24 kwietnia 2012

|22|

    Beth wreszcie wróciła ze swojego maratonu. Miałem dość obleśnych komentarzy moich kumpli i jeżeli on zaraz nie skończy bawić się w komentatora to Eleanor zrobi mu awanturę,zanim ja to zrobię. Liam wciąż mocował się z abażurem na głowie,bo przecież nie mógł przegapić swojej nagiej eks. Byłem załamany postawą moich przyjaciół,dobrze wiedzieli co do niej czuję,ale jednak zachowywali się tak,a nie inaczej. Otuliłem ją jakimś swetrem,bo nie mogła w nieskończoność tak stać owinięta w wycieraczkę z napisem "You're Beautiful". Zarzuciła mi ręce na szyję i ciasno do mnie przywarła. Jej bliskość sprawiała, że z moim ciałem jak i psychiką działy się nienormalne rzeczy. Miałem już te 19 lat i przeżyłem swoje,wiedziałem co to namiętność,zauroczenie...Ale to było coś innego, coś co traktowałem poważnie i było dużo silniejsze od szczeniackiego zadurzenia. Ciężko określić to jakimś słowem. Zrobiłbym dla niej wszystko,dosłownie; jeżeli chciałaby żebym zrobił jej budyń o czwartej nad ranem,zrobiłbym to bez wahania. Pogłaskałem ją po małej główce,kiedy położyła głowę na moim ramieniu. Nawet jeżeli była najebana w cztery dupy to i tak wyglądała słodko. Chwyciłem koszulę Liama z wieszaka i ubrałem jej to zamiast marnego swetra; odsunąłem się trochę,żeby zapiąć guziki. Ktoś zapukał,ale ona to zignorowała i poszła w kąt,aby założyć bieliznę,uchyliłem drzwi. W progu stała Danielle,nie wiedziałem co ona tu robiła,ale kiedy Payne usłyszał jej głos przybiegł do hallu jakby zobaczył swoją panią. Brakowało mu tylko merdającego ogona. Gdyby Beth nie była pijana pewnie nie wpuściłaby jej tutaj...Przecież to była naszego Paynee'go,ale w sumie...Nie tylko moja Ellie się szybko pocieszyła,on też po niecałych dwunastu godzinach znalazł sobie inną.
      Stweart wróciła ubrana w szorty i koszulkę w kratę,którą dałem jej przed chwilą. Chwyciła mnie za nadgarstek i zaciągnęła do salonu łobuzersko się uśmiechając. Nie protestowałem tylko uległem jej woli. Pchnęła mnie na sofę i usiadła okrakiem na moich kolanach. Czułem się trochę niezręcznie...Co prawda nikt na nas nie patrzył,ale wolałem zostawić takie pieszczoty na później,kiedy będziemy w sypialni na piętrze. Poprawiłem jej grzywkę,która zasłaniała jej piękne oczy,a ona nachyliła się,aby zrobić mi malinkę. Znad jej puszystych włosów dostrzegłem same parki; Lou flirtował z Alex,Niall z Camillie,Avery bawiła się loczkami Hazzy,a Danielle zdejmowała klosz z głosy Payne'a.
   Nie minęło pięć minut,a część ludzi wyszło, jedynie Peazer wciąż męczyła się z chodzącą lampą,ale po chwili dała sobie spokój i wyszła ciągnąc go za rękę. JiggyPuff wpadł tylko dwa razy na ścianę i raz przewrócił się o słoik po majonezie. Zamknęli za sobą drzwi,a my zostaliśmy sami. Chciałem wstać i pójść do kuchni po jakąś wodę,ale Beth mi nie pozwoliła. Wciąż jak małpka wisiała mi na szyi,nie powiem, że nie było przyjemnie.
-Idziemy na górę?-mruknęła mi do ucha i objęła nogami mój pas.-Nie daj się prosić...
  Uśmiechnąłem się pod nosem i cicho zaśmiałem...Była taka rozkoszna,nawet promile w krwi nie ujmowały jej wrodzonej delikatności... Wspiąłem się po schodach trzymając ją w ramionach jakby była moim największym skarbem,ale zaraz, przecież tak było. Z kopniaka otworzyłem drzwi od jej pokoju i ułożyłem ją na miękkim łóżku. Nie od razu do niej dołączyłem,jeszcze przez kilka minut stałem pod ścianą i obserwowałam jak ona na mnie patrzy.
-Zayn...-kusiła klepiąc miejsce obok siebie na satynowej pościeli.
-Kochanie,ale ty jesteś pijana-przysiadłem na krańcu materaca i dotknąłem jej policzka.- Chcę poczekać,aż będziesz na tyle trzeźwa,aby pamiętać każdą chwilę spędzoną razem...
-Zayn, ja nawet soku energetycznego nie piłam, już ty jesteś bardziej pijany-wywróciła teatralnie oczami.-Więc mi tutaj nie gadaj, że jestem najebana,bo mnie nie wmówisz tego.
 Pokręciłem z niedowierzaniem głową i przyległem do jej boku. Oparłem podbródek na jej szyi i ucałowałem w miejsce za uchem. Włosy delikatnie łaskotały mnie w nos,położyłem rękę na jej brzuchu.
-Dobranoc-mruknąłem,a ona spojrzała na mnie kątem oka.-Śpij dobrze...
-Nie mów mi, że chce ci się spać-jęknęła i obróciła się tak, że leżeliśmy twarzą w twarz.-Nawet porozmawiać nie chcesz?
-A o czym?-uniosłęm pytająco brew.
-Dajmy na przykład...-odgarnęła włosy i przykryła się kołdrą.-Co będziemy robili jutro?
-A dzisiaj jest...?-straciłem rachubę czasu przez ostatnie luźniejsze tygodnie.-A tak niedziela...Jutro o siódmej muszę wstać,żeby o ósmej czterdzieści być na Heathrow. Tego samego dnia wracamy do Londynu z Paryża.A po jutrze od dziesiątej mamy próby do Brit Awards...Idziesz z nami?
-Nie wiem-odpowiedziała robiąc dziwnie smutną minę. Zraniłem ją? Jednak nie rozumiem kobiet.-Ja się tam nie odnajdę, jestem tylko zwykłą dziewczyną z przedmieścia...A tam będą same gwiazdy...O czym będę z nimi rozmawiać? Przyniosę wam tylko powody do wstydu...
 Spojrzałem na nią i ująłem pod brodę, żeby nie mogła spojrzeć nigdzie indziej niż w moje oczy. Nachyliłem się nad nią tak, że dzieliły nas milimetry. Wziąłem głeboki oddech i potarłem nosem o nos szatynki.
-Nigdy nie przyniesiesz mi wstydu,jesteś lepsza od tych wszystkich gwiazd razem wziętych. Jesteś jedyną,niepowtarzalną Elizabeth Stweart,którą kocham...-po jej policzkach spłynęło kilka samotnych łez.-Kocham cię,słyszysz?
    Nawet płacząc wyglądała pięknie. Słone krople sprawiały, że wyglądała na jeszcze bardziej kruchą i taką bezbronną. Z chęcią ochroniłbym ją przed całym światem,niedopuszczając,aby cokolwiek złego się jej stało. Przygryzła delikatnie wargę i rzuciła się na mnie cicho szlochając.Objąłem ją ramionami,kiedy położyła się na mnie całym ciałem. Aż trudo pomyśleć, że taka małą istotka przewróćiła moim światem o sto osiemdziesiąt stopni. Nigdy nie myślałem, że tak bardzo kogoś pokocham...
-Zayn...-otarła łzy rękawem koszuli i pociągnęła nosem.-Nie zdajesz sobie sprawy ile miłości do ciebie znajduje się we mnie.
-Ciii...-pogłaskałem ją po głowie,wdychałem jej piękny zapach mydła,pomarańczy i nutki cynamonu.-To nie powód do płaczu...Nie ważne co się stanie,ważne, że będziemy razem.
Nie wiem skąd wzięły mi się te złote myśli,ale czasami miałem taki napad filozofowania...Ale to dopiero od niedawna...Kiedyś,czyli jak miałem jakieś trzynaście lat też miałem takie napady, zacząłem pisać piosenki i wiersze dla dziewczyny,której dzisiaj już nie pamiętam. Beth jeszcze raz pociągnęła nosem i po chwili już słodko spała,leżąc na mnie i spokojnie oddychając.

