27 maja 2012

|25|

          Nie,nie,nie i jeszcze raz nie. Nie możesz tego teraz zrobić! Odskoczyłam jak poparzona do zdezorientowanego Zayna. Cofałam się tak długo,póki nie trafiłam na ścianę,podkuliłam nogi i schowałam twarz w dłoniach. Bałam się podnieść wzrok,cholernie się bałam. Ręce trzymane przed oczami zaczęły drżeć jak u kogoś z chorobą parkinsona. Nie wiedziałam co robić. Wyjść zostawiając Malika samego w pokoju czy czekać,aż sam dojdzie do wniosku,że dzisiaj ze mną nie porozmawia. Drzwi od pokoju się uchyliły,spodziewałam się swojej siostry,ale w progu zobaczyłam Liama. Co on tu robił? Zostawiłam otwarte drzwi? Przecież zamykałam,więc jak się tu znalazł? Odrzuciłam myśli o dorabianiu kluczy,bo przecież Payne nie był,aż tak nieodpowiedzialny.
-Zayn, co ty chciałeś jej robić?-jego oczy płonęły czystą nienawiścią,usta miał ściągnięte w wąską linijkę.
-Może lepszym pytaniem byłoby: "Co ty tu robisz?"-wtrąciłam się podnosząc z podłogi.- Nic nie chciał mi zrobić, pewnie znowu sobie nie wiadomo co wyobrażasz! Ale wytłumacz mi dlaczego interesujesz się mną, chociaż już nie jesteśmy razem?
-Mieliśmy być przyjaciółmi...Zapomniałaś?-chciał już wyjść,ale ja podbiegłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu. Boże, tobie wciąż zależy... I chyba nawzajem. Przygryzłam wargę i podniosłam wzrok na twarz Paynee'go; odwzajemnił spojrzenie. Poczułam, że moje serce zaczyna bić szybciej, a oddech mi przyspiesza. Elisabeth Ann Stweart -ty się zdecyduj kogo kochasz. Najpierw Zayn, potem Liam i jeszcze chemia do Harry'ego...Zachowujesz się jak jakaś dziwka...Gdzie się podziała optymistyczna Ellie?-usłyszałam głos mojej mamy w głowie. Zawsze tak do mnie mówiła jak miałam jeden z gorszych dni...Brakowało mi jej wściekłości jak zrobiłam znowu coś 'na odczep się'...Albo jak sprawiałam jej przykrość,bo wtedy przytulała mnie szepcząc, że niezależnie od wszystkiego kocha mnie. W tym momencie zaczynałam szlochać tak jak teraz. Łzy spływały jedna po drugiej mocząc policzek. Wyminęłam zdziwionego szatyna w drzwiach i zbiegłam po schodach potykając się o swoje nogi. Jedyne co chciałam to uciec gdzieś, pomyśleć, wypłakać się. Padło na salon,skuliłam się w fotelu odwróconym w stronę okna. Oboje chyba nie zrozumieli, że nie chcę ich widzieć, Liam przykucnął przy mnie i dotknął mojej dłoni natomiast Zayn chciał za wszelką cenę wyrzucić za próg swojego rywala. Zaczęli się przepychać obok mnie,co doprowadziło mnie do istnej furii.
-Kurwa,wynoście się stąd!-wrzasnęłam podnosząc się na równe nogi.-Mam dość waszego testosteronu! Oboje za drzwi!
     Spojrzeli na siebie i powoli wycofali się, lecz zanim zdążyli opuścić dom,ktoś zapukał. Wściekła pociągnęłam za klamkę, w progu stał Harry z lekko speszoną miną, ale kiedy zobaczył swoich rywali napiął każdy mięsień. Kolejny...Co się dzisiaj dzieje z tymi facetami? Czy ja jestem jedyną normalną osobą w tym towarzystwie?
-Mam dość waszej trójki,waszych hormonów,które już za długo wiszą w powietrzu!-wypchnęłam chłopaków za drzwi,na których potem oparłam zmęczone ciało.
     Gorzej z nimi,niż z dziećmi,bo przynajmniej maluchy nie puszą się na widok swoich konkurentów....Sama jesteś nie lepsza-upomniał mnie głos w mojej głowie. Zachowałam się niezbyt przyzwoicie wobec loczka,Zayna i JigglyPuff'a. Zwodziłam ich,bo sama nie mogłam wywnioskować kogo bardziej kocham.
     Do Liama wciąż coś czułam,ale dopiero,kiedy przerażony wszedł do mojego pokoju,poczułam, że dawna miłość nie wygasła. Patrząc  w jego oczy ,wiedziałam, że chociaż wrócił do Danielle kochał mnie tak samo jak wtedy w Paryżu stojąc na wieży Eiffla.
