6 października 2012

|42|

Payne odprowadził mnie do pokoju, byłam mu niezmiernie wdzięczna za to, że się mną zajął, bo Styler nie zamierzał nic zrobić tylko wrócił do środka i pewnie zaczął się zabawiać z tą dziewczyną. Wzdrygnęłam się na samą myśl, co mogą tam robić, jak może ją dotykać... Ułożyłam się na materacu i przykryłam się dokładnie kołdrą, do moich uszu doszedł zgrzyt przekręcanego zamka, jedyne co mi pozostało to udawać głęboki sen. Położył się obok mnie i dotknął mojej tali, z chęcią zrzuciłabym jego ciepłą dłoń z siebie, ale przecież udawałam, że śpię.
-Liz, śpisz?-zapytał, a ja nic nie odpowiedziałam tylko starałam się zachować spokój.-Nawet jeżeli, to chciałbym ci coś powiedzieć, wiem co widziałaś. Nie chciałem cię z żaden sposób ranić, ale ja nieświadomie to robię. Kocham cię, ale moich dawnych przyzwyczajeń się nie pozbędę z dnia na dzień, ale kiedy już ci się oświadczę, nigdy już nie dotknę innej, ani nie spojrzę. Znowu zachowałem się jak kompletny skurwiel, ale obiecuję się poprawić. Będę wychowywał maleństwo, jeżeli byłaby to córeczka, nazwałbym ją Darcy, jeżeli byś się zgodziła, bo to właściwie twoje dziecko, a w żadnym procencie moje, ale to nie znaczy, że nie będę go kochał tak samo gdybym był jego ojcem. Może nie jestem ciebie wart, ale chcę z tobą spędzić resztę życia, pewnie będziemy się kłócić, bo żaden związek nie jest idealny, ale będę się starał, żeby jednak taki był.
Kiedy to mówił w oczach stanęły mi łzy i tylko silna wola sprawiała, że nie rzuciłam się mu się w ramiona. Chciałam mu powiedzieć, że wybaczam mu i też go kocham. Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie zasługuje na takiego chłopaka jak Hazza. Może miał wady, ale potrafił przeprosić, jeszcze jak dowiedziałam się, że przypuszczenia Lou się potwierdziły chciałam skakać ze szczęścia. Nie mogłam zasnąć, tak jak Harold, który patrzył na mnie.
-Ty nie spałaś przez cały czas!-w jego oczach widziałam przerażenie, które potem ustąpiło spojrzeniu pełnym miłości.-Ty przebiegła jesteś...
-A kto mówił, że nie?-wskoczyłam na niego i zatopilam się w jego karminowych wargach.-Naprawdę chcesz mi się oświadczyć?
-Teraz to nie będzie niespodzianka, ale tak. Będę musiał wmyślić jakieś romantycznej okoliczności, bo ty odkryłaś tamte...
-Daj spokój...
-Nie 'daj spokoj' tylko tak, ma być romantycznie, żeby potem opowiadać coś wnukom-powiedział krzywo na mnie patrząc.-No co? Trzeba już wcześniej planować przyszłość...
-Harry, ale ja mam tylko 19 lat, a ty 18,ty myślisz już jak będzie wyglądało twoje życie po pięćdziesiątce?
-Tak, ale jeżeli będziesz ze mną, będę wiedział, że będzie idealnie-stwierdził bez namysłu, uśmiechnęłam się tylko, a on mnie pocałował. Składał tysiące pocałunkow na całej twarzy, szyi i obojczykach. Czułam od niego delikatny odor alkoholu, ale to nie przeszkadzało mi czuć czystej miłości pałającej od niego.