         Obudziłam się leżąc na torsie Malika. Spojrzałam na jegi bezbronną twarz,nie przypominał siebie,pełnego dumny,męskiego i traktującego wsyzstkich z lekką wyższością. Teraz był takim małym Zayn’em, żadna zmarszczka nie zagościła na nieskazitelnym czole. Był taki spokojny jakby nie miał ani jednego problemu. Delikatnie zsunęłam się z niego i na palcach zeszłąm do kuchni,gdzie spotkałam Pauline siedzącą przy blacie z szklanką soku pomarańczowego. Przywitałam się i z lodówki wyjęłam masło i jakiś twarożek na kanapki.
-Z czym chcesz?-zapytałam smarując kromkę chleba.
-Z nutellą-mruknęła bawiąc się blond kiteczkami.-Czemu spałaś w koszuli Liama i szortach,a nie w swojej kochanej piżamie w pingwiny?
-Paula,nie wtykaj nosa gdzie nie trzeba-postawiłam przed nią talerz i zacisnęłam usta w cienką linię.-A ty jeszcze nie w szkole?
-Ellie,ja już swoje lata mam,więc powiedz mi czy się przespałaś z nim czy nie.
-Boże,ty masz osiem lat,a takie rzeczy gadasz,szlaban na komputer-do kuchni wszedł zaspany brunet. Przeciągnął się i przygładził pognieciony t-shirt.
            Podeszłam do niego, żeby się z nim przytulić na powitanie. Wtuliłam nos w jego tors i wciągnęłam zapach jego wody kolońskiej,która wciąż po dwudziestu czterech godzinach intensywnie pachniała. Pocałował mnie w czoło i położył ręce na moich biodrach. Nie chciałam go puszczać,bo wiedziałam, że zobaczę go dopiero za dwa dni. Przejechał opuszkiem po zarysie mojego podbródka i delikatnie się uśmiechnął.
-Głodny jestem-mruknął i zepchnął moją siostrę z krzesła. Jęknęła,ale w końcu opuściła dom,a my do siebie przywarliśmy.



Od autorki: Powiem szczerze,zawiodłam się na was. Rozdział miałam już dodać w niedzielę wieczorem,ale wolałam zrobić twitcama,na którym nawijałam 2h razem z koniem Rafałem i moją kochaną Mamą,którą kocham bardziej niż własną matkę,która wjebała mi się na 10 minut podczas rozmowy z 9 osobami xd Pod koniec nawet przeczytałam kawałek 31 rozdziału i gadałam co planuję na te 20 rozdziałów,które mi pozostały. 
No,więc musze jeszcze wam przekazać, że mimo tego, że Matka [@eternitywith1d], @maaalinax3 i @callmemaybe_17 duszą mnie w worku na śmieci z czema dziurami i tak pojadę do stanów. W związku z tym bloga zawieszam do 12 maja,bo wtedy wracam.  Może uda mi się dodać stamtąd,ale jeżeli będzie tak samo mało zadowalająca ilośc komentarzy,następna notka przypadnie na 13 maja.

17 kwietnia 2012

|21|

    Wróciliśmy do domu obwieszeni reklamówkami i pełni dziwacznych pomysłów. Usiadłam na blacie i szeroko się uśmiechnęłam do Malika,który wpierdalał jakiegoś batona, trzeciego z rzędu. Niedługo pewnie zamieni się w drugiego Niall'a.
-Dzwonimy po chłopaków i urządzamy piżdżama party?-zapytał zgniatając w pięści papierek.
-W waszym wykonaniu to będzie piżdżama porno-zaśmiałam się.-Dobra dzwoń po nich,a ja zaraz pójdę szukać twistera.
-Masz twistera?-zapytał z wyczuwalnym podnieceniem w głosie.-Powiem im to i wtedy wynajmą helikopter tylko, żeby być tutaj jak najszybciej.-Wybrał numer jakiegoś z chłopaków.-Niall,odłóż to żarcie i wbijaj do Baeth...Ma TWISTERA!...Jeżeli cię to nie rusza to oznajmiam, że zamówię dla ciebie catering z Nado's... Możesz przyprowadzić te swoje koleżanki...
     Zanim skończył rozmowę drzwi się otworzyły i do środka wszedł Hazza udając kowboja z westernu. Zayn rzucił się na swój pistolet na kulki i zaczął w niego strzelać z pomarańczowych kuleczek. Za Styles’em wszedł Liam z kloszem na głowie. Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem,a on sarkastycznie mruknął: „Ha,Ha,Ha bardzo śmieszne”.
-No,bo jest!-wciąż jak głupia chichotałam,łapiąc się za brzuch.-Lol,udajesz lampę,bo chcesz komuś oświecić świat jak nikt inny?
    Chociaż nie widziałam jego twarzy miałam przeczucie, że wystawił mi język. Za chodzącym abażurem wszedł Lou z marchewkami przyklejonymi do opaski,a Nialler zaczął udawać tak dobrze ninję, że niezauważony podkradł się do lodóki i wyjął parówki,którymi teraz we mnie rzucał. Schowałam się pod stołem trzymając kurczowo miecz świetlny na wypadek gdyby Horan mnie znalazł i tak nie byłam tak poszkodowana jak JiggyPuff,który zgubił buta,a Louis bawił się nim zamiast oddać trampka, rzucał nim w Harrego,który zaraz go odrzucał i leciał przez pół domu,aby trafić w niewielki obrazek,na którym został ślad ubłoconej podeszwy. Zaczęłam się czołgać,ale raczej przypominałam ślepą gąsienicę, niż żołnierza walczącego o wolność. Nie zdążyłam dotrzeć na miejsce,bo drzwi ponownie się otworzyły. W progu stanęła Avery w towarzystwie dwóch dziewczyn: blondynki cały czas się uśmiechającej i szatynki z wytapirowanymi włosami w stylu emo scene. Szybko podniosłam się z podłogi i podałam dłoń nieznajomym,które potem okazały się Camillą i Alexandrą. Zanim zebrałam się, żeby przekręcić zamek rozległo się pukanie. Irlandczyk rzucił się do klamki tłumacząc się, że to pewnie dostawa z Nado’s,ale się pomylił, była to moja kuzynka.
-Niall,pozwolisz porozmawiać mi z Elliew cztery oczy?-zapytałą nie wchodząc do środka. Blondyn się zgodził,bo nic innego mu nie pozostało. Spojrzałam w wielkie ciemne oczy Miyu i zaczekałam,aż zacznie rozmowę.-No,Ellen mogłabyś być przynajmniej szczera.
-Ale o co chodzi?-zapytałam zdezorientowana.- Czy ja się kiedyś okłamałam?
-Tak,wiele razy,ale to nie jest teraz ważne. Oznajmiłaś mi, że z Zaynem łączy cię jedynie przyjaźń i że podeślesz mi wasze „przyjacielskie fotki”,ale co widzę wchodząc na Daily Mail?
-Nie wiem-teraz zastanowiłam się nad wszystkim... To nie możliwe, że jakiś paparazzi przyłapał nas na pocałunku.
-Nie gadaj bzdur!-krzyknęła,w jej oczach widziałam jak miota we mnie piorunami.-Co zobaczyłam? Hm? Ciebie i Malika migdalących się przy kasie lub całujących się na warzywnym...
-To był dział ogrodniczy-wtrąciłam i zaraz pożałowałam, że nie ugryzłam się w język. Jaka ja jestem głupia,ale nic nie poradzę na atak delikatnej schizy.-Przepraszam,Mari.
-Wybaczyłabym ci gdybyś wcześniej mnie nie okłamywała,a teraz nic innego mi nie zostało jak pogodzić się z faktem, że on cię kocha i...życzyć wam powodzenia.
    Do przed pokoju wszedł loczek jęcząc, żebym coś powiedziała Zaynowi,bo przez niego w rozbieranego pokera przegrał wszystko i nie chce mu oddać ostatnich bokserek od  Calvina Klein’a. Wywróciłam teatralnie oczami i odwróciłam się do mojej kuzynki,ale jej już tam nie było. Rozejrzałam się po okolicy,ale jej nie znalazłam; wróciłam do salonu i dostrzegłam, że biedny Liam nie widzi swoich kart i cały czas przegrywa,ale i tak szło mu nie najgorzej, bo Harold i Louis byli już kompletnie nadzy. Oślepiona tym widokiem nie widziałam gdzie idę,póki nie poczułam, że wypadam przez otwarte okno na krzaki róży.Przerażona wydarłam się na pół Londynu.
-Beth,kochanie żyjesz?-Malik bez trudu przeskoczył parapet i wylądał zgrabnie na trawie. Nachylił się nade mną i wziął na ręce. Byłam trochę podrapana i poobijana,ale czułam się niesamowicie w jego ramionach. Uśmiechnęłam się subtelnie i zawiesiłam ręce na jego szyi,odwzajemnił uśmiech i musnął delikatnie moje wargi,a ja wplotłam palce w ciemne,aksamitne włosy.
-Wracajcie chyba, że nie chcecie grać w twistera!-głos Tommo wydobył się z wciąż otwartego okna.
    Pośpieszyliśmy się,bo oboje chcieliśmy się trochę powyginać na kolorowej planszy. Do kręcenia zgłosiła się Camille,a ja Malik,Horan i Lou stanęliśmy na swoich miejscach. Tomilson praktycznie na mnie siedział,a ja byłam rozłożona tak, że miałam nogę na nogę. Biedny Nialler się popłakał kiedy zdał sobie sprawę, że nie umie rozróżnić prawej od lewej,a Cam tylko śmiejąc się stwierdziła:
-Od dziecka masz z tym problem...Zayn,prawa noga na zielone.
-A skąd ty...?
-Czyli Alex miała rację...-mruknęła do siebie kręcąc przecząco głową i uśmiechając się pod nosem,ale zaraz opowiedziała blondynowi:-To ja Cam, tą,z którą w przedszkolu się ożeniłeś...
-Mój boże,Kanapka z Majonezem!-krzyknął uradowany rzucając się na szyję dziewczynie piszcząc jak jakaś fanka.-Mój mózg za wolno ogarnia,ale czemu mi nie powiedziałaś,Słoiku Nutelli?
-Zabroniła mi-broniła się Alexandra vel Słoik Nutelli.-Miałeś sam ogarnąć,że to ona!
    Po chwili przez Tomo leżeliśmy na macie, głośno się śmiejąc. Złożyliśmy twistera i rozłożyliśmy dziwaczną grę z wróżbami. Mówiłam chłopakom, że to dla głupiutkich dwunastolatek,ale oni stwierdzili, że będzie niezłą polewka. Każdy wylosował kartę i głośno przeczytał zawartość.Hazza miał wkrótce dostać to o czym marzył (chodziło o spotkanie kota należącego do Adele),Lou pozna dziewczynę swoich marzeń,Liam nie mógł przeczytać,więc powiedzieliśmy mu, że zaatakuje go gigantyczna łyżka,a on się po płakał,Niall miał poznać przystojnego bruneta,a Zayn stwierdził, że ma dziewczynę,więc nie pozna go, Malik wylosował przepowiednię o tym, że niedługo coś się stanie w jego rodzinie,a ja miałam coś o tęsknocie,Cam, że zacznie tańczyć makarenę,a Alex będzie musiała zjeść słoik majonezu,tylko, że był pewien problem,bo twierdziła, że  jak zje chociaż jedną łyżkę to przytyje jakieś dziesięć kilogramów. Avy stwierdziła, że nie potrzebuje jakiś głupich wróżb,więc jej chłopak zaproponował,aby zagrać w prawdę czy wyzwanie. Wzięliśmy słoik i zaczęliśmy nim kręcić,ale nikogo nie chciał wskazać. Po pięciu minutach kręcenia wskazało na Alexandrę.
-Wyzwanie-mruknęła,a Lou się złowieszczo uśmiechnął mówiąc:
-Zjedz CAŁY słoik majonezu!
-Wredny jesteś!-krzyknęła biorąc od niego łyżkę, dobrze, że Liam miał na głowie abażur,bo inaczej by się załamał.-Jak mogłeś? Zemszczę się na tobie!
   Zaczekaliśmy,aż z kwaśną miną zjadła całą zawartość,kiedy skończyła zrobiła się zielona i pobiegła do łazienki nawet nie pytając,gdzie jest. Stwierdziliśmy, że teraz powinnam wybrać pomiędzy prawdą lub wyzwaniem. Zgodziłam się,a Tommo udał zamyślenie,a po chwili oznajmił ze spokojem w głosie:
-Przebiegnij się nago po ulicy!
   Pewnie gdybym była trzeźwa,a nie jak teraz po jednej orężadzie,nie zrobiłabym tego,ale ja tylko skinęłam głową. Nie chciałam żeby moja duma ucierpiała,więc zaczęłam zdejmować bluzę w rytmie Like G6, po chwili razem ze spodniami wisiała na żyrandolu. Malik nic nie mówił,ale wiedziałam, że po raz pierwszy chciałby mnie oglądać w sypialni,a nie na ulicy. Zsunęłam stanik; Niall odwalił irlandzki taniec,bo czuł się niezręcznie,Hazza tylko się uśmiechnął pod nosem,Louis gwizdnął z uznaniem i klepnął Zayna w łopatki,twarzy Payne’a nie widziałam,ale to, że mocował się z kloszem mówiło samo za siebie. Uśmiechnęłam się niezbyt trzeźwo i wybiegłam na środek drogi śpiewając hit duetu LMFAO,”Sexy And I Know It”.


