26 lipca 2012

|35|


Chwyciłam walizkę i ruszyłam pewnym krokiem przez terminal w kierunku wyjścia, gdzie za pewne czekał na mnie Louis i dziewczyny.
   One jeszcze czekały na swój bagaż, spędziłam z nimi przyjemne pięć godzin lotu przez Atlantyk. Obie wiedziały przede mną, a ja musiałam być obok sztywnego biznesmena, w którego rzucałyśmy orzeszkami, kiedy zasnął. Camillie chciała mu jeszcze namalować marketem wąsy, ale powstrzymałyśmy się, bo stweardessa patrzyła na nas zabójczym wzrokiem.
Lot minął szybciej niż myślałam, nawet nie zdążyłam przymknąć na chwile powiek, ale to chyba wina szatynki i blondynki, które cały czas coś do mnie mówiły. Cam chwaliła mi się, Że na swoje dziewiętnaste urodziny,które obchodziła kilka dni temu od Niall'a dostała śliczną bransoletkę z charmsami. Rozczulała się jeszcze nad Irlandczykiem, jaki on słodki i uroczy, co dla niej robi... Pewnie nasz głodomor się zakochał, ale o jego miłości można się przekonać w jeden sposób-spróbować czy podzieliłby się z tobą swoją porcją posiłku w Nado's.
   Drzwi się rozsunęły i dostrzeglam dziesiątki ludzi czekających na swoje sympatie i rodziny. Rozglądałam się po twarzach, ale nie mogłam dostrzec tej, na której mi najbardziej mi zależało. Już zaczynałam myśleć, że o nas zapomniał, kiedy dostrzegłam koszulkę w paski i szelki, która szła w moja stronę. Uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam go.
-Lou-powiedziałam, a właściwie pisnęłam.
-Liz-zawtórował mi uśmiechem od ucha do ucha.-Stęskniłem się za tobą.
-Ja za tobą też-zmierzwiłam jego włosy, a on wystawił mi język.-Wytlumaczysz mi o co chodzi z tą sprawą dotyczącej Alex?
-Nie jestem pewien...-widać było, że od środka wszystko go zżerało z wyrzutów sumienia
-Daj spokój, ulżysz sobie, a Eleanor nie ma, więc nie wiem przed czym się wzbraniasz.
-Ale Alexandra może usłyszeć...-zaczął się wykręcać, tak ja wczoraj przed Dominique.
-Ta szczególnie jak będziemy po drugiej stronie miasta, odwieziemy je i pójdziemy gdzieś na kawę, a tam wszystko sobie wyjaśnimy-pokręciłam głową, ale wciąż się uśmiechałam.-Poza tym ja tez bym chciała się komuś pozwierzać, a ty jesteś najlepszą osobą jaką znam.
-A czemu nie Powiesz tego Hazzie?-zapytał podstępnie, kątem oka dostrzegłam dziewczyny idące w naszym kierunku.
-Mam swoje powody, nie musi wiedzieć o moich problemach, poza tym powiem mu to w odpowiednim czasie. Jak na razie muszę powiedzieć o tym chociaż jednej osobie, żeby wiedziała dlaczego będę się zachowywać tak, a nie inaczej.
-Co wy tak szepczecie?-zapytała blondynka wieszając się na moich i jego ramionach.-Jakieś tajne sprawy...?
-Nie wtrącaj się, Cam-upomniała ja szatynka, poprawiając swoją grzywkę, która wciąż opadała jej na oczy.
-Dobra,dziewczyny jak się czujecie w tym pięknym mieście?-zaczął nucic Empire State of Mind, a my wybuchłyśmy szczerym smiechem.-No co? Nie jestem podobny do Jay'a Z?
-Taaa, a ja jestem Alicia Keys-zażartowałam.-Tylko daj mi pianino na środek Times Square to może zacznę ją przypominać.
-Da się zrobić-oznajmił z uśmiechem biorąc ode mnie walizkę.-A ty mi załatw małżeństwo z Beyonce to będziemy kwita.
-Ale pianino łatwiej załatwić-sprzeciwiłam się,a on tylko łobuzersko się uśmiechnął.
   Wsadziliśmy bagaże do taksówki, ale doszliśmy do wniosku, że we czwórkę nie zmieścimy się do jednej, więc zaczęły się poszukiwania wolnej taryfy. Nawet gwizdanie na samochody w kolorze yellow havanna nic nie dawały. Dopiero po piętnastu minutach zapakowały się do auta i odjechaly na podany adres hotelu chłopców. Ja wraz z Tomlinsonem wsiedlismy do jednej i ruszylismy w stronę wybranej kawiarnii przez Tommo.
-Co to za sprawa, że nie chcesz powiedzieć swojemu chłopakowi?-zapytał patrząc prosto w moje szarozielone oczy.
-No bo widzisz... Jak pamiętasz byłam z Zaynem...Miałam załamanie psychiczne, więc zadzwoniłam po Liama-przełknęłam głośno ślinę. -Wtedy dlam się ponieść emocjom, przespałam się z nim, potem przyjechał Malik, wtedy kiedy zmarł mu wuj, postąpiłam tak samo.Na moje nieszczęście wszystko wydarzyło się w ciagu jednego tygodnia...
-Czyli chcesz mi powiedzieć, że...-zaczął,ale ja mu przerwałam.