     Ale Malik też mnie zauroczył był zupełnie inny niż wcześniej,jego duma i uprzedzenie do mojej osoby gdzieś znikały,kiedy stał obok mnie. Nie był próżnym Zaynem, ale sobą. Kochałam też go jako przyjaciela,ale widząc jak jego ciemne źrenice się we mnie wpatrywały,ulegałam i wychodziłam na puszczalską.
     A Hazza to zupełnie inna bajka niż dwie poprzednie. Będąc kilka metrów od niego czułam coś dziwnego,coś czego nie dało się opisać. Ciarki i ciepłe dreszcze wzdłuż kręgosłupa-to właśnie czułam, nie wspominając o tym, że nawet najmniejsze włoski na rękach stawały mi dęba. Kiedy nasze spojrzenia się krzyżowały, czułam się zakłopotana, ale po chwili znów na niego patrzyłam sprawdzając czy on nie spogląda na mnie patrząc czy przypadkiem na niego nie patrzę.  Niestety był już zajęty,co prawda na jedno skinienie mógł skończyć związek z Avery, ale nic nie zamierzałam wychodzić na jeszcze bardziej puszczalską niż jestem.
    Przymknęłam powieki i po raz kolejny wybuchłam głośnym,spazmatycznym płaczem. Jesteś dziwką,udowodniłaś już to tyle razy wciągu tych niecałych dwóch tygodni. Nie powinnaś ranić całej trójki,są dla ciebie za dobrzy, powinni ci powiedzieć prosto w twarz, że się puszczasz i psujesz ich przyjaźń. Nawet myśląc teraz o nich,wspominam o sobie. Jestem pieprzoną egoistką, nikt nie lubi egoistów... Nie powinnaś nikogo już ranić-usłyszałam głoś w swojej głowie.
      Nie możesz zrobić tego po raz kolejny!-karciłam się w myślach,ale druga podświadomość pragnęła iść do łazienki na piętrze i wyjąć żyletkę zza nieruszanego od lat pudełka z mini mydełkami. Kurczowo złapałam się poręczy, żeby jakoś powstrzymać się przed zrobieniem czegoś,czego będę potem żałować.
    Niewiele myśląc chwyciłam telefon i wybrałam numer Liama,po kilku sygnałach odebrał.
-Przyjedź, błagam...-rzuciłam trzęsąc się i ledwo trzymając się na nogach-Potrzebuję cię...
-Nie rób niczego, póki nie przyjadę-usłyszałam jak odpala silnik swojego minimorisa.-Zaraz u ciebie będę-rozłączyłam się,chociaż w głębi duszy chciałam słuchać jego przyjemnego, głębokiego głosu,który koił moje nerwy.
    Był moim przyjacielem,mogłam liczyć na niego w każdej chwili,nawet w takiej jak ta. Byłam mu za to wdzięczna, niezależnie co nas kiedyś łączyło,nie znienawidził mnie i nie zerwał kontaktów. Był teraz dla mnie bliższy niż ktokolwiek inny. Zaciskając mocno pięści na obręczy patrzyłam na zegar. Każda sekunda mijała jak minuta, a minuta jak godzina. Powoli robiłam małe kroczki w stronę pokoju zaraz po lewej.
     Stałam już przy lustrze trzymając w trzęsącej się dłoni żyletkę,kiedy ktoś trzasnął drzwiami frontowymi. Po policzkach leciały mi łzy mieszając się z krwią w ceramicznej umywalce.Znalazł mnie w niecałą minutę później zwiniętą w kłębek przy wannie, przykucnął przy mnie i odebrał mi ostry przedmiot. Nic nie mówił tylko głaskał mnie po policzku,ocierając kciukiem słone krople.
-Ellie...-szepnął,a ja jeszcze bardziej się rozkleiłam,wtuliłam się w umięśnione ramiona chłopaka.-Ciii...Nie płacz.
   Nie chciałam tego,ale to zrobiłam. Uniosłam głowę i wpiłam się w malinowe wargi,nie opierał się. Tysiące emocji targało mną od środka. Nie wiedziałam co robię,a Liam nie pomagał. Nie odepchnął mnie jakby zrobił to przyjaciel na jego miejscu,ale zmusił mnie żebym rozchyliła wargi. Nie,nie,nie!-krzyczałam na siebie starając oderwać się od niego,ale zamiast tego wsunęłam ręce pod jego obcisłą koszulkę. Opuszkami jeździłam po wyrzeźbionych mięśni brzucha.
-Boże,co my robimy?-zapytałam się,ale w odpowiedzi zdjął ze mnie poplamioną od krwi koszulę.
    Chciałam już zaprzestać to co właśnie się zaczynało,ale nie miałam już siły... ale jednak...