Od autorki: Dodaję ten rozdział,bo jutro niestety nie będę mogła ze względu na wycieczkę do stolicy, a właściwie przygotowania do niej ( weźcie, o 4:50 mam być pod szkołą,czyli śpię do czeciej #zawszespoko). Wracam w piątek po 23,więc kolejny rozdział NAJPRAWDOPODOBNIEJ będzie w sobotę o ile nie dadzą nam sprawdzianu na poniedziałek xd
  I się zgubiłam kogo mam informować,więc kiedyś może sb o was przypomnę,bo lista mi się usunęła,wy zmienialiście nicki i nawet w komentarzach się nie podpisujecie,więc sooooo sorry.
   Rozdział dodany za namową Moni .<3 Masz już teraz co czytać.
Btw. macie kolejne nowe postacie,jak na razie nie grają dużej postaci,moż enawet nie będą. Nie wiem! Dzisiaj wszystko mi się pozmieniało po wf z wami moje bicz-picze.<3 Nie ma jak sól,Bartek i twoje samogwałty Alex. "Pobawię się żebrami" "czemu żebrami?" "Bo tak fajnie wystają" "Obojczyki,k.biodrowe też ci wystają a się nie bawisz" A potem Bartek macha,a ja pokazuję, że się A. gwałci piłką xd A potem sóóól.! xd Kocham was moje debile,więc przygotujcie się na anarchię w pokojach! <3
Nagadałam się i poczytajcie sb o aborcji i soli to bd wiedzieli co planuję xd

