawną tą karuzelę to nie byłoby problemu. Wycisnęłam mokre włosy i zatrzęsłam się z zimna.Uniform pracowniczy nie dawał jakiegokolwiek ciepła,a płaszcz tylko mi ciążył na szczupłych ramionach. Mój chłopak rzucił się na żwir i zaczął dziękować opatrzności, że żyje.
-Stary, co ty odwalasz?-zapytał Malik.-Źle ci tam było? Maraton całowania przez trzy godziny! To był raj, a do tego w chmurach.
-Mówiłeś, że najlepszym miejscem do całowania jest twój pokój w świetle księżyca-wtrącił się Paynee.Podniósł się z ziemi,otrzepał kolana,swój seksowny tyłek i wytarł dłonie w lekko wilgotną chusteczkę.-Wracamy? Trzeba będzie jeszcze taryfę złapać...
-Liam, nie jęcz tylko idź to zrób!-przerwała Mari z sinymi wargami,bynajmniej nie od całowania.-Jak będę chora to tylko przez ciebie!
   Przyspieszyliśmy kroku i poszliśmy w kierunku parkingu trzymając się jak najbliżej,aby było nam trochę cieplej. Zayn prawie wbiegł pod koła taksówki,żeby się tylko zatrzymała. Po chwili wszyscy mokrzy wsiedliśmy na materiałową tapicerkę forda,a kierowca cicho jęknął,ale w końcu odjechał.

    Byłam już przebrana w suchy sweterek kupiony przez Zaynera w H&M z wielką głową jelonka Bambi,ciemne rurki z denimu,skromne kolczyki w kształcie serc, żeby przełamać nudę w wieczornej stylizacji. Na nogach miałam ciepłe UGG,a na ramiona i beżowy cardigan >>kilk<<. Włosy zaczęły powoli wysychać w naturalny sposób,bo parka idealnie wyglądających zawładnęła suszarkami. Rzuciłam się na chłopaków siedzących na sofie. Głowa znajdowała się na kolanach Paynee'go,a nogi zaczynały się u Lou,a kończyły się na Niall'u,który właśnie ssał lizaka.Harry osowiały siedział na fotelu i przeglądał coś na swoim blackberry.
-A właśnie,Ellie i Mari jadą z nami-oznajmił mój chłopak.-Chyba, nie macie nic przeciwko?
-A będziesz gotować?-zapytał Horan.-Umiesz coś upichcić?
-Miyu,sobie lepiej radzi w kuchni ode mnie-powiedziałam bawiąc cię guzikiem przy koszuli mojego kochania.-Robi świetnego kurczaka i tacos.
-Kevin będzie miał jakieś towarzystwo kiedy my będziemy na scenie-stwierdził Louis.-Zdaję się nawet, że cię polubił. Harold,a ty co myślisz o tym żeby nasza Liz z nami pojechała?
-Harry nie musi się wypowiadać i tak jest przegłosowany-zanim Styles zdążył coś powiedzieć,Payne odpowiedział za niego.-Mami synek będzie musiał się jeszcze poskarżyć mamusi jak bardzo skrzywdziłem jej synusia, wyrywając jego ósmy cud świata- loczki. Hazza,ale to ty sprawiłeś mi więcej bólu,nie fizycznego,ale psychicznego. Nie odwracaj się do mnie plecami! No i tak udowodniłeś, że nie masz jaj i jesteś tchórzem!
-Ile testosteronu-mruknęła moja kuzynka,która weszła do salonu.-Ell, wracasz do domu? Zabrałabym się z tobą...
-Jezu,trzeba się zapakować-walnęłam się otwartą dłonią w czoło.-Wychodzi na to, że nic nie wyjdzie z-piżama party z piniatą,Lou.
-Jak to nikogo nie będzie? Nawet Chris Brown odmówił. Beth,nie rób nam tego!-Zayn wszedł do pokoju z papierosem w zębach.-Liam przywieź ją tam i zaraz wracaj, nie zapomnij jej wziąć z powrotem!
-Bad Boy, a co ze mną?-zapytała Mari.- Ja też jadę! Zapomniałeś o mnie! Foch!
-Ty możesz być dla mnie nawet bez ubrań-powiedział kładąc dłonie na jej biodrach.-Nawet w łachmanach wyglądałabyś niesamowicie seksownie.
-Już Ellie lepiej słodzi-zaśmiała się i pocałowała go.-Dobra,szofer ubieraj się!
      Podniosłam się i założyłam skórzaną kurtkę, bo mój płaszcz wciąż wisiał na kaloryferze. Moje kochanie pożyczyło mi swoją czapkę i kaszmirowy szal. Zaczekaliśmy na moją kuzynkę i kiedy się ubrała, we trójkę wsiedliśmy do vana i skierowaliśmy się w stronę domu Miyu.