Od autorki:
Ogólnie to chciałabym podziękować mojej kochanej Karolajnie za piękny komentarz, dziękuję, że mnie tak komplementujesz . <3 I nie mogę się doczekać naszego spotkania u Mari, btw. mam wziąć ze sobą latający dywan? xd
Następny? W okolicach środy. <3
Chciałam jeszcze pozdrowić Malwinę, któej niestety nie miałam przjemności spotkać ;< Ale i tak nasze rozmowy wymiatają i twoja buena na oczekującym xd Jeszcze jak z Dalex wrzeszczałam "Czy wy tu macie Malwinę?" xd

25 maja 2012

|24|

    Przebrana w czarne rurki, biały bawełniany top, cardigan w geometryczne wzory z wełny i ciepłe eskimoski,>>link do otufit'u<< czekałam na przybycie Zayna, minęły już dwie godziny od kiedy zadzwonił,powoli zaczynałam się denerwować. Z nerwów zaczęłam sprzątać kuchnię co świadczyło jak dziwnie się zachowuję,kiedy nie ma przy mnie osoby, za którą tęsknię do granic możliwości i potrzebuję. Ktoś zapukał,rzuciłam to co zrobiłam i pobiegłam do drzwi. W progu stał Malik,rzuciłam mu się na szyję,prawie go przewracając,byłam krok od płaczu,nie mogłam uwierzyć, że znów mogę dotykać jego policzka,czuć jego oddech na rzęsach i słyszeć jak wymawia moje imię z refleksją w głosie.
   Weszliśmy do środka i zamknęłam drzwi kopniakiem. Objęłam go nogami w pasie i wplotłam palce w jego ciemne włosy, Opadliśmy na sofę w salonie, nie chcieliśmy niczego przyspieszać,leżałam na nim i spokojnie oddychałam;odgarnął moje włosy z czoła i pocałował w nos.
-Brakowało mi ciebie-mruknął zmysłowo.-Tęskniłem jak za nikim innym,a to tylko niecały dzień...Nie wiem co będę czuł kiedy pójdziemy w trasę do Stanów,jak pojedziemy w środę to wrócimy w połowie kwietnia...
-Dopiero za trzy miesiące?-zrobiłam smutną minę i dotknęłam opuszkami jego szczęki.-Ja tu umrę z tęsknoty, a ty będziesz śpiewał na koncertach i odganiał się od fanek przegapiając przy tym moje urodziny.
-Beth,obiecuję,że będę codziennie dzwonił i przyjadę w twoje urodziny z wielkim prezentem...
-Mów od razu, że kupisz mi idealny prezent,bo spakujesz się do gigantycznego pudła albo lepiej wyskoczysz z tortu.
-I zniszczyłaś mój tajny plan-zaśmiał się i delikatnie musnął moje wargi.-Prawda, że będziesz jutro ze mną na Brit Awards?
-Zastanawiałam się nad tym i raczej nie pójdę z wami,nie pasuję do tego środowiska.
-Zostawisz mnie samego?-jego piękny uśmiech zniknął,a mi zrobiło się głupio. Mogłam tam iść,ale jak zwykle nie chciałam iść gdzie,będzie mnóstwo ludzi.-Nawet na after party nie przyjdziesz?
-Zayn,nie wiem jak wyjdzie,oj jutra zaczynam nową pracę i nie wiem kiedy skończę...
-Ellie,ale mi zależy, żebyś była przy mnie...-zmiękło mi już serce,nie chciałam go zawieść,ale zanim zdążyłam powiedzieć, że może pójdę z nim na imprezę po gali,przerwał mi.-Czekaj,czyli już nie jesteś moją słodką kelnerką? Czemu o wszystkim dowiaduję się ostatni?
-Jesteś pierwszą osobą,której to mówię-posłałam mu uśmiech i położyłam rękę na jego piersi.- Zayn?-uniósł pytająco brew,a ja prawie się nie posikałam z podniecenia. Kochałam jak manewrował swoimi gęstymi brwiami.-Może jednak pójdę z tobą na after party...Ale...