14 kwietnia 2012

|20|

       Wróciłam do domu niezbyt szczęśliwa. Nie chciałam jej ranić,a wyszło jak zawsze,ale nie tylko ja ją zraniłam. Wspominając o mojej lekkiej schizie zraniła mnie bardzo głęboko. Nic nie mogłam poradzić na moje dziwactwo, to wszystko stało się w ciągu kilku ostatnich lat. Rany powoli się goiły,ale Mari dzisiaj je rozdrapała.
    Cały okres kiedy byłam w okresie nastolatki,aż do końca szkoły były udręką. Choroba psychiczna sprawiała, że nie miałam przyjaciół,a jeżeli ich posiadałam to tylko, dopóki nie dowiedzieli się o mojej schizofernii. W collage'u wszystko było dobrze do czasu kiedy Miyu znalazła sobie chłopaka. Na początku jak zawsze sielanka trwała,ale jakieś pół roku później w naszej przyjaźni zaczęło się coś psuć. Zaprzyjaźniłam się z grupką dosyć popularnych dziewczyn,oczywiście moja kuzynka była zazdrosna,nie o mnie,ale o to, że ja z nimi spędzałam każdą wolną chwilę,a nie ona. Robiła mi na złość,wszystko żebym poczuła się źle w swojej skórze i dobrze wiedziała co wtedy robię. Miałam nawrót choroby; zaczęłam udawać kogoś kim nie jestem. Było tak źle, że flirtowałam z chłopakiem szefowej paczki,a Mari tylko na to czekała. Oczywiście wszyscy jej uwierzyli,no bo jak inaczej? Przecież to prawdomówna,dobra,sympatyczna Miyu,a ta Ellie zawsze wydawała się jakaś dziwna,a teraz okazało się, że jeszcze psychiczna. Przez kolejne dwa lata byłam samotna,wśród ludzi,którzy uważali za gorszą od innych. 
   Gdyby nie ten feralny wypadek,kiedy rodzice pojechali do Włoch i pod Bolonią mieli czołowe zderzenie z autokarem,który zjechał na ich pas,byłabym normalną dziewczyną bez zaburzeń psychicznych. Miałabym przyjaciół, nie musiałabym pracować jako kelnerka w GQ i zajmować się siostrą tak jak teraz. Ale czy wtedy poznałabym One Direction? Wątpię. Może poszłabym na ich koncert z Pauline,ale na pewno nie byłabym w takich skomplikowanych relacjach z chłopakami z zespołu. Zamknęłam drzwi i oparłam się o brudną ścianę obwieszoną płaszczami i bluzami. Zayn kiedy mnie zobaczył podniósł się ze schodów i otworzył szeroko ramiona,ale ja tylko go wyśmiałam.
-Nie wyobrażasz sobie za dużo?-prychnęłam ignorując go; ominęłam Malika i poszłam do kuchni.
   Chwyciłam portfel ze stołu i rozejrzałam się po półkach lodówki. Trzeba będzie kupić wszystko,nawet krakersów już nie miałam. 
   Fuck! Nie mogę iść na miasto cała brudna. Nie mówiąc nic Muzułmaninowi pobiegłam na piętro i zamknęłam się w łazience,rozebrałam się i stanęłam pod strumieniem gorącej wody. Im dłużej tam stałam tym bardziej nie chciałam opuszczać kabiny prysznicowej. Woda zmywała ze mnie wszystkie złe emocje razem z błotem. Otuliłam się grubym ręcznikiem i weszłam do sypialni. Brunet leniwie rozłożył się na łóżku zakładając ręce za głowę i łobuzersko się uśmiechając. Nie byłam taka śmiała jak Mari,która pewnie bezwstydnie zrzuciłaby z siebie to co miała i zaczęłaby przechadzać się po pokoju,ale ja była nieśmiałą,wstydliwą Ellie Stweart,która kurczowo trzymała rąbek materiału. Z trudem wyjęłam bieliznę z szuflady i czarne rurki,t-shertkę z nadrukiem,bluzę w paski >> link do zestawu<<. Następnie ubrałam się w wyjęte ubrania i spojrzałam na chłopaka.
-Gdzieś idziesz?-zapytał wciąż się do mnie szczerząc. Usiadłam na nim i odgarnęłam grzywkę na bok.-Niedługo nie będziesz potrzebowała pomocy w dobieraniu ciuchów,ale jak na razie będę twoim stylistą.
-O jak miło-poprawiłam ciepłą bluzę,starając się naciągnąć go do połowy ud.-Idę do Tesco.
-Pójdę z tobą!-oznajmił spychając mnie z siebie;wystawiłam mu język i położyłam się na nim całym ciałem. Wywrócił teatralnie oczami i jedną ręką zdjął mnie ze swojego brzucha złowieszczo się śmiejąc. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i usiadłam na krawędzi łóżka,podał mi dłoń,a ja mocno ją uścisnęłam i podciągnęłam się na niej. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w miejscu za moim uchem,objęłam go w pasie, i oparłam głowę na jego obojczyku. Czuałam się taka bezpieczna,a jednocześnie bezbronna w jego ramionach. Mógł mnie ochronić przed całym światem i ludźmi,którzy na nim mieszkali. Poczułam zapach jego wody kolońskiej Sean’a John’a,która do złudzenia przypominała zapach tej Liama. Zapragnęłam go teraz pocałować,ale kiedy do sypialni weszła Pauline to pragnienie gdzieś odparowało. Moja siostra nie była taka głupia,więc już wiedziała, że nic nie łączy z Payne’m. Zachichotała i usiadła za niewielkim biurkiem z komputerem. Odsunęłam się od bruneta wciąż trzymając ręce na jego plecach.
-To idziesz w końcu do tego sklepu?-zajęczała uśmiechając się szelmowsko.-Głodna jestem!
-Idź zjedz kota-mruknął w odpowiedzi; przybliżył nos do mojego nosa.
-No weź,nawet kota nie mamy!-krzyknęła pisząc coś na klawiaturze.-Ellie,jesteś sławna! Cały artykuł o tobie! Rozumiesz? Jesteś na Daily Mail!!!
-I jakie bzdury piszą o mojej dziewczynie?-zepchnął małą z z krzesła i siadając na nim.-I tak o to wiemy kto skradł serce całemu One Direction. Dziewczyna,która tego dokonała nazywa się Elisabeth Stweart ma osiemnaście lat i zamieszkuje północną część Londynu. A o to jej zdjęcia z chłopcami-przeczytał na głos,a ja podeszłam do niego,aby zobaczyć kiedy paparazzi sobie przypomnieli o 1D. Z niedowierzaniem patrzyłam na każdy moment spędzony z chłopakami poza ich kompleksem. Prawie na wszystkich fotografiach było widać jak patrzę się na Liama,a on trzyma dłoń na moich biodrach. Wcześniej w brukowcach byłam tylko „Tajemniczą dziewczyną”; wiedziałam kto podał informację do gazet. Byłam wściekła na swoją kuzynkę,ale starałam się tego nie okazywać.
-Tesco nadchodzimy!-wykrzyknął odchodząc od monitora.-Przygotuj się,Beth! Szykuje się III wojna sklepowa!
                Zaśmiałam się i zatrzęsłam ze strachu. Ruszyłam na dół po schodach po ciepły płaszcz,pisząc krótką wiadomość do Mari,w której twierdziłam, że z Zaynem nic mnie nie łączy,oprócz przyjaźni. Zaproponowałam też, że zrobimy sobie przyjacielską fotkę podczas wypadu do hipermarketu.

                Byliśmy już w środku wielkiego sklepu ,oczywiście Malikowi odwaliło i od razu pobiegł do stoiska z zabawkami, i wybrał sobie pistolet na kulki. Nie płacąc za niego otworzył i zaczął strzelać w przerażone dzieci,które uciekały z płaczem kiedy dostały kulką w czoło. Wyrwałam zabawkę mojemu infantylnemu głupkowi i matczynym tonem powiedziałam:
-Koniec zabawy,duży dzieciaku! Wsiadaj do wózka, bo inaczej cię nie upilnuję!
-Posłusznie wskoczył do środka,idiotycznie chichocząc. Jakaś babcia kupująca ser pleśniowy krzywo na nas spojrzała,a Zayn potraktował ją kilkoma kulkami w plecy. Przybiłam mu piątkę i chciałam mu zmierzwić włosy,ale dłoń utknęła w grubej warstwie żelu. Przerażona i oblepiona czymś lepkim zaczęłam biegać w kółko,aż w końcu wpadłam na stos puszek z kukurydzą. Brunet postanowił mnie uratować,więc chwycił dwie bagietki użył ich jako wiosła. Niestety misja ratunkowa się nie powiodła,bo wpadł na karmę dla psów.Podniosłam się i podbiegłam do rozbitka, i zaczęłam oddalać się od wielkiego bałaganu cicho podgwizdując. Skręciłam do alejki ze słodyczami i Zayn zaczął kartonami wkładać batony,czekolady,pianki,żelki,paluszki i czipsy,a ja tylko jęczałam widząc ceny. Wyjechaliśmy ze słodkiego działu do jakiegoś dziwnego z roślinkami. Malik wyskoczył ze swojej karocy i pobiegł gdzieś. Wrócił z dwoma kaktusami.
-Po co nam te kaktusy? Mam z nich zrobić kotlety?-zapytałam biorąc od niego doniczkę.
-Będą przypominać o naszym pierwszym pocałunku...
-Czekaj,ale my jeszcze nie mieliśmy...-nie dokończyłam,bo nachylił się nade mną i musnął delikatnie moje wargi. Chciał już się ode mnie osunąć,ale kiedy ja już go miałam,nie zamierzałam go oddawać,przyciągnęłam go bliżej kurczowo trzymając go za puchową kamizelkę. Zanurzył dłonie w moich włosach,przeczesując je szeroko rozwartymi palcami, stanęłam na palcach, żeby móc jeszcze lepiej odczuć moc pierwszego pocałunku. Ktoś przed nami przeszedł i zaraz od siebie odskoczyliśmy jak poparzeni. Zayn objął mnie ramieniem za szyję i jeszcze raz musnął moje wargi.
-I co?-zapytał patrząc na mnie hipnotyzującymi źrenicami.
-Pomijając  fakt, że całowaliśmy się w Tesco to...-uniósł pytająco brew doprowadzając mnie do szaleństwa.-Było amazayn!
-Wiedziałem!-uśmiechnął się triumfalnie i odgarnął moją grzywkę.-Ale sobie nie myśl ,wojny nie odwołam!
                Rozpędził wózek i wskoczył do niego;pobiegłam za nim biorąc sobie jako broń grabie i zaczęliśmy biegać po sklepie wykrzykując okrzyki bojowe.Nasze zakupy skończyły tym, że ochroniarze wyprowadzili nas karząc zapłacić za potłuczone słoiki korniszonów,których Malik używał jako granatów,podobnie z jabłkami i kalarepą. Ale i tak nic nie pobije babci śpiewającej „No Milk Today” kiedy zrzucaliśmy szklane butelki z półek. Śmialiśmy się z tego bardziej, niż wtedy kiedy mój chłopak założył sobie na głowę indyka i czołgał się,czając się na mnie z bananowym pistoletem. Ale ogólnie byliśmy grzeczni , no z wyjątkami...Kiedy wyskoczyłam zza wieszaka myśląc, że to mój przeciwnik,niestety trafiłam na jakąś kobietę,która przerażona zemdlała,a ja zaciągnęłam ją nieprzytomną do mięsnego i porozrzucałam dookoła marchewki.

Od autorki: Wynegocjowałam godzinę na komputer,więc jako dobroduszna Milka wstawiam wam ten 20 rozdział,bo było,aż 19 komentarzy :D 
  Rozdział jest dziwny i nieogarnięty. Pewnie połowa z was nie zrozumiała go lolz. 
Nie będę przedłużać i dam oficjalne podziękowania xd

 Btw. Wyszłam jak kapeć i jeszcze mi włosy opadały na oczy xd

12 kwietnia 2012

Przerwa

Ze względu,ze dostałam szlaban na komputer jestem zmuszona przerwać na jakiś czas pisanie bloga co się tyczy podobnie twittera i fejsa. Wrócę jak poprawie oceny,udobrucham starych i naprawdę nic nie mogę poradzić na zaistniała sytuacje.