-Jestem w ciąży, jesteś trzecią osobą, która o tym wie i jak na razie chcę, żeby tak pozostało.
-Potencjalnym ojcem mogą być oboje?-w odpowiedzi skinęłam głowa.-Ale i tak będziesz musiała powiedzieć to Harry'emu.
-Wiem, ale jak na razie chce to odłożyć na odpowiednia chwilę-spuściłam wzrok, a szatyn pogłaskał mnie po plecach.- Czuję się beznadziejnie-zaczęłam cicho szlochać, a on bez słowa mnie przytulil. Czegoś takiego potrzebowałam, musiałam z kimś pomilczeć, bez kazań o tym jak powinnam się zachowywać.
-Będzie dobrze, Hazza na pewno by się ucieszył, że bedzie wychowywać Twoje dziecko-powiedział kiedy już otarłam łzy.-Nie mówię tego dlatego, aby Cię pocieszyć. Znam go, więc już wiem jak zachowuje się z niektórych sytuacjach.
-Ale ty masz problemy, a ja zachowuję się jak jakaś egoistka-stwierdziłam patrząc na jego smutną twarz.-Ciebie też coś trapi.
-Daj spokój, nie jest to jakaś ogromna sprawa, ale wiesz-zrobił znacząca pauzę.-Przespałem się z Alex, nie to jest złe określenie, kochaliśmy się, było zupełnie inaczej z Eleanor. Ją też kocham, ale zupelnie coś innego czuje do niej, a co innego do Alexandry... Nie chce ranić E, ale będąc z nią myśle tylko o Alex. Próbowałem przestać o niej myśleć, ale nie umiem. Jest już częścią mnie. Wiem, że Eleanor będzie się dla mnie poświęcać, udając Jackie Kenneey, byle moja reputacja nie ucierpiała, ale ja nie chcę jej wykorzystywać...-wziął głęboki oddech.-A podwójnego życia nie zamierzam prowadzić. Teraz sam sobie utrudniłem życie zapraszając ją tutaj. Nie chce żebyś w jakikolwiek sposób mi coś radziła, chciałem tylko komuś się zwierzyć.
-Lou...-zdążyłam jedynie tyle z siebie wykrztusić, przytuliłam go i zamknęłam powieki. Tą ciszę przerwał telefon Louisa. Odsunęłam się od niego i zaczęłam podziwiać widoki na miasto,w którym spełniały się marzenia zza szyby taksówki.
-Tak, jedziemy do hotelu...Nie masz się co o nią martwić, jest przy mnie...Harry, zaraz będziemy na miejscu, więc z nią porozmawiasz...Nie, nie porwałem jej...Tak, będziemy niedługo-i tym zakończył swoją rozmowę. Przekazał zmianę kierunku taksówkarzowi,a ja wpatrywałam się wciąż w krajobraz kilku milionowego miasta.
-Kto mu powiedział?-zapytałam od niechcenia.
-Dziewczyny-i na tym skończyła się nasza rozmowa, bo kierowca się zatrzymał informując nas o tym, że jesteśmy na miejscu. Boo Bear wziął mój bagaż i skierowalismy się do windy. Z każdym piętrem miałam coraz więcej wątpliwości, mam jeszcze chwile na ucieczkę. Z jednej strony stęskniłam się za nim i chciał go zobaczyć, a z drugiej bałam się, po raz pierwszy spotkamy się twarzą w twarz jako para, nie wiedziałam jak zareaguje, on i Ziam. Louis dostrzegł moje wahanie.
-Nie martw się tak, on Cię kocha bardziej niż jakąkolwiek osobę na świecie, no może tylko swoją mamę kocha bardziej-uśmiechnęłam się kwaśno i wzięłam głęboki oddech.-No, nie mów mi, że nie chciałaś jego zobaczyć.
-Chciałam, ale czy on zaakceptuje ten fakt...-nie dokończyłam, bo drzwi windy się otworzyły, a ja stanęłam twarzą w twarz z moim chłopakiem. Myślałam, że posikam się tam ze szczęścia, w końcu trzymałam mocz od Londynu.
-Jaki fakt?-zapytał zaciekawiony.
-Ze tutaj jestem, debilu-rzuciłam się mu na szyję z piskiem takim, że z sąsiedniego pokoju wyszli chłopcy i Danielle.
-Czemu nic nie mówiłaś, że przylatujesz do Nowego Jorku?-odsunął się na kilka centymetrów i spojrzał przenikliwie w moje oczy.-A o twoim przyjeździe dowiaduje się od dwóch dziewczyn, a nie od Ciebie.
-To miała być niespodzianka-odparłam z uśmiechem ,który zrekompensowal mu wszstko. Wiedziałam że mnie kochał, ja z resztą też, ale w jego bezgranicznie zielonych tęczówkach dostrzegałam prawdziwe uczucie.
-Eliza!!!-wydarł się Nialler biegnąc w moja stronę.-Masz dla mnie trochę żarcia z samolotu?
-Nie, ale mam od Dominique jakieś witaminy...
-To tez może być, bo chłopacy brali mnie tutaj głodem-poskarżył się, a ja wymownie spojrzałam na całą czwórkę.-Zbij ich, szczególnie Harry'ego!
-Czemu robiłeś krzywdę Niallowi?-zapytałam posylajac mu kukstanca w bok, tak że zgiął się w pół.