    Wtargaliśmy walizy do windy. Obok niej stała wysoka kobieta w średnim wieku. Mój chłopak przywitał się z nią,a my z kuzynką popatrzyłyśmy na siebie lekko zdziwione. Przemilczałyśmy wszystko i stwierdziłyśmy, że pojedziemy następną. Oparłam się o ścianę wyłożoną marmurem i spojrzałam na brunetkę.
-Nie wierzę, że to dzieje się naprawdę...-powiedziałam kręcąc głową.-Obie jesteśmy w związkach ze sławnymi wokalistami...Pamiętasz jeszcze co było tydzień temu? Bo ja nie. Mam dość monotonni jaka u mnie gościła odkąd zginęli moi rodzice. Liam wypełnia tą pustkę jaką pozostawili osiem lat temu w dniu wypadku. Ty masz chociaż ciocię Sylvie...Tak wiem, jestem żałosna.
    Po moich policzkach spłynęło kilka łez,Miyu przytuliła mnie i zaraz płakałyśmy obie. Może płacz złagodzi nasze emocje,ale na pewno w niczym nie pomoże
-Weźmy się w garść!-otarła kilka słonych kropelek z twarzy.-Co o nas pomyślą jak całe opuchnięte wejdziemy do salonu gdzie pewnie trwa świetna zabawa. No i, powinnyśmy się cieszyć! jedziemy z całym One Direction w trasę po Europie!
-Masz rację-wytarłam nos w chusteczkę i wsiadłam do windy.
     Chwilę później weszłyśmy do pokoju pełnego głośnej muzyki, w drzwiach spotkałyśmy Payne'a,który właśnie miał po nas jechać. Malik podbiegł do Mari wziął ją na ręce. Uśmiechnęłam się pod nosem i kurczowo trzymając się mojego ukochanego, weszłam do salonu.  Starsza kobieta siedziała w fotelu,a w jej nogach usadowił się Harold. Uszczypnęłam Paynera w ramię i na migi zapytałam kim jest ta pani,lecz zanim uzyskałam odpowiedź czterdziestolatka wstała i podała mi dłoń.
-Ty zapewne jesteś tą Elisabeth, o której chłopcy mi tyle mówili-uśmiechnęłam się jak idiotka.-A tak, jestem mamą Harry'ego i błagam nie mów do mnie per 'pani', tylko po prostu Anne.
-Miło mi paa...cię poznać-powiedziałam z lekko wymuszonym uśmiechem.-Louis, i co z tą piniatą?
-My z kochanym Paynee'm pójdziemy po lód-imię mojego partnera ledwo przeszło przez gardło Styles'a. Poszli razem po basenik dla dzieci i wysypali zawartość dwóch torebek zamrożonej wody w kostkach. Z pudeł wyjęliśmy wielkie zwierzaki wypełnione słodkościami,na które napalił się Niall. Zawiązali mi przepaskę i  Tomlinson stwierdził:
-Liz,zaczynaj-wręczył mi duża pałkę. Pewnie chwyciłam ją za koniec i zamachnęłam się. Zamiast entuzjastycznego głosu Niallera usłyszałam płaczliwy jęk,który należał do loczka,przechodzącego obok podczas zamachu. -Jezu, żyjesz?-usłyszałam po raz kolejny sopran marchewy.
-Jezus umarł w 33 roku naszej ery-wtrącił się blondyn.-Harold,nie płacz!
   Stałam jak słup i patrzyłam jak mama poszkodowanego przykłada mu lód do bolącego miejsca pomiędzy nogami. Chciało mi się śmiać,Liam także z trudem opanowywał rozbawienie. Co miałam zrobić? Na pewno go nie przeproszę, to on widział co robię,więc powinien był uważa. Cofnęłam się dwa kroki do tyłu i przybliżyłam się do swojego chłopaka. Uśmiechnęłam się łobuzersko i zaraz niepostrzeżenie wymknęliśmy się z salonu.Wskoczyłam mu na plecy i zamknęliśmy się w pokoju Malika. Nie wiem czemu w tym,ale lokator chyba nie będzie miał nic przeciwko jak chwilę tutaj odpoczniemy.Zeszłam mu z ramion i uchyliłam okno. Na dole było mnóstwo nastolatek i kiedy mnie zobaczyły zaczęły piszczeć. Do środka wpadło kilka butów,a ja padłam na ziemie chroniąc głowę. Payne się tylko ze mnie śmiał siedząc na łóżku. Obrażona odgarnęłam grzywkę opadającą na oczy i wyszłam z pokoju. No i gdzie pójść? Już wiem kuchnia! Pobiegłam rozwalając się po drodze o ścianę,ale zaraz się ogarnęłam,bo nikt nie mógł mnie usłyszeć. Otworzyłam lodówkę i usiadłam na półce, zamknęłam się od środka. Rozejrzałam się po wnętrzu...O nie wiedziałam, że ktoś schował za sałatą jogurt i jeszcze za kolejną sałatą było coś co przypominało parówki,ale było pokryte zielonym mchem.Drzwiczki szeroko się otworzyły i Liam cichym krzykiem powiedział:
-Mam cię!