8 kwietnia 2012

|19|

   Zaczęłam przedzierać się przez długie trawy ,przez które mało co widziałam. Byliśmy na środku jakiegoś pola czy łąki,pewnie w lecie było to piękne miejsce,ale teraz w zimie wyglądało niebyt przyjemnie. Buty zanurzały się na kilka centymetrów w śniegu zmieszanym z błotem,ale wciąż brnęłam coraz dalej. Cienkiej trawie ustąpiły wysokie szuwary,które dwukrotnie mnie przewyższały. Obłoczki pary wydobywały się z moich ust przy oddychaniu,a dłonie zaczynały czerwienieć od mrozu,wsadziłam je głębiej w kieszenie i starałam się coś dostrzec pomiędzy badylami,ale na próżno. Słońce powoli chowało się za linią horyzontu,a biedna Pauline samotnie siedziała w zimnym samochodzie. Miałam już zaprzestać poszukiwań,kiedy przewróciłam się o niewielki kamień wystający z ziemi i runęłam jak długa. Z dołu zauważyłam, że pięć metrów przed moim nosem siedzi Liam z nostalgiczną miną. Podniosłam się całą ubłocona,ale się tym nie przejmowałam tylko usiadłam na prowizorycznej ławeczce ze starej łódki. Nie popatrzył nawet w moją stronę tylko cisnął małym kamieniem w zamarzniętą taflę lodu. Chciałam zacząć jakąś rozmowę,ale on mnie uprzedził:
- Powiedz mi czy kochasz Zayna?
Oczy zrobiły mi się jak spodki,ale nie chciałam nic o sobie poznać. Przybrałam pokerową minę,starałam się zagłuszyć walenie serca jeżdżąc stopą po żwirku,ale i tak nie mogłam przestać oddychać.
-No co ty?-prychnęłam, unikając jego wzroku.- Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi... Dlaczego miało by się coś zmienić?
-Nie wiem...-jego wielkie smutne oczy zaczęły badać moją sylwetkę jakby chciały zapamiętać każdy rys.- Jak byłem u rodziców dzwonił i pytał czy wiem co się z tobą dzieje... To jest dziwne,on nigdy się nikogo nie martwi. Nawet o mnie,chociaż jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi... Kiedyś przejmował się tylko swoją dziewczyną...
-Może Mari mu kazała?-musiałam zagryźć wargi,aby ukryć mój uśmiech na wieść, że Malik się o mnie martwił. Payne chyba to zauważył,a ja zaraz znowu straciłam humor.
-Ellie,a jeżeli poprosiłbym cię o szczerość?-mój wzrok powędrował na jego twarz.- Wiem, że coś do niego czujesz... Nie musisz tego ukrywać. Nie chcę cię trzymać na siłę przy sobie...
-Liam...-zebrało mi się na płacz. Chciałam przykryć dłoń moją,ale on ją odepchnął i wstał zapatrzony w linię horyzontu,gdzie pomarańczowa kula właśnie chowała się,aby jutro pokazać swoje piękne oblicze.-Ja...
-Nie musisz nic mówić-kolejny kamień uderzył w lód na jeziorku.-Chcę żebyś ty była szczęśliwa. Niezależnie z kim, ze mą czy z Harrym czy Zaynem.
  Siedziałam jak głupia patrząc na jego postać wyprostowaną jak struna,odchodzącą w dal. Gdyby był to film główna bohaterka pewnie by płakała,a w tle leciałaby Comptine d'un autre ete ( tak na marginesie-autorka kocha tą piosenkę jak i wszystkie Yann Tiersen'a),ale nie jesteśmy w jakimś francuskim filmie tylko w prawdziwym życiu,gdzie teraz powinnam biec za nim i wyznać mu jak bardzo go kocham. Ale czy wtedy byłabym wobec niego szczera? Czy gdybym go kochała to myślałabym o innych? Raczej nie. To czyli nie czułam do niego takiej miłości jak on do mnie? Już sama gubiłam się w swoich myślach. Zaczynałam powoli czuć się jak świat wiruje,a w tle leci akordeon,pianino i skrzypce. Byłam małą zagubioną dziewczynką siedzącą na środku jakiejś łąki,a za towarzysza miała tylko samotnego wróbelka.Zamknęłam oczy i rzuciłam się biegiem. Nie zważałam w jaką stronę biegnę, jedyne co było ważne to, że przed siebie z dala od tego miejsca i głupich omamów słuchowych. Potykałam się, tracąc równowagę na prostej,ale chwilę potem podnosiłam się i ruszałam dalej. Ubłocone włosy zlepiły się w strąki i zaczęły wpadać mi do oczu,ale nie zwalniałam tempa,póki nie stanęłam na asfalcie. Pewnie musiałam wyglądać jak samara,a nawet gorzej. Wsiadłam do samochodu trzaskając drzwiami. Jak mogliście się spodziewać nie zamierzałam rozpoczynać rozmowy z Liamem tak samo jak on ze mną.



    Zamknęłam drzwi i oparłam się o nimi plecami.Schowałam twarz w dłoniach i cicho zapłakałam. Dopiero teraz dałam się ponieść emocjom, Pauline właśnie wpadła na rower na pół piętrze,więc nie mogła zauważyć tych pojedynczych łez. Zdjęłam z siebie ubłocony płaszcz i powiesiłam go na wieszaku. Weszłam do kuchni i zaraz potem z niej wyszłam, usiadłam na sofie w salonie i zaczęłam przyglądać się bałaganowi jaki panował wszędzie.
    Obserwowałam właśnie jakiś niewidoczny punkcik na dywanie kiedy usłyszałam pukanie,a zaraz potem zaczął dzwonić mój telefon. Nie miałam siły nawet unieść dłoni,więc po prostu leżałam patrząc na sufit z zaciekami. Ktoś zaczął się coraz głośniej dobijać,a ja coraz bardziej nie chciałam się ruszyć z miejsca. W końcu Paula zeszła po schodach i nie pytając mnie o zdanie otworzyła drzwi. Nie podniosłam głowy żeby zobaczyć kto to,ale wciąż szukałam czegoś na żółtawej ścianie nade mną. Może zachowywałam się jak jakaś egoistka,ale przecież kochałam Payne'a!
-Cześć-do pokoju wszedł brunet,ale ja nawet nie podniosłam wzroku,kiedy przeszedł obok mnie i usiadł na fotelu zawalonym zabawkami mojej siostry i ubraniami.-Masz depresję?
-Może-odpowiedziałam wciąż w tej samej pozie od kilku minut.-Nie wiem.
-Chcesz obejrzeć jakiś film?
-Nie wiem-powtórzyłam.
-Sama się prosiłaś!-wstał i położył się na mnie całym cielskiem, posłał mi cudowny uśmiech,ale ja wciąż nie wyrażałam żadnych uczuć.- O co chodzi?
-O wszystko. Przecież ty jesteś z Mari,a nie chcę jej ranić. Już tyle jej złego zrobiłam... Nie chcę odbierać mojej kuzynce chłopaka jej marzeń, wystarczająco zraniliśmy Liama...
-Beth...-mruknął dotykając mojego rozpalonego policzka; mój oddech znacznie przyspieszył kiedy zdałam sobie sprawę, że dzieliły nas milimetry. Z jednej strony chciałam go pocałować,ale z drugiej nie chciałam ranić Miyu. Kochała go tak samo jak ja...
   Przed pocałunkiem uchroniło mnie pukanie. Muzułmanin niechętnie ze mnie zszedł, przeklinając nowego gościa. Chwyciłam klamkę i uchyliłam delikatnie drzwi; stał za nimi Payne. Nie powiem, że nie byłam zaskoczona,bo skłamałabym. Odchrząknął i pokrzepiająco się uśmiechnął,wpuściłam go do środka; na szczęście Malik wciąż siedział w salonie,więc mogłam spokojnie porozmawiać z nim na osobności.
-Coś się stało, że jednak się do mnie odzywasz?-zapytałam z ironią w głosie, założyłam ręce na piersi i zaczęłam czekać na odpowiedź.
-Przepraszam, że tak wyszło...-jego wzrok padał każdy najdrobniejszy ruch.- Chciałem rozstać się w przyjaźni; to, że nie jesteśmy razem,nie oznacza, że nie możemy być przyjaciółmi.
-Jasne, zdechł ci pies,ale wiąż możesz go zatrzymać-zaśmiałam się sarkastycznie,ale zaraz przytuliłam się do zaskoczonego Paynee'go.-Nie  chciałabym z tobą tracić kontaktu...
     Brunet wszedł do hall'u i widząc swojego przyjaciela zbliżył się do mnie i władczo przyciągnął,kładąc dłoń na moim pośladku. Liam tylko się głupio wyszczerzył i pomachał mi na pożegnanie,opuścił moje progi,a ja zamknęłam za nim drzwi. Spojrzałam na  Zayna i stwierdziłam, że kiedy za zakrętem zniknął JiggyPuff, przestał wreszcie się puszyć i testosteron znacznie spadł. Zarechotałam,a on nachylił się nade mną,a ja odwróciłam głowę.Na moje nieszczęście zapomniałam przekręcić klucza w zamku. W progu stanęła Mari,moje serce zaczęło łomotać,oddech mi przyspieszył. Odepchnęłam od siebie członka One Direction i rzuciłam się biegiem za zrozpaczoną Miyu. Jej złość i smutek mieszczące się w ciemnych oczach pełnych łez po raz kolejny doprowadziły do złego stanu emocjalnego. Czemu ja wszystko pieprzę?
    Moja kuzynka nagle się zatrzymała,dłonie zacisnęła w pięści i wykrzyczała mi prosto w twarz:
-Wybaczyłam ci to co o mnie gadałaś w szkole!-nie,tylko nie to; nie zniosę upokorzenia przy Maliku.-Dzieciństwo też! Zabierałaś mi moją matkę,przez twoje zachcianki mój ojciec najpierw odszedł od nas,a potem zginął! Nie obchodzi mnie to, że masz schizę,ale ta twoja choroba nie znaczy, że masz rozwalać mi życie! Niech ta twoja podświadomość sobie zapamięta, że ja kocham Zayna i wara od niego!
   Podbiegła dalej,ale ja nie miałam siły dalej jej gonić udając, że nic się nie stało i wymyślając jakieś argumenty,że to on mnie chciał pocałować. Z resztą i tak miałam wszystko gdzieś . Usiadłam na krawężniku i ukryłam twarz w dłoniach.