-Jakie "ale"?-podnieśliśmy się do pozycji siedzących i spojrzeliśmy na siebie z odległości metra.-Masz coś przeciw?
-Nie mam w czym pójść-wzruszyłam ramionami i znowu ułożyłam się na nim.- Zaraz wróci moja siostra...
-Będzie miała coś przeciwko niewinnemu przytulaniu?-zapytał szelmowsko się uśmiechając. Wzruszyłam ramionami i uniosłam lekko prawy kącik ust ku górze.Sturlaliśmy się z kanapy i spadliśmy na podłogę krzycząc jakby elfy nas w lesie dymały. Posłałam mu łobuzerski uśmiech i zamknęłam nasze usta w subtelnym pocałunku,który po chwili przeszedł w namiętne wymienianie śliny. Teraz leżałam pod nim,zaczęliśmy głupio rechotać,bo swoim tyłkiem włączyłam telewizor, nie mogliśmy przestać się śmiać,nawet kiedy Pauline weszła do domu i pomachała na przywitanie. Trochę krzywo na nas spojrzała,ale zaraz pobiegła na górę,widząc jej minę już tarzaliśmy się po dywanie. Malik był taki mądry, że zawinął mnie w go i wrzasnął:-Beth,ty mój naleśniku! 
-Tak,ale trochę jestem owłosiona-nie odpowiedział tylko pobiegł do kuchni,wrócił ze słoikiem dżemoru.-Co ty zamierzasz z tym zrobić?!
  Wyszczerzył się do mnie i wziął na palec trochę mazi wiśniowej, i zaczął smarować mnie nią po twarzy.
-No,Beth protested!-wrzeszczałam turlając się to w prawo, to w lewo.-Zayn,bo będę mieć focha!
-Dobrze, już przestaję-usiadł pół metra dalej i zaczął mi się przyglądać.-A wiesz,co? Może jednak jeszcze nałożę ci tej wiśniowej maseczki...Tylko troszkę...
-Malik,zabieraj swoje łapy-uwolniłam się i zaczęliśmy się gonić po domu jak kojot i ptak pędziwiatr.-Boże,chcesz żebym się wykończyła?
-Spalisz niepotrzebne kalorie-uśmiechnął się cwaniacko i wbiegł do mojego pokoju.-Wybierzemy ci sukienkę na jutro.
-Nie mogę pójść w jeansach?-rzuciłam się na łóżko;przyglądałam się jak przerzuca wieszaki. Zastanawiał się przez chwilę nad piękną drapowaną i ściągniętą w pasie,ale w końcu stwierdził, że nie mam nic pasującego do niej,więc wybrał skromną, bawełnianą w kolorze pomarańczy na grubych ramiączkach. -Nie masz złotego paska?
-Raczej nie,ubieram się raczej na szaro...-zaczęłam,ale głos z wschodnim akcentem mi przerwał.
-Właśnie widzę...-rzucił mi w twarz kobaltową marynarkę i granatowe szpilki,obcas jednej z nich trafił w moje oko.-Zayn,jak mogłeś...?!-jęczałam trzymając się za bolące miejsce.
    Podbiegł do mnie i spojrzał z troską,zmarszczyłam czoło i walnęłam go pięścią w nos. Teraz oboje jęczeliśmy jak kobiety na porodówce,do pokoju przybiegła moja siostra i zrobiła dziwną minę widząc mnie, i bruneta robiących 'och,ach,ech'.
-Chochliki jebały was w lesie?-rzuciła,a ja w ogóle nie przejęłam się jej słownictwem.-Dobra,nie będę wam przeszkadzać.
Wyszła,a ja podniosłam się do pozycji siedzącej i z czułością spojrzałam na cierpiącego. Nie było mi go żal,sam zaczął,więc to ja powinnam odwalać tragedię roku tak jak Hanka Mostowiak. 
