16 września 2012

|41|

Czas z Hazzą mijał szybciej niż powinien, zaczął się już maj, a my wciąż się wygłupialiśmy. Każdy portal i gazeta plotkarska trąbiła o tym, że jesteśmy parą po tym jak razem wyszliśmy na zakupy na Oxford Street. Jakieś dwa miliony Mrs.Styles chciały mnie zabić, bo ich 'chłopak' nie mógł już być ich. Nie rozumiałam osób, które go unfollowały na twitterze ze względu na to, że jest ze mną w szczęśliwym związku. Nie miałam nic do nich, ale takim zachowaniem udowodniły, że są fake directioners. Nie żebym się czepiała czy coś, ale każdy ma prawo do swojego zdania. Harry kompletnie się tym nie przejmował, liczyło się tylko to, że ze mną był.
   Usiadłam na krześle przy stole i szeroko ziewnęłam. Loczek uśmiechnął się serdecznie na mój widok, kątem oka dostrzegłam, że jest już po dziesisatej. To było do mnie nie podobne, żeby tak spać do późna... Chyba za dużo przebywam ze Stylerem, bo śpię tak samo długo jak on. Albo po prostu dziecko potrzebuje wiecej snu, niż zwykle...
-Co zjadłabyś na śniadanie?-zapytał zaglądając do wnętrza lodówki.-Robię jajecznice, a ty pewnie zjesz musli...
-Daj tą jajecznice, Dominique się nie dowie-miałam już dość wszystkich papek, ciapek i innej zdrowej żywności.-A potem najwyżej wypije ten obrzydliwy koktajl warzywny.
-A co dzidziuś chce...?-on w przeciwieństwie do swojej siostry chciał wszystko dla dobra dziecka, to ono dyktowało mu co ma ugotować.
-Mały chce coś słodkiego, ale na śniadanie nie można...
-Naleśniki-wydarł się, a ja ukryłam twarz w dłoniach próbując ukryć uśmiech.-Daj mi moment...
Uważnie przyglądałam się mu jak krzątał się po kuchni, wyglądał niesamowicie w samym fartuszku z napisem 'Pani domu' i w bokserkach. Robił kilka rzeczy na raz, ja praktycznie nigdy nie umialam znaleźć się w garnkach i patelniach. Zawsze coś przypalałam albo rozgotowywałam, oczywiście nie robiłam tego specjalnie. Nie miałam zdolności kucharskich, w porównaniu do Harolda, który czuł się jak w swoim żywiole. Przerzucał coś, mieszał, a reszta świata w tym czasie się nie liczyła.
Po chwili miałam już przed sobą talerz z nad, którego unosił się piękny zapach naleśników. Hazza usiadł obok mnie i nakrył swoją dłonią moją. Spojrzałam prosto w jego nieziemsko zielone oczy i głośno wypuściłam powietrze z płuc.
-Nie dostałem buziaka na dzień dobry-poskarżył się, a ja delikatnie nachyliłam się, żeby go pocałować. Był to nasz codzienny rytuał, zawsze kiedy podnosiłam powieki był już przy mnie i moment później nasze wargi łączyły się w jedno. Kochałam ten moment jak swoim oddechem muskał moje rzęsy i delikatnie odgarniał włosy z mojego czoła.
-Zadowolony?-zapytalam ze śmiechem.-Zawsze postawisz na swoim...
-Dlatego chce ci zaproponować wyjazd-powiedział stanowczym głosem uśmiechając się łobuzersko.
-Gdzie?-wbiłam widelec w miękkie ciasto naleśnika.
-Jeszcze nie wiem-odparł wzruszając ramionami.-Myslalem nad Splitem...
-Chorwacja teraz będzie oblegana przez ludzi ze środkowej Europy-powiedziałam biorąc kęs.-Co powiesz na Florencję?
-Tylko nie Włochy-pokręcił głowa, a ja unioslam jedną brew.-Na Prowansji mam znajomych, z chęcią wynajmą nam wille...
-Nie jestem pewna... Mam złe wspomnienia co do Francji i Włoch, ale jeżeli nic innego nie wymyślimy to jedziemy do Prowansji.
-A może do...jak ten kraj się nazywał...do Polski?
-Daj spokój, co jest ciekawego w krajach słowian?-wiedziałam ile z tych krajów jest directionerek, ale ten wyjazd chciałam spędzić tylko z nim, a nie z trzydziestoma tysiącami dziewczyn wrzeszczacych na jego widok.
-To co powiesz na Grecję?-zaproponował, a ja rozważyłam tą możliwość.
-Santorini?-zapytalam z błyszczącymi oczyma.-Zgadzasz się?
-Jeżeli tobie tam będzie się podobać to mi także-odpowiedział z szerokim uśmiechem.-Zarezerwuję hotel i jacht żeby przepłynąć się po zatoce... Czyli tydzień tu i tydzień tam?
Skinęłam głową i odłożyłam widelec, aby rzucić się mu w ramiona. Zaskoczony tylko się uśmiechnął i zanurzył twarz w moich włosach.
-Pachniesz najsłodszymi truskawkami...-mruknął wciąż wdychajac mój zapach.-Kocham Cię.
-Ja Ciebie bardziej-przytuliłam sie do jego torsu.-Nie rozumiem jak mogłam tak uciekać przed tobą od 14 lutego... wtedy powinnam się ci rzucić w ramiona, ale ja czasami jestem uparta. Uważałam wtedy, że jesteś wyrachowany i za wszelką cenę chcesz mnie zdobyć, jak trofeum czy coś w tym stylu...