Od autorki: Oficjalny koniec Eliam'a . Mogłyście się tego spodziewać już w poprzednim,ale nie każdy ogarnia mój dziwny "musk".  Tak jak mojej logiki,że najpierw zarywała do Hazzy,a teraz jest z Zaynem. Tak samo jak dziwnego pomysłu na temat schizy Ellie,który wpadł mi jak byłam na polaku w klasie C.
Następny chyba we wtorek albo jak wrócę w środę.

5 kwietnia 2012

|18|

     Dopiero siedząc wygodnie na przednim siedzeniu w samochodzie należącym do Liama zdałam sobie sprawę ze swojej głupoty. Będę musiała spędzić najbliższe kilka godzin w jego towarzystwie praktycznie stykając się ze sobą kolanami. Otuliłam się cieplej cardiganem z grubej włóczki i oparłam czoło o zimną szklaną taflę. Małe kropelki delikatnie spływały po szybie jedna za drugą. Payne zwolnił hamulec i spojrzał na mnie wielkimi brązowymi oczami,odwróciłam pospiesznie wzrok i wbiłam w swoje stopy.
-Na pewno się przełamiesz i w końcu się do mnie odezwiesz-mruknął i ruszył w kierunku Wolverhampton.
  Nie wiem czy robiłam mu to na złość czy ze swojej głupoty,ale wydęłam wargi i milczałam jak zaklęta bawiąc się wystającą nitką,wiążąc ją na palcu lub zdejmując. Nie wiem co chciałam tym zdziałać,ale starałam się ignorować go tak mocno jak się tylko dało... Nie chciałam go ranić. Idiotko,przecież właśnie to robisz. Oparłam nogę na tablicy rozdzielczej przede mną i odwróciłam głowę.
-Czyli jednak...?-zaczął z nutką nadziei.
-Ktoś mówił, że zgadzając się na wyjazd z tobą będę z tobą rozmawiać?-zapytałam z nutką ironii w głosie. - Bo jakoś sobie nie przypominam...
-Ellie,o co chodzi?-spytał kładąc dłoń na moim kolanie.- Dzisiaj tak nagle zniknęłaś...Wczoraj coś powiedziałem po pijaku?
-Nie...Nie o to chodzi-mruknęłam i po raz kolejny moje spojrzenie powędrowało w niewidoczny punkt na linii horyzontu. Zniechęcony włączył radio,leciał właśnie jakiś stary przebój,więc postanowiłam zgłośnić. Nie chciałam, żeby znowu zapadła niezręczna cisza,a sama się do tego przyczyniałam. Jak mogłam się zakochać w kumplu swojego chłopaka i to ze wzajemnością? Jeszcze czułam chemię do trzeciego i on tak samo do mnie. Wyglądałam jak Nicole Scherzinger , że tylu chłopakom się podobałam? Przegapiłam gdzieś moment kiedy przestałam być brzydkim kaczątkiem? Założyłam nogę na nogę i usłyszałam jak Payner cicho wzdycha. Przygryzłam wargę i ukradkiem na niego spojrzałam,okazało się, że on tak samo na mnie popatrzył,więc odruchowo odwróciliśmy wzrok.Zachowywałam się jak jakieś niedojrzałe dziecko,które chciało podporządkować sobie świat. Dzisiaj powinnam wreszcie jemu powiedzieć o co chodzi,bo biedny zacznie obwiniać siebie, że zrobił coś nie tak.


    Odwróciłem wzrok i zacząłem udawać, że nie przyglądałem się jej przez ostatnie kilka minut.Musisz się skupić na drodze,a nie jej dziwacznym zachowaniu. Może jednak coś zrobiłem po pijaku i nie chce o tym mówić żeby mnie nie zranić? Oblizałem dolną wargę i mocniej chwyciłem kierownicę. Nie chciałem milczeć przez następne kilka godzin drogi,więc zacząłem sobie śpiewać pod nosem,co sprawiło, że Ellie delikatnie uśmiechnęła się pod nosem. Kochałem jej uśmiech, taki subtelny sprawiający, że cała promieniała. Chciałem znów dotknąć jej delikatnego policzka,ale się powstrzymałem. Wiedziałem, że nie była w najlepszym humorze na jakiekolwiek pieszczoty...Była jak mina, jeden zły ruch a wybuchnie. Po raz kolejny spojrzałem na jej piękną postać. Czy to możliwe, że taka dziewczyna jak ona zakochała się we mnie? Nie grzeszyłem urodą, w przeciwieństwie do Zayna czy Harrego,a mój charakter oceniłbym jako nudny,poważny i dystyngowany,więc nie wiedziałem co we mnie widziała. Może po prostu usunę się z jej życia? Przecież nie będę jej zabierał najlepszych lat,skoro mnie nie kocha...Ale wtedy we Francji zdawało mi się, że będziemy razem na zawsze,nawet przedwczoraj we Włoszech...Co mogło się tak nagle stać? Palnąłem coś,dałem o jeden pocałunek za dużo? Nie miałem bladego pojęcia co zrobiłem źle. Może nie powinienem zabierać jej dzisiaj do moich rodziców? I tak znamy się dosyć krótko,więc może to zbyt pochopna decyzja,ale w sumie nie wiedziała o tym co chcę zrobić. Spoglądnąłem na panel przede mną i dostrzegłem, że jadę już na rezerwie paliwa. Trzeba będzie wkrótce zajechać na jakąś stację; znak poinformował mnie, że za dwa kilometry będzie najbliższy zjazd. Zmieniłem bieg i delikatnie docisnąłem pedał gazu,poczułem badawczy wzrok Ellen na sobie. Odwzajemniłem spojrzenie i posłałem jej serdeczny uśmiech. Odwróciła się z prędkością światła i zaczęła znów podziwiać widoki; nie były jakoś wyjątkowe,zielone wzgórza i stada owiec pasące się na nich. Błękit nieba pięknie się odcinał na tle szmaragdowej trawy. 
    Wyrwałem się z zadumy i skręciłem w lewo. Zatrzymałem mini coopera przy dystrybutorze. Nie spoglądając w jej stronę wysiadłem z auta i poszedłem do automatu. Zatankowałem,dyskretnie obserwując ruchy Ellie. Rzęsy rzucały cienie na jej zaróżowione policzki,gryzła swoją wargę zostawiając błyszczyk na zębach, a dłonie zaciskała w pięść i zaraz potem rozprostowywała zbielałe palce. Zerkając na dziewczynę zapłaciłem za kupioną benzynę; spoglądała w moja stronę co chwilę zasłaniając twarz aksamitnymi włosami. Wyglądała rozkosznie czerwieniąc się kiedy odwzajemniłem jej spojrzenie. Odebrałem rachunek i zaraz zgniotłem go,następnie wrzucając do kieszeni spodni. Wróciłem do samochodu i kiedy usiadłem,zapytałem :
-Więc zamierzasz mnie ignorować?
   Nie spodziewałem się uzyskać odpowiedzi; nie odzywała się przez pół drogi,więc byłem w szoku kiedy wydała z siebie głos:
-Czy ja cię ignoruję?-prychnęła,zakładając nogę na nogę.-Chciałam pomyśleć i pomilczeć. Nie wolno?
-Dobra,nieważne. Nie chcę się kłócić-dotknąłem jej delikatnej dłoni,a ona kwaśno się uśmiechnęła.-Za jakąś godzinę powinniśmy być na miejscu.
 Skinęła głową,a ja wyjechałem na szosę. Cieszyłem się jak dziecko,bo przecież mnie trochę kocha,jeżeli chce ze mną rozmawiać.