Hazza wszyszstko zaplanował, taksówka podwiozła nas tak daleko jak się dało, a potem wsiedliśmy na niewysokie osły, które wytrwale szły pod górę mając mnie na grzebiecie, mijaliśmy prawie identyczne domy pomalowane na biało z niebieskimi okiennicami, drzwiami i dachami. Ludzie byli niesamowicie mili i pogodni, w porównaniu do moich rodaków, zawsze smętnych i zdystansowanych. 
   Po godzinie dojechaliśmy na sama górę, właściciel osłów pomógł nam zdjąć z ich grzbietów nasze bagaże, loczek nie pozwolił mi się nawet ich dotknąć, bo uparcie twierdził, że zmęczyłam się podczas drogi na górę. Ale powiedźcie mi jakim cudem, skoro siedziałam na grzbiecie biednego zwierzaka? Przyglądałam się mu jak on ściągał moje dwie walizki z biednego osiołka. Z domu, przed którym stanęliśmy wyszła sympatyczna kobieta o dość krzykliwym głosie.
-Witam was-powiedziała łamanym angielskim z jej narodowym językiem.-O to klucz-podała  mi go i odeszła. Styles się tylko uśmiechnął i wręczył banknot mężczyźnie. Weszliśmy do środka, a on wziął mnie na ręce, a ja radosnie pisnęłam.
-Idziemy popływać?-zasugerowałam, a on obrócił się wokół własnej osi, sprawiając, że dół mojej sukienki zawirował  Odrzuciłam głowę do tylu i beztrosko się zaśmiałam. Kiedy mnie trzymał czułam się jakbym miała znowu pięć lat, a on jest moim ojcem, który podrzucał mnie do góry, a ja udawałam jaskółkę lub samolot, wszystko zależało od mojego humoru. Kątem oka dostrzegłam swoje odbicie w lustrze, wyobraźnia platala mi figle, bo widziałam małą dziewczynkę z rozwianymi blond włosami,Harry zniknął, a pojawił się mężczyzna z szerokim uśmiechem, który do złudzenia przypominał mojego tatę, chociaż nie miał na sobie charakterystycznej koszuli w kratę.
-To jak?-ze snu na jawie wyrwał mnie ukochany baryton, który zawsze bedzie sprawiał, że moje serce rucha płuco, niezależnie kiedy, czy o swicie w łóżku szepczac mi 'It's Time to Wake Up', czy wrzeszcząc, że papier w kiblu się skończył. -Nie wiem czy wiesz, ale mamy tu prywatny basen, więc nie musimy iść na sam dół, aby pomoczyć nogi-rzucił się biegiem przez dom, a ja prawie piszczałam, bo bałam się, że zaraz mnie upuści, ale zamiast tego wskoczył ze mną do wody. Byłam cała mokra od czubka głowy, poprzez letnia sukienkę z koronki po rzymianki z miekkiej skóry, ale nie miałam mu tego za złe, bo wyglądał rozkosznie z mokrymi lokami opadajacymi mu cały czas na szmaragdowe oczy. Pauline stwierdziłaby, że wyglada jak nasz Świętej pamięci Jimmy podczas kąpieli, ale dla mnie był jak grecki bóg, co prawda nie miał takich mięśni jak Liam, ale kto by się tym przejmował, był idealny-przynajmniej dla mnie i kilku milionów dziewczyn.
Wskoczył mi na ramiona, nie spodziewałam się tego, więc od razu poszłam na dno krztusząc się chlorowaną wodą, odepchnęłam się od dna i rozejrzałam się, ale nigdzie nie mogłam go dostrzec. Dopiero pół minuty później usłyszałam jego wrzask świadczący o tym, że rozpędza się i biegnie, aby wskoczyć. Chwilę później woda prawie wypłynęła z basenu. Podpłynęłam do brzegu i jakoś wygramoliłam się na ląd. Nie zdążyłam odejść na krok, bo Hazza uczepił się mojej nogi.
-Nie idź-zamrugał swoimi długimi rzęsami, a pode mną ugięły się kolana.-Boję się sam pływać...
-Nie jesteś przecież Zaynem-spojrzałam na niego z troską, a w jego oczach dostrzegłam co kombinuje.-Haroldzie Edwardzie Styles, jeżeli zaraz zdejmiesz swoje bokserki...-nie dokończyłam, bo dostałam nimi w twarz, zignorowałam to wyzwanie i usiadłam na leżaku udając, że to na mnie nie zrobiło wrażenia. Przez moment myślał nad tym co zrobić dalej, bo oczekiwał ode mnie tego, że zrzucę sukienkę i wskocze do wody, a nie tak wymownej odmowy. Wyszedł z basenu i podszedł do mnie, nie przejęłam się widokiem jego Pana Banana, ale on nie zamierzał jedynie stać.-Staram się podziwiać piękne widoki...-próbowałam nie patrzeć na