-Najważniejsze, że jesteśmy teraz razem-pocałował mnie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Powinienem wtedy ci zaśpiewać More Than This-zachichotałam, a on dotknął opuszkami mojego policzka.-No co? Może by szybciej podziałało.
Przerwało nam pukanie, podniosłam się i chciałam już iść do drzwi kiedy Styles nakazał mi gestem ręki zostać na miejscu, a sam pobiegł otworzyć. Chwilę pózniej usłyszałam cztery dobrze znane mi głosy,j eden z irlandzkim akcentem, drugi z południowym, a dwa pozostałe z brytyjskim. Wstałam i ruszyłam im na powitanie
-Widzę, że i o wygląd nie dbacie-rzucił na przywitanie Lou.-Harry w swoim fartuszku, a ty w swojej klasycznej piżamie, dobrze, że zawsze jestem gotowy, aby pomóc w potrzebie.
-Daj spokój, jesteśmy w domu-usprawiedliwił się loczek wywracając oczami.
-To nie znaczy, że macie wyglądać jak menele, co powiedziałaby Lou?-ich stylistka zapewne nie pochwaliłaby naszego wyglądu, ale czy ja się komuś oprócz im pokazywałam? No nie.-Lizzy, idziesz się ubrać, zaraz zabieramy was.
-Gdzie znowu?-miałam już dość ich zabawy w porywacza, ostatnim razem jak mnie zabrali na Trafalgar Square obsiadły mnie gołębie i na dodatek obsrały. A oni się wtedy ze mnie tylko śmiali, zamiast pomoc. Nawet mój chłopak się ze mnie nabijał, a ja musiałam sobie poradzić z hordą gołębi. Na szczęście ich potem tez obsiadły i tym razem ja patrzyłam jak odganiają się od ptaków.
-No bez takiej miny, bo Harry się przerazi-stwierdził Tommo i wepchnął mnie do sypialni.-Ubierz się to pogadamy.
-Nie ubiorę się, póki nie powiecie gdzie jedziemy-odpowiedziałam, a właściwie odburknęłam.
-Lecimy-poprawił mnie.-Na Ibizę, żebyście się zabawili, bo cały czas jesteście w tym mieszkaniu i nigdzie nie wychodzicie tylko...
-Lou, zamknij się! Jeszcze ani razu mnie nie dotknął w ten sposób-sprzeciwiłam się wsuwając na siebie pudrową spódnicę >>link do otufit'u <<.-I tak się składa, że za dwa dni lecimy do Grecji! Bez was!
-No już nie denerwuj się tak, przecież wiesz, że nie robię tego specjalnie-powiedział przez drzwi.-A my i tak was znajdziemy i zespsujemy wam podróż przed ślubną.
-A kto mówi o ślubie?-zapytałam zdziwiona.
-To wiadome, że on ci się tam oświadczy, znam go.
-Wmawiaj sobie-szarpnęłam klamkę, a on wpadł do środka, bo opierał się całym ciałem o drzwi.-Udowodnię ci, że nie dlatego tam lecimy.
-Zobaczymy-powiedział jedynie.-Spakuj jakieś ciuchy do torby i jedziemy.
-Harry!!!-wydarlam się tak, żeby mógł mnie usłyszeć.-Jedzemy z nimi?!
-Lepiej oddać się dobrowolnie inaczej nas zwiążaą i zabiorą tak na lotnisko!!!-usłyszałam zza ściany.-A na Ibizie może być całkiem fajnie-to już powiedział opierając się o framuge.-Kochanie, będziemy razem, więc nie masz o co się martwić.
-Nie uspokoiłeś mnie-odparłam wrzucajac koszulki do torby.-Mam złe przeczucia...
-Nie rób nam przykrości!-jęknął Nialler, który zajął się już zawartościa naszej lodówki.-Ja już wziąłem dla was zapasy.
-Naprawdę?-zapytalam z niedowierzaniem.
-Nie, ale muszę jakoś was przekonać-odparł kończąc drugiego naleśnika.-Hazza, czemu nas opuściłeś? Nikt nie gotuje jak ty...
-Teraz jestem prywatynym kucharzem Liz-powiedział biorąc na ramię moj bagaż.-A tobie gotowałem przez dwa lata, więc już się mną obżarłeś.
-No weź, ranisz-złapał się za serce i udawał, że ktoś go postrzelił. -Eliza, a ty jeszcze stoisz pomiedzy nami.
-To Narry istnieje?!-zdziwiłam się, a Styles objął mnie ramieniem.-Myślałam, że tylko Larry jest prawdziwy. Mój świat stanął w gruzach, czyli mogę być zazdrosna nie tylko o Lou, ale o pozostałą czwórkę też?
-Kocham tylko Ciebie i Boo Bear'a!-sprzeciwił się.-Nic nie poradzę, że reszta mnie kocha.
-Grabisz sobie-powiedział obrażony Horan.-Ja cię zawsze kochałem, a teraz? Najpierw Liam zostawił mnie dla Zayn'a, a teraz ty?
Loczek wywrócił oczami, a ja się zaśmiałam. Irlandczyk wydał wargi i powiedział-Co tak rechoczesz, ty jesteś przyczyną konfliktu!
-Niall, teraz ty sobie grabisz-chciał mnie ochronić przed całym światem, nawet jeżeli tylko żartował.-Nie obrażaj jej, bo przez ciebie wasz plan uprowadzenia nas nie wypali.
-Co wy się tak kłócicie?-teraz przyczłapała cała trojka.-Nie chcemy fochów na wyjeździe-powiedział Liam spoglądając na Narry'ego i mnie. Ja wzruszylam ramionami i wyminęłam ich.
-Dobra, jedziemy?-przepchałam się przez dwóch mięśniaków.-Bo zaraz mi przejdzie teraz zmieniam zdanie co trzy i pół minuty.
-Dokladnie trzy i dwadzieścia osiem sekund-poprawił Louis patrząc na swój zegarek.-No idziemy ludzie!