-Dobra,żyję-wstał i pogłaskał swój piękny nos.-Ale żeby mi wynagrodzić to co zrobiłaś,idziesz ze mną na spacer.
-No i dobra-zbiegłam na dół wywalając się na schodach,ktoś nie zamknął drzwi i od razu przeturlałam się na jezdnię. Malik pobiegł mi na ratunek i zepchnął tak,że leżałam w poprzek drogi. Podbiegł do mnie jakiś czarny pies i polizał ciepłym językiem po twarzy.-Zayn,Zayn,Zayn coś mnie napadło to pewnie te chochliki!
-Jaka słodka psina-zignorował mnie i wziął niewielkiego zwierzaka na ręce,ominął mnie i poszedł sobie dalej.-No popacz,na jego mądre paczadełka...
-Ja tu byłam dymana przez chochliki,a ty jakimś kundlem się zajmujesz-wstałam i dogoniłam ich.-Boże,jaki on słodki!
-A nie mówiłem-objęliśmy czworonoga tak jakby było to nasze maleństwo.-Ma oczy po mnie...
-Nosek po babci...
    Wymienialiśmy podobieństwa do ludzi z naszej rodziny,także nazwaliśmy szczeniaka Fap Fao. Chodziliśmy z nim po ulicach Londynu, zatrzymując się co parę metrów kłócąc się kto ma trzymać nasze maleństwo. No i jak zwykle wyszło, że on jest matką,więc będzie się nim zajmował. Na początku miałam na niego focha,ale potem doszłam do wniosku, że bycie ojcem nie jest takie złe...Ale co ja wiem o wyjściu z kumplami na piwo? W oglądaniu telewizji i nic nie robieniu byłam mistrzem,ale wypady z przyjaciółmi będę musiała poćwiczyć. Ale z kim...? Znając życie z Liamem i Niallem,bo tylko oni znosili moje fazy,chociaż co do Payne'a miałam małe wątpliwości...Może mnie jednak trochę lubi,byłoby miło,bo przecież mieliśmy być przyjaciółmi. 
     Powoli się ściemniało,więc niechętnie zaczęliśmy się kierować w stronę mojego domu. Noga za nogą,a właściwie noga za łapą doszliśmy do mieszkania. Upewniwszy się, że Pauline już śpi,zabrałam jej wszystkie poduszki i zaczęłam się skradać. Nieświadomy Malik siedział na sofie i oglądał swojego pupila,będąc na tyle blisko walnęłam go z poduszki.
-Beth,ty Brutusie!-wyrwał mi broń i gonił mnie po całym domu,aż w końcu trafiliśmy do mojego pokoju. Wskoczyłam na łóżko,chwyciłam kołdrę i zaczęłam z nią biegać, usiłując udusić mojego bad boy'a. Darliśmy się przy tym jakbyśmy zamienili się w Directionerki wrzeszczące przy scenie, w końcu dostałam tak mocno w nos, że do oczu napłynęły mi łzy. Opadłam na podłogę i się skuliłam.
-Beth, ty płaczesz czy się śmiejesz?-nachylił się nade mną, zawiesił na chwilę broń.-Jakoś ciężko mi rozróżnić,bo w obu przypadkach udajesz kaczora Donalda.
-Boli,a ja mam się śmiać!?-jęczałam trzymając się za nos.-No,nie patrz na mnie! Jestem całą czerwona i spuchnięta! 
-Dla mnie jesteś piękna,mój kaczorku-droczył się ze mną,a ja wciąż nie mogłam przestać moczyć paneli.
-Naprawdę?-zapytałam z nutką niedowierzania.-Czy masz być dla mnie obrzydliwym kłamcą?
-Mówię samą prawdę-odgarnął włosy z rozgrzanych i mokrych policzków.-Chyba obudziliśmy twoją siostrę...
-Mam ją gdzieś-rzuciłam się na niego,kompletnie nie przejmując się skutkami mojego zachowania. Wsunęłam ręce pod jego sweter,zamknęłam nasze usta w namiętnym pocałunku...Zapowiadała się ciekawa noc.