-No brawo...-wyciągnął mnie,a ja objęłam się jego szyi i zawisłam.-Zachowujemy się jak dzieci...
-You are ridicolous!-nachylił się tak, że stykaliśmy się nosami, pokazując swoje piękne uzębienie.- Chciałbym ci coś powiedzieć...A wiesz... No ,bo ja...
-Wiem-powiedziałam i namiętnie go pocałowałam. Posadził mnie na blacie,a ja jeszcze mocniej do niego przywarłam.-Liam... Mogłabym nie tracić dziewictwa w kuchni?
   Nie zdążył odpowiedzieć,bo nasz kochany głodomór wszedł do środka i otworzył szeroko drzwiczki. Patrzył na wnętrze,ale nie przejmował się nami. Jakbyśmy byli niewidzialni,zachichotałam. Odgarnął dwie sałaty i uradowany krzyknął:
-Parówki w sosie szpinakowym!
  Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem,a Payne rozbawiony na mnie spojrzał. Szepnęłam mu czym były naprawdę pokryte mięso i tak samo wybuchł głośnym śmiechem. Blondyn wyszedł z kuchni i kiedy otworzył szeroko drzwi rozległy się jęki. Zayn z Mari na piersi padł na kafelkową posadzkę, za nimi Louis.
-No weźcie, podglądaliście nas!-krzyknęłam i nagle zrobiło mi się niedobrze. W sumie nie ze względu na wścibskość,ale na myśl,że biedny Nialler zje pleśń- zbierało mi się na wymioty. Wybiegłam z kuchni i skierowałam się do najbliższej łazienki, na moje nieszczęście należącej do Malika. Padłam na klęczki i zwymiotowałam, wiedziałam, że za moimi plecami stoi brunet z rękami założonymi na piersi.
-Kochana,wiesz co to antykoncepcja?-zapytał rozbawiony i oparł się o umywalkę.-Ale nasz kochany Tatuś pewnie będzie cieszył się z dzidziusia...
-Jezus, Maria! Ja nie jestem w ciąży!-krzyknęłam oburzona,ale zanim zdążyłam dokończyć znów mnie zemdliło.- Jakim cudem dziewica może być w ciąży?
-Wiedziałem, Miyu się myliła!-powiedział entuzjastycznym tonem.- Twierdziła, że swoją cnotę już dawno straciłaś,ale przecież gdybyś była osobą,która swój pierwszy raz ma za sobą, nie zachowywałabyś się tak w przymierzalni.
-No wielkie mi rzeczy-rzuciłam sarkastycznie i podniosłam się z podłogi.-Jakby w tym, że jestem dziewicą było coś złego.
-Zastanawia mnie tylko jedna rzecz...Dlaczego wy jeszcze tego nie zrobiliście? Przecież widzę jak się kochacie...
-Znam go dopiero cztery dni! Mam już mu wskakiwać do łóżka po kilku dniach znajomości?-broniłam się jak mogłam myjąc ręce i płucząc jamę ustną.
-Jeżeli bardzo się kochanie i chcecie spędzić resztę życia razem to cztery dni czy cztery miesiące nie zrobią różnicy-podszedł do mnie i po przyjacielsku objął mnie ramieniem.-No mam nadzieję, że przemówiłem ci do rozumu i podczas naszego wyjazdu zerwiesz te dziewicze postanowienia.
-I tak będę czekać na odpowiedni moment-odparłam i wyszłam z pokoju,a przy wyjściu spotkałam wszystkich,oprócz Harolda i jego mamy.-Podsłuchiwaliście?
Zaczęli udawać, że nic nie słyszeli i w ogóle ich nie interesowało co mówiłam do Zaynera. Przytuliłam się do Paynee'go i powiedziałam mu kilka miłych słów na dobranoc.



Od autorki: Rozdział po dłuższej przerwie,ale sami się prosiliście. Nabijanie komentarzy coraz gorzej wam idzie. Kiedyś po godzinie miałam 11 komentarzy,a teraz przez tydzień ledwo 9. No,ale i tak się cieszę, że ktokolwiek to czyta i komentuje. Nikogo nie zmusza,ale im więcej komentarzy tym rozdział będzie szybciej,bo mam już do przodu napisane kolejne dziewięć.
 Dobra nie będę się użalać nad komentarzami,ale wspomnę o nowej grafice i zapytam PODOBA SIĘ? xd Były komplikacje,więc przez całą godzinę reanimowałam gify i resztę,bo nagłówek za mały wyszedł ( jest piękny *.*) I tak nie jestem do końca zadowolona,ale ja już tak mam.
  Nie wiem czy przeczytaliście całe moje ogłoszenie,a jeżeli tak to fajnie xd. A na koniec dodam, że są dwie kolejne bohaterki: Alexandra,która pod grubą skorupą skrywa świetny charakter i Camillie,dla której jeden z chłopców zacznie dzielić się zapasami swojej lodówki. No i to chyba tyle z dzisiaj.
MASSIVE THANK YOU FOR READING AND COMMENTS !
xxx