-To przez to, że cały czas nas brudził majonezem!-bronił się loczek tuląc się do mnie przytulnie, jak ktoś, który łaknął pieszczot.-Nooo...-oparł głowę o moje ramię tuż przy szyi i ucalowal mój obojczyk.-Przperaszam Cię, Nialler.
-W przeprosinach przyjmuje tylko żarcie.
-Ty zabierasz mi moja Liz, więc nie dam ci żadnego bonu do Nado's!-krzyknął i wziął mnie na ręce. Biegał po całym kompleksie uciekając przed wściekłym Horanem. Brakowało mi tego przez te tygodnie, kochałam każdego. Potrafili mnie rozśmieszyć mnie w najgorszych chwilach dzięki swojej bezgranicznej głupocie, która była dla nich charakterystyczna. Na osobności byli całkiem normalni, ale kiedy cała piątka była razem stawali się osobami, które uciekły ze szpitala psychiatrycznego.
   Upadliśmy na miekki dywan, bo mój loczek się przewrócił. Na nas uwalil się Irlandczyk, który wrzeszczał jak bardzo nienawidzi Styler'a, za nim padł Lou, a potem cała reszta, która wcześniej się wstrzymywala.
-Cala piątka złazić ze mnie!-darlam się na cały głos, ale na nich nie działało, jedynie Louis się zreflektowal, bo wiedział, że oprócz mnie przygniatają maleństwo. Pomógł mu wydostać się spod ciężaru czterech facetów, którzy leccy nie byli. Obolała usiadłam na kanapie i przybrałam minę obrażonej księżniczki wobec 4/5 One Direction.
-A czemu nie złościsz się na Boo Bear'a?-zapytało lekko zdenerwowane Hazziątko.-Przecież kiedyś jak Cię przygniatalismy to nie obrażałaś się...
-Ale nawet jak proszę to ty nie ustępujesz!-rzekłam i odwróciłam się do niego plecami.-A Tommo kiedy prosiłam jako jedyny ze mnie zszedł, za co jestem mu wdzięczna.
-Nie ma za co-posłał mi szeroki uśmiech, nie potrafiłam się długo gniewac na Styles'a, więc kiedy zajął się czymś innym, niż patrzeniem na mnie, powoli zaczęłam się przybliżać na tyle, abym mogła go pocałować.-Teraz się ty na mnie gniewasz...?
-Nigdy-wpił się w moje wargi, a jego palce wsunęły się w moje włosy.-Nawet gdyby, to i tak nie umiem długo się na Ciebie złościć
    Zayn uważnie się nam przyglądał, jakby nie dowierzał, że jestem tutaj, na kolanach jego przyjaciela. Myślał, że ze mną skończył, ale jednak nie, bo jestem w związku z Harry'm. Na szczęście Liam tak na mnie nie patrzył, bo nie wytrzymałabym. Miał teraz swoją Danielle, a ja stałam się nieważna, przynajmniej tak mi się zdawało. W każdym razie ta dwójka mimo wszystko przeszkadzała mi w cieszeniu się obecnością mojego ukochanego. Irlandczyk i Tomlinson już zajęli się dwoma Irlandkami, które przyleciały razem ze mną.
-Nad czym myślisz?-usłyszałam po chwili milczenia, dwa szmaragdy z ciekawością mi się przyglądały.
-Konkretnie nad niczym-odwróciłam się do niego twarzą i musnęłam wargami jego policzek, on tylko lekko się uśmiechnął i wrócił do przeczesywania palcami moich włosów-Może gdzieś wyszlibyśmy? Tak przejść się obok rzeki Hudson przy moście Brooklińskim?
-A nie wystarczyłby mój pokój?-był zmęczony nieustającymi probami do koncertów jaki i samymi nimi.
-O ile posprzątałeś-zażartowałam czochrajac jego czuprynę.-To nie mam nic przeciwko.
-A liczy się to, że zrobiła to za mnie pokojówka?
-Mhm-mruknęłam, a on nieoczekiwanie wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni, którą dzielił z Tommo,  wciąż rozśmieszający Alex.
   Kopniakiem zamknął drzwi i posadził mnie na łóżku. Położył się obok mnie i uważnie mnie obserwował, co sprawiało, że czułam się nieswojo. Najprawdopodobniej miałam już nieprzyjemnie czerwone plamy na szyi i policzkach. Po kilku minutach ułożyłam się twarzą do niego i posłałam mu subtelny uśmiech.
-Powinnaś się częściej uśmiechać-stwierdził dotykając mojego rozpalonego policzka.-Jesteś wtedy jeszcze piękniejsza...Ale w sumie nawet z grymasem na twarzy jesteś sliczna.
-Przez Ciebie będę wyglądać zupełnie jak wóz strażacki-ukryłam nieśmiało twarz we włosach.
-Zawstydzam Cię?-zapytał zdziwiony,w odpowiedzi skinęłam głową.-Widzę, że jesteś zmęczona,kochanie...
-Trochę...-odparłam ziewając mimo woli. Ułożyłam głowę na jego torsie, wsłuchiwałam się w rytmiczne bicie naszych serc. Odliczyłam jakieś 240 uderzeń, potem już nic nie pamiętałam. Zasnęłam czując jak jego oddech muska moje rzęsy.