Od autorki: PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM! Wybaczycie mi moje lenistwo i brak weny na tego bloga...? Bo przez te dwa czynniki nie dodałam tego rozdziału dwa tygodnie temu jak obiecałam,ale teraz powinnam się poprawić. Naucze się tylko historii kina na polski i na biologię,bo będę pytana...No i muszę napisać wypracowanie z anglika,więc jeżeli ktoś czuje się na siłach to może mi sprawdzić te kilka-kilkanaście zdań.
Następny w niedzielę,o ile się nauczę do tego czasu.

11 maja 2012

|23|

       Spojrzałam na jego smutną minę i jeszcze raz się w niego wtuliłam. Nie mogłam znieść myśli, że zobaczę go dopiero w nocy. Już za nim tęskniłam,a co dopiero będzie się ze mną działo po kilkunastu godzinach. Popatrzył mi w oczy i potarł nosem o mój nos. Odgarnął niesforny kosmyk z czoła i musnął delikatnie moje wargi.
-No weźcie, przez was spóźnimy się na żarcie w samolocie-jęknął Niall bawiąc się sznurkiem od bluzy.-Jeszcze jeden całus i ci go porywam,Elizo.
-Nie rób mi tego-zrobiłam smutną minkę i ciasno przywarłam do torsu Malika.-Zayn,zrób coś.
-No to leć z nami...-mruknął gładząc moją skórę na policzku.
-Przecież,wiesz, że nie mogę...-chciałam z nimi jechać,ale niestety etat w restauracji niszczył moje plany.
-Będę dzwonić-powiedział już odchodząc na mały krok.
-Nie masz mojego numeru-zachichotałam i znowu przytuliłam się do niego. Pogłaskał mnie i zaczął nad czymś intensywnie myśleć,bo nie mógł oderwać wzroku od blondyna.
-Nialler,chodź tutaj i daj mi telefon-Irlandczyk podszedł do nas i wręczył Malikowi swojego iPhone'a.-Teraz ty masz do mnie,dzwoń kiedy chcesz, postaram się odebrać i nie przejmuj się rachunkami.
-Ej,a ja z czego będę dzwonić?-zbuntował się Niall.-Co zrobi Liam jak będzie chciał mnie informować o żarciu lub wyprzedaży gaci w Tesco?
-Nie wiem,ale ja chcę mieć z nią kontakt-pocałował mnie po raz ostatni.
    Wypuścił mnie niechętnie ze swych objęć,jeszcze przez chwilę trzymał moją dłoń,ale musiał już iść. Stałam jak głupia na środku hali wylotów Heathrow i patrzyłam jak odchodził coraz dalej co chwilę się oglądając w moją stronę. Komórka,którą zabrał brunet Horanowi zaczęła wibrować;spojrzałam na wyświetlacz. Uśmiechnęłam się pod nosem czytając wiadomość od Zayna,tak samo jak ja tęsnił. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stroę wyjścia. Miałam jeszcze trochę czasu do mojej zmiany...Ale i tak pójdę tam po przeszkadzać Jean-Paul'owi,zjadając krem do deserów wielką łyżką.
       Poprawiłam beret i wyszłam na ośnieżony chodnik.