   Cała piątka imprezowała, a ja nie miałam im niczego za złe, nawet Hazzie, który zalał się w trzy dupy. Jedynie ja nic nie wypiłam, oprócz dwóch szklanek pepsi, oni zamawiali chyba ósmą kolejkę kolorowych drinków.
-No, Beth nie bądź świętoszką i wypij chociaż jednego-Malik podał mi pod sam nos lazurowy likier, który w połowie wylał się na mój dekolt. Pokręciłam przecząco głową i się wzdrygnęłam na myśl picia alkoholu podczas ciąży.
-Ja  pójdę się przejść...-uprzedziłam ich, ale oni nawet nie zwrócili na mnie uwagi  Kątem oka dostrzegłam, że wysoka szatynka z pięknym uśmiechem siada Hazzie na kolana. Nie mogłam dłużej na to patrzeć, więc przepchnęłam się przez tłumy na parkiecie i skierowalam się w stronę wyjścia. Będąc na zewnątrz wreszcie mogłam wziąć głęboki oddech, bez dymu papierosowego i odoru spoconych ludzi. Będąc już zupełnie sama wybuchłam cichym szlochem, łzy powoli spływały mi po policzkach. Wiedziałam, że nie robił tego specjalnie, ale rano jeszcze wyznawał mi miłość, a teraz szeptał słodkie słówka innej dziewczynie. Jak mogłam pomyśleć, że taka osoba jak Hazza się dla mnie zmieni? Poczułam czyjaś dłoń na moim ramieniu, jej ciepło sprawiało, że powoli się rozluźniałam.
-Ellie, wszystko w porządku?-usłyszałam głos głęboki i dobrze mi znany.
-Liam, nic nie jest w porządku!-krzyknęłam przez łzy.-Widziałeś to co działo się w klubie?!
-Ciii...-szepnął biorąc mnie w objęcia, znad jego ramienia ujrzałam Styles'a ze smutną miną, ale się tym nie przejęłam.


Od autorki: Wybaczcie, że rozdział z lekkim czasowym poślizgiem, ale aktualnie jestem zawalona nauką. Siedziałam przy książkach 4 godziny, fajnie prawda? (czujecie ten sarkazm). Jeszcze zostanie mi kilka rzeczy do zrobienia, ale to na wieczór. 
Koniec zanudzania, więc podziękuję za 17 tysięcy wyświetleń stron, które są nieproporcjonalne w porównaniu do liczy komentarzy i wyrazonych opinii, ale to nie zmienia faktu, że was uwielbiam <3 

6 komentarzy:

Momo pisze...

świetny kochanie <3

Anonimowy pisze...

O matko mega mega mega<33 ej blagam niech oni sie nie kloca oni sie maja pieknie pogodzic please ;)) jejciu ja tylko jej slub z Hazza€; czekam na nn:) pisz dalej bo jest super;))
Hiehie jestem pierwsza@.@

Flu pisze...

Świetny rozdział <33
Niezły obrót akcji o,o
Czekam na następny <333

I u Łukasza pojawił się rozdział ..
http://moje-zycie-jak-z-koszmaru.blogspot.com/

polkakil pisze...

Super ♥

Anonimowy pisze...

Twój największy FAN, hahahah !! :33
Pamiętasz? :*
+ fajny, fajny rozdział ; )

Ania pisze...

Aaa dziewczyno to jest po prostu zaaaajeeeebisteee co tu kryć !!! Mozesz mi wysylac info o nowym rozdziale na mejla ? Bylabym wdzieczna.
Ann.mirabelle@gmail.com pozdrawiam, xx