    Minęliśmy znak informujący o tym, że znajdowaliśmy się w Wolverhampton. Wiedziałam,że Liam będzie chciał mnie przedstawić swoim rodzicom,ale ja nie byłam gotowa. Znaliśmy się ledwo tydzień,a on już stracił zdrowy rozsądek. Nikt chyba po tak krótkim "chodzeniu" nie przedstawia ojcu swojej dziewczyny? Wczoraj zanim poszłam na ich imprezę,cieszyłabym się jak dziecko,bo traktuje nasz związek bardzo poważnie,ale dzisiaj byłam załamana tą wieścią. Nie chciałam dawać mu złudnych nadziei,a co dopiero zapoznanie się z państwem Payne. Objęłam się ramionami i spojrzałam na Paynee'go.
-Liam...?-podniósł pytająco brwi.-Nie jestem gotowa na spotkanie z twoimi rodzicami...
-Ja cie do niczego nie zmuszam-odgarnął kosmyk moich włosów z mojego zmarszczonego czoła,a ja speszona lekko się zarumieniłam.-Poczekasz w samochodzie,a ja pójdę po Pauline.
-Przepraszam...-przykryłam dłonią jego dłoń spoczywającą na skrzyni biegów.-Dzisiaj nie jestem w stanie...
-Sweetheart,nic się nie stało-posłał mi pokrzepiający uśmiech.-Będzie jeszcze tyle okazji...
   
    Chwilę później stanęliśmy pod przytulnym domem rodzinnym Payner'a z małym ogródkiem przed wejściem. Zawsze marzyłam o takim domku pod Londynem albo w innej części Wielkiej Brytanii z niewielkim ogrodem za domem,aby dzieci mogły bawić się w basenie wśród zieleni,a kiedy byłabym już na emeryturze zajmowałabym się grządkami i wieczorami siadałabym na werandzie z mężem podziwiając zachód słońca. Miałabym w środku przytulną kuchnię z patelniami wiszącymi przy suficie i rysunkami dzieci na lodówce. Zawsze tak sobie wyobrażałam moje ukochane miejsce, na wzór domu,w którym mieszkałam jak byłam jeszcze dzieckiem.
  Payne wyszedł z auta i skierował się w stronę drzwi frontowych. Czekanie na niego było wiecznością; sekundy mijały jak minuty,a minuty jak kwadranse. Zaczęłam już liczyć gołębie siedzące na dachach sąsiednich domów. Na szczęście usłyszałam piskliwy głosik mojej siostry żegnającej się z rodzicielką mojego chłopaka. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo się za nią stęskniłam. Nie wychodząc z samochodu weszłam na tylne siedzenia i szeroko się uśmiechnęłam na widok Pauli biegnącej w moja stronę. Z entuzjazmem otworzyła drzwi i wskoczyła mi na kolana, zarzucając mi ręce na szyję.
-Ellie!-ucałowała mnie w oba policzki, a ja objęłam ją ramionami.-Szkoda, że wracamy już do Londynu,tutaj było tak fajnie! Pani Maya była dal mnie taka miła! A pan Robert uczył mnie grać w piłkę nożną i tłumaczył co to spalony!
-Mów wolniej-powiedziałam odgarniając blond włosy z jej twarzyczki.
    Do środka wszedł Liam,nie uśmiechał się tak jak wcześniej,ale miał dziwnie smutną minę. Jak zwykle wszystko przemilczałam i zaczęłam bawić się warkoczykiem ośmiolatki trajkoczącej o tym co robiła przez czas kiedy mnie nie widziała. W odpowiedzi tylko się uśmiechałam i mocniej przytulałam.

      Oparłam głowę o zaparowaną szybę i spojrzałam na Payne'a,który nacisnął gwałtownie hamulec. Dopiero co minęliśmy tablicę oznajmiającą, że wyjechaliśmy z rodzinnego miasta Liama,a on się już zatrzymuje. Wybiegł z samochodu trzaskając drzwiami, popatrzyłam na zdziwioną minę Pauline i wiedziałam co teraz powinnam zrobić.
-Pójdę sprawdzić o co chodzi,a ty zamknij się tutaj-oznajmiłam i wyszłam z auta. Otuliłam się cieplej grubym szalikiem i ruszyłam w stronę gdzie udał się Payner.


Od autorki: Rozdział n i e s a m o w i c i e denny,ale od następnego będzie już inaczej. Obiecuję ;3
Coraz ciężej mi idzie z pisaniem,ale wezmę się za kolejne rozdziały w tym tygodniu :D
 Ten rozdział dedykuję tylko Daisy,która jest dla mnie ważna,ale często myśli,że kocham inne osoby bardziej niż ją.
I zapraszam z z moją kochaną @m_franka na nowego bloga . Początkowo jest nieogarnięty,ale potem bd jeszcze bardziej nielogiczny xd
xxx

1 kwietnia 2012

|17|

 -No,ciii...-pogłaskał mnie po włosach i uśmiechnął się sympatycznie.- Wszystko jakoś się wyjaśni...
Pociągnęłam nosem i mocniej objęłam go w pasie. Czułam się bezpiecznie w jego objęciach, nawet bardziej niż w Liama,bo miałam pewność, że on na pewno nie wścieknie się za to co odkrył. Pocałował mój czubek głowy,a ja na chwilę przestałam płakać.
-Nie chciałam,ale...-kolejny wybuch spazmatycznego płaczu. Odsunął się ode mnie na kilka centymetrów i spojrzał prosto w moje zielonkawe oczy. Czarne tęczówki sprawiły, że zmusiłam się do tego,aby dwa strumienie na chwilę przestały płynąć. Otarł swoim kciukiem samotną łezkę z policzka. Jeszcze przez chwilę trzymał dłoń na moim policzku,ale w końcu się od niego odsunęłam na pół metra.-Boże,dlaczego ja jestem taka głupia...?
-Nie jesteś-znów stanął obok mnie,ale tym razem się nie odsunęłam.-I nigdy tak nie mów...
-Dziękuję, że jesteś przy mnie-wtuliłam się w jego ramiona. Czułam się błogo,jakbym mogła, zostałabym tan na wieki. Nic innego się nie liczyło, tylko to, że on był przy mnie, Że czułam jego ciepło, słyszałam bicie serca. Boże co ja gadam? Kocham Liama, czuję chemię do Hazzy,a teraz to?! Odepchnęłam go od siebie i chciałam wybiec z tarasu jak najszybciej,ale zamiast w drzwi trafiłam w szybę. Głowa mi odskoczyła,ale zaraz pozbierałam się i wyminęłam wciąż tańczącego Lou z Niallem. Zamknęłam się w jakimś pokoju i oparłam się o ścianę,a sekundę później się po niej zsunęłam na podłogę. Ukryłam twarz w dłoniach...Jak ja spojrzę Payne'owi w oczy? Po tym jak pokochałam jego najlepszego kumpla... Nie ja jestem pijana. Nie umiem racjonalnie myśleć...




    Wciąż jak idiota stałem na balkonie wpatrując się w niewidzialny punkt. Co zrobiłem nie tak? Przecież już była w moich ramionach zaraz bym ją pocałował. Nie było tu Mari,Liamowi urwał się film,więc co jej nie pasowało? Może, ja po prostu się jej nie podobam? Ja Zayn Malik? Nie to nie możliwe, mnie każdy kocha. Poprawiłem bejsbolówkę i wróciłem do swojej konsoli. Louisowi i Naillerowi nie przeszkadzało, że już od dwóch minut nic nie leciało z głośników tylko wciąż w idiotycznym przebraniu zebry tańczyli. Powinienem był teraz poszukać Beth i powiedzieć, żeby o wszystkim zapomniała i, że to był tylko pijacki wybryk,ale nie musiał teraz zadzwonić dzwonek Kopiąc po drodze jakąś blondynkę niechcący w twarz, wreszcie dotarłem na miejsce i uchyliłem drzwi. Przede mną stał jakiś człowieczek w czerwonej czapce z dwudziestoma pudełkami pizzy.
-Kto zamawiał żarcie?-wydarłem się,chociaż i tak wiedziałem, że był to Irlandczyk.-Horan, ty płacisz!
-O, pizza-wziął od chłopaka pudła i sobie poszedł.-Nie stać mnie, ty zapłać.
-Ja nie mam zamiaru stawiać ci nawet gumy do żucia,więc nie masz co liczyć-wywróciłem teatralnie oczami i wróciłem do konsoli. Wyjąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz... Może zaprosimy jakąś dziewczynę, przynajmniej z kimś się potańczy. Hazza poderwał Avy,ale jakoś nie jest za bardzo szczęśliwy całując się na sofie. Włączyłem nasz utwór i zaskoczyłem tym tak Louisa, że zdjął klapkę od tyłka zebry pokazując swoją ucieszoną twarzyczkę. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem przeglądać kontakty,aż zatrzymałem się na numerze miłej blondynki poznanej na imprezie tej, na której Liam się wściekł za akcję Hazza-Ellie. Jak jej było? Taylor Waren... Spotkałem ją chyba potem po kłótni z Miyu i to chyba ona mnie upiła. Może znowu się jakoś z nią zabawię? Pospiesznie wybrałem jej numer i zaprosiłem na party hard w wykonaniu One Direction... Skoro ją zaprosiłem to może jeszcze kilka osób? 
  I tak po kwadransie w naszym kompleksie roiło się od znajomych,nieznajomych i jakiś podejrzanych typków. Ogółem nasz apartament zmienił się w jakiś klub nocny,ale mi to odpowiadało.