           Przebrana w swój pracowniczy uniform usiadłam na blacie z nierdzewnej stali,wyjęłam telefon i wybrałam numer Malika. Niestety nie mógł rozmawiać,ale przez chwilę mogłam się rozkoszować jego głosem nagranym na sekretarce. Głupie "Vas Happenin?" sprawiło, że delikatnie się uśmiechnęłam,zwracająz przy tym uwagę Robyn i reszty pracujących. Położyłam komórkę obok siebie i z nudów zaczęłam myć garnki,kiedy zmoczyłam ręce na wyświetlaczu pojawiła się nowa wiadomość. Nie była od Zayna,ale od Liama,wytarłam dłonie w granatowy fartuch i odczytałam: "Jest wyprzedaż banadów,dwa za dunta". Chyba nie wiedział, że Nialler oddał pod przymusem mi telefon. Niewiele myśląc odpisałam mu, że nie rozumiem. Tak,wiem dziwnie się zahcowuję i bawię się przy tym Payne'm,ale w tej chwili o tym nie myślałam.Zaczął mi zaspamowywać skrzynkę i nie mogłam zrobić niczego,oprócz stukania w literki na ekranie. Traktował mnie jak Niall'a,chciałam wykorzystać ten fakt,ale wciąż się powstrzymywałam. Dwa głosy w mojej podświadomości się sprzeczały,ten racjonalny chciał zostawić smsowanie i wybicie sobie z głowy pomysłu o pytaniu się co o mnie sądzi,a ten drugi,mniej rozsądny chciał zaspamować go i za wszelką cenę dowiedzieć się czy jestem znienawidzoną eks czy dziewczyną kumpla.
      Już napisałam "co sądzisz o Elizie?",ale zanim zdążyłam nacisnąć 'wyślij' pojawiła się wściekła Emma informując nas, że przyszła właścicielka. Poderwałam się z blatu i wsunęłam iPhone'a do kieszeni,zaczęłam udawać, że coś robię,padło na wycieranie talerzy.
-Witam cały zespół-do kuchni wszedł najpierw wysoki mężczyzna w eleganckiej marynarce i po przecieranych rurkach; wyglądał schludnie,ale jedynie jego włosy były w artystycznym nieładzie. Znałam go,był dziedzicem sieci hoteli,w tym restauracji,w której pracowałam. Nie dość, że próżny to taki przystojny... O czym ja myślę? Masz Zayna,koniec za wzdychaniem do James'a Wards'a.
     Przelotnie na mnie spojrzał,sekundę później z wielką ciekawaścią zaczął mi się przypatrywać. Czułam się niezręcznie biorąc fakt, że jego matka stała obok. Przygryzłam wargę i odwzajemniłam spojrzenie,co prawda z nutką kpiny. Kobieta próbowała jakiś potraw i pogratulowała wszystkim;wyszła,ale jej syn został. Podszedł do mnie niezauważony i figlarnie się uśmiechnął.
-Hey,mała-mruknął oblizując dolną wargę.
-Mała to jest twoja pała-zignorowałam go jak i jego dziwne zagrywki,wróciłam do wykonywanej pracy.-Co się stało, że  zniżasz się do rozmowy ze mną?
-Droga,Elizo?-zdanie jakie wypowiedział raczej jako pytanie.-Szukam jakiejś asystentki i tak pomyślałem sobie o tobie...
-Od kiedy na sekretarki zatrudnia się kelnerki?-trochę się wkurzył,ale się nim nie przejmowałam.- Ja ledwo collage skończyłam.
-Trudno,ale chciałbym cię dzisiaj widzieć w moim gabinecie-odgarnął włosy z czoła,które i tak po chwili mu na nie opadły.-Możesz nawet teraz wyjsć,jesteś usprawiedliwiona.
-Hmm...Już widzę jak Emma mnie puszcza-zajęłam się wkładaniem produktów w chłodni,ale zanim zdążyłam cokolwiek przestawić dziedzic fortuny chwycił mnie za nadgarstek i zmusił do tego,żebym podązyła za nim.
     Zatrzymaliśmy się na ostatnim piętrze gdzie znajdowało się biuro James'a.
-No,więc co chcesz ode mnie?-zapytałam opierając się o oparcie wściekle czerwonej sofy.
-Pracuj dla mnie,przecież do emerytury nie będziesz siedziała na zmywaku,a przy okazji pracy u mnie będziesz mogła zabawić się w klubie,nie będziesz musiała pracować do późnych godzin,więc znajdziesz czas na zajmowanie się siostrą...i spotykaniem z One Direction. Oczywiście będziesz dostawała większą pensję. No to jak?
-Powiedz mi szczerze,dlaczego chcesz mnie zatrudnić,bo dobrze wiem, że nie ze względu na moje doświadczenie i wykształcenie.
-Och,Ellie,Ellie...Ty jednak jesteś inteligenta-powiedział niby do siebie.-Artykuł na Daily Mail mówił o tobie wiele ciekawych rzeczy,a przy okazji jesteś ładna,ale ubrać się nie umiesz. Nie chcę na imprzie widzieć się w dżinsach,a w biurze trampek.