Od autorki: Dzisiaj rozdziału by nie było gdyby nie @styles_smilexx, która naprawdę zmotywowała mnie do poprawienia tego rozdziału ( pewnie wciąż brakuje polskich znaków, ale pisałam to na szybko i nie chciało mi się męczyc z polskimi znakami na ipodzie) .
obecnie pracuje nad kolejnym opowiadaniem, które się ukaże po tym jak opublikuję tutaj 50 rozdział ;) ( kończący) .
no i to chyba tyle, moje skarby <3
M.
+ jak widzicie ona sama jeszcze nie wie czyje to dziecko, więc skarby jeszcze trochę poczekacie <3
+massive thanks za ponad 14 tysięcy wyświetleń *__*



3 komentarze:

hipsta pisze...

Omg dziękuje ci za ten rozdział! Jesteś wielka, kocham ten blog! KOCHAM CIE! :) xx
Styles smilexx

torallisx3 pisze...

Super! Jej ja na jej miejscu to nie wiem co bym zrobiła xD czekam na kolejne xxx

@dusia_PL pisze...

podoba mi się : D no, ciekawe kiedy Liz powie Harryemu ;D I ciekawa jestem jego reakcji xD chociaż chciałabym, by Liz wróciła do Liama.. ; ) i ciekawa jestem jak Lou rozwiaże sprawę z Alex i Eleanor.. którąś będzie musiał wybrac xD
Czekam na NN :D