     
      Obudziłam się obok Liama,który nieświadomy co mnie gryzie, uśmiechał się delikatnie przez sen. Byłam na siebie wściekła... I co sobie wyobrażałam? Kochałam osobę leżącą kilka centymetrów ode mnie,a nie tą,która teraz pewnie zalana leżała na sofie w objęciach ładnej blondynki,chociaż chodził z moją kuzynką. Jestem egoistką, jak można czuć coś do kumpla swojego chłopaka i jeszcze podkochiwać się w jeszcze innym? No, czyli okres kiedy nie miałam nikogo się skończył,a zaczął się ten, w którym byłam tą puszczalską. Jak świat może się zmienić w ciągu jednego tygodnia...Usiadłam na łóżku i spojrzałam smutnymi oczami na bezbronnego Payne'a... Nie mogę tego tak dłużej ciągnąć. Kończę z całą piątką,bo jak inaczej rozwiązać ten problem? Właśnie, też mi nic nie przychodzi do głowy.Wysunęłam nogi spod ciepłej kołdry i otuliłam się ramionami. Założyłam skórzaną kurtkę i chwyciłam klamkę. Trzeba to zakończyć,nawet jeżeli kochasz wszystkich trzech, nie możesz wybrać ani jednego. Rzuciłam jeszcze jedno spojrzenie na JiggyPuff'a i opuściłam sypialnię. W korytarzu jak się spodziewałam panował chaos. Czerwone kubki dosłownie wszędzie,Niall i Louis śpiący w swoich ramionach na stole, facet od pizzy obklejony małymi żółtymi karteczkami,jakaś blondynka z nocnikiem zamiast czapki... Na balkonie stała znana mi postać w swojej czerwonej bejsbolówce,opierająca się o barierkę i wciągająca dym papierosowy. Ellie, "nie przeciągaj pożegnania,bo to męczące. Zdecydowałeś się odejść, to idź". Szybkim krokiem wyszłam z kompleksu należącego do chłopców,do którego nie chciałam już wracać.




    Weszłam lekko zdyszana i całkowicie przemoczona do restauracji,w której pracowałam. Zdjęłam z siebie przemoczony płaszcz i niezauważona przeszłam do szatni dla personelu. Przebrałam się w elegancką białą koszulę i granatowy fartuch,który luźno zawiązałam na biodrach. Przyszłam tutaj godzinę wcześniej niż powinnam,więc się nie dziwiłam, że nie było tutaj nikogo,oprócz mnie i dwóch sprzątaczek.Oparłam głowę o metalową szafkę i spojrzałam na swoje ubłocone traperki. Pożegnałaś się,więc teraz nie rozpaczaj jak bardzo ci ich brakuje...Musisz się wziąć w garść i po pracy pojechać do Wolverhampton,aby odebrać Pauline z rąk rodziców Liama.Drzwi się otworzyły a do pomieszczenia weszła Robyn.
-Witaj,maleńka-posłała mi wielki uśmiech i odgarnęła płomiennorude włosy z czoła.- Ty dzisiaj znowu nie w humorze? 
-Tak,ale muszę się wziąć w garść-kwaśno się uśmiechnęłam i odwróciłam się plecami do szafki.- Wiesz jak się Emma wścieka jak nie wykonuje swojej pracy z uśmiechem na twarzy.
-Wiem,ale jeszcze jej nie ma,więc mów o co chodzi-usiadła na drewnianej ławeczce i poklepała miejsce obok siebie. Posłusznie zajęłam miejsce obok niej i wlepiłam wzrok w swoje poobgryzane paznokcie.- No, wyrzuć to z siebie!
-Nie wiem jak zacząć...-przygryzłam dolną wargę.-Nie lubię mówić o moich problemach...
-Kochana, tak nie wolno!-ujęła mnie pod brodę i spojrzała prosto w oczy.- Potem będziesz płakała przez najbliższe nocy,a ja na to nie pozwolę! 
-Wczoraj zdałam sobie sprawę, że kocham trzech facetów... I wszyscy się przyjaźnią ze sobą, i wiedzą o sobie... Znaczy Zayn wie, że kocham się w Harrym,a chodzę z Liamem...-otworzyły się drzwi i wszedł Cole.-Przepraszam cię, Robby.
  Wstałam i opuściłam szatnię starając się iść na tyle szybkim krokiem, żeby moja koleżanka z pracy nie musiała patrzeć na moje łzy spływające po policzkach. Wbiegłam do kuchni i chwyciłam kilka łyżek i zaczęłam je polerować białą serwetką. Oparłam się o metalowy blat i po kilku minutach jakieś sto sztuk sztućców lśniło na błysk. Wzięłam głęboki oddech i weszłam na salę. Mnóstwo ludzi już siedziało przy stolikach czekając,aby tylko zjeść swój brunch. Przyjęłam zamówienia od kilku osób i wróciłam do kuchni. Jak zwykle ze znudzoną miną przykleiłam żółte karteczki na blacie ze stali nierdzewnej i kiedy wpadłam na kogoś odwracając się zrobiłam wielkie oczy na widok Liama.
-Wiedziałem,że cię tu znajdę-chciał mnie przytulić,ale ja się odsunęłam.- Coś się stało?
-Nie widzisz, że pracuję?-wyminęłam go i wybiegłam do pomieszczenia pełnego bogatych ludzi, zapominając o talerzach,które zostały w kuchni. Dobra, Ellie uspokój się, on zaraz sobie pójdzie. Wróciłam po zamówienia,ale tym razem nie spotkałam w środku Payne'a. Już nie denerwując się obsłużyłam kolejne stoliki, póki nie przystanęłam przy stole numer 14.
-Co ty tu robisz?-syknęłam wściekła.
-Chcę zamówić brunch, to takie dziwne?-uśmiechnął się zniewalająco tak, że na chwilę zmiękły mi kolana.-Porozmawiasz ze mną?
-Nie wiem,pracuję-podałam mu menu i ruszyłam dalej.
   Starałam się unikać tamtego sektora jak ognia,dobrze o tym wiedział,więc kiedy po tych dwudziestu minutach nie pojawiłam się obok niego podszedł do szefowej sali,a ta tylko skinęła głową. Kątem oka dostrzegłam, że idzie do szatni dla personelu i zaraz potem wychodzi ubrany w granatowy fartuszek. Wściekłą podeszłam do niego i zapytałam co on wyprawia,a on tylko odpowiedział:
-Pracuję, teraz nie będziesz mogła mnie unikać.
-Idiota-mruknęłam kręcąc z niedowierzaniem głową.
-Możesz zająć się rozkładaniem łyżek?-zapytał drżącym głosem widząc stos sztućców,które trzeba było rozłożyć przy już pustych stolikach.
-Nikt nie mówił, że będzie łatwo-uśmiechnęłam się złowieszczo,ale kiedy spostrzegłam jego przerażoną minę, odepchnęłam go i zajęłam się jego pracą.
-Pogadamy?-szedł za mną krok w krok kiedy rozkładałam nakrycia.- Ellen, jesteś na mnie zła?
-Nie,nie jestem-odpowiedziałam wkładając małą różyczkę do wazonika.- Podasz mi adres domu twoich rodziców,bo dzisiaj chcę odebrać Pauline.
-Przecież mogę cię zawieść... To sto trzydzieści mil,nie pozwolę ci jechać tam autobusem.
-A masz lepsze wyjście?-zapytałam wracając na zaplecze,aby odpocząć chwilę zanim znowu będę  musiała wrócić do pracy.
-Ja cię zawiozę i przywiozę z powrotem-spojrzałam na niego lekko  krzywym spojrzeniem,ale kiedy dostrzegłam jak się stara dowiedzieć o co chodzi to nie myśląc palnęłam:
-Zgoda.




Od autorki: I o to pierwsza notka w tym jakże "pięknym" kwietniu. Wszystko się zmieniło,ale jak na razie nie zamierzam wam zdradzać jakże potoczą się dalsze losy piątki chłopców i powiedzmy trochę puszczalskiej Ellie. 
 Rodzice gonią mnie do matmy,ale ja i tak co 5 minut idę sprawdzić,czy nie ma jakiegoś komentarza ( tak dziwna jestem) i jakiego mam zaciesza kiedy z liczby 14  nagle jest 15.<3 Więc moi kochani czytelnicy dla was to niewiele,a dla mnie jest tyle uśmiechu i radości ( moja kochana Alex,którą kocham niż jakąkolwiek osobę na tej ziemi i niech nie myśli, że się od niej oddalam)
   Jak na razie pracę nad tym blogiem chwilowo zawieszam,ale oczywiście będę dodawać te 2-3 rozdziały tygodniowo. Zajmuję się teraz innym,jak na razie mamy z Franką( luv ya,my darling) niecały prolog i kawałek 1 rozdziału,więc może się nam uda.<3
 xxx