         Przytaknęłam,a on stwierdził, że zaczynam jutro o dziewiątej. Jeszcze do mnie nie dochodziło, że ze zwykłej kelnerki stałam się asystentką członka z branży hotelarskiej. Skinęłam głową i opuściłam gabinet młodego Wards'a. Zeszłam do restauracji bawiąc się komórką Niall'a,wciąż się wahałam czy go nie zapytać... Ale jak na razie musisz się pożegnać z całym zespołem,bo opuszczanie ich bez głupiego "Będzie mi was brakować", byłoby niegrzecznie. Poprawiłam supeł przy fartuchu i pchnęłam drzwi od kuchni. Na pierwszy ogień poszła Robyn,podeszłam do niej,a ona spojrzała na mnie z siostrzęcą miłością.
-Robbie,zmieniam pracę-szepnęłam,ale usłyszeli to wszyscy i zaczęli mi gratulować.
    Czułam się niewdzięcznie wobec nich,Page miała skończony Oxford,ale nie mogła znaleźć jakiejś porządnej pracy,a ja mając zaliczony tylko collage dostałam eteat w wielkiej korporacji.
  Kiedy każdy mnie już przytulił poszłam na zaplecze zdjąć fartuch i ubrać się w ciepłe ubrania. Po raz ostatni wyjmowałam płaszcz z tej szafki i oglądałam napis 'Eliza'.
   Pracowałam tu przez trzy ostatnie lata musząc utrzymać siebie samą i Pauline,nauczyłam się tylu rzeczy,zawarłam mnóstwo znajomości,a także zaprzyjaźnić z Jean-Paul'em jak i Robyn.
   Odgarnęłam włosy z twarzy i wyszłam na przejmujący mróz. Wolałam jak padał deszcz,a nie śnieg,ale nic na pogodę nie poradzę. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić,szwędałam się po ulicach Londynu spotykając fanki chłopców,które prosiły o zdjęcie czy inne rzeczy. Pytały się czy jestem w końcu z Zaynem czy Liamem,ale ja jedynie odpowiadałam tak, że nic nie mogło się wywnioskować. Nie chciałam wyjść na jeszcze większą puszczalską w ich oczach niż jestem. Jedna się do mnie tak przyczepiła, że nawet do domu nie mogłam dojść,musiałam przeciskać się przez ogrody sąsiadów,bo inaczej się nie dało.
   Wreszcie będąc w swoim bliźniaku sprawdziłam komórkę i usiadłam do komputera, w końcu muszę się dowiedzieć czegoś o piątce kochanych debili. Włączyłam już dawno nie używanego twittera i zrobiłam wielkie  oczy widząc 880 tysięcy followersów, po dodaniu wpisu, że tęsknie za Malikiem dostawałam co minutę 20 tweetów. Lekko przestraszona zaczęłam je przyglądać,prawie każda Directioner pisała do mnie pytając o zachowaniu Francuzek,ale ja nie miałam pojęcia o co chodzi,dopiero po tym jak zajrzałam na Daily Mail orientowałam się co tam się wydarzyło. Niewiele myśląc wybrałam numer do mojego ukochanego, tym razem po dwóch sygnałach odebrał.
-Też za tobą tęsknię-powiedział na przywitanie.-Jak tam życie ,my darling?
-Jakoś leci,ale jakoś smutno bez ciebie i pusto bez waszych wrzasków-uśmiechnęłam się do słuchawki.-A wy jakoś po Paryżu żyjecie?
-Tak i teraz czekamy na samolot do Londynu...Mogę do ciebie wpaść jak już będziemy na miejscu,czy wolisz żebyśmy po rodzę cię zabrali?
-Mi obojętne,ważne, że z tobą-powiedziałam i rzuciłam okiem na stronę startową twittera.
-Coś się stało,bo masz niewyraźny głos...?
-Tylko tęsknie za twoimi pocałunkami...
-Beth,zobaczymy się za godzinę czy półtora-było to dla mnie stanowczo za dużo,bo słysząc jego głos uczucie tęsknoty dwukrotnie wzrosło.-Ja już muszę kończyć,przyjmują na pokład.Byee.
-Pa-mruknęłam,a on się rozłączył.
    Siedziałam na krześle wpatrując się w niewidoczny punkt za oknem. Już niedługo zobaczysz swojego Zayna w progu,więc powinnaś się cieszyć,idiotko. Trzeba będzie się ogarnąć zanim przyjedzie,odpisałam kilku przypadkowym dziewczyną i wylogowałam się.





Od autorki: Przepraszam, że notka jest tak późno,ale 

  • nie miałam siły
  • nie miałam czasu
  • nie miałam weny do sprawdzania
Mogłabym jeszcze dodać, że 9 komentarzy dodaliście przez ponad dwa tygodnie,ja się dla was staram i zamiast odpoczywać na majówce piszę rozdziały,których i tak nikt nie czyta. Co prawda niektóre blogi nawet nie maja nawet przekroczonej 10 w komentarzach,ale ja wiem jak kiedyś komentowali. Wiem, że teraz jest mnóstwo nauki bo za półtora miesiąca koniec roku szkolnego,więc zaczynanie poprawiania ocen. Wszystko to rozumiem,ale to nie jest wiele napisanie kilku zdań,przynajmniej dla mnie. 

Postaram się teraz regularnie dodawać rozdziały,ale jeżeli dalej tak pójdzie wprowadzę limit komentarzy. 
Mam już napisany rozdział 43,dwadzieścia rozdziałów do przodu,więc z pisaniem nie będzie problemu. Napisze jeszcze siedem,dobiję do 50 i niestety będę zmuszona się z wami pożegnać. 
I to chyba tyle 

M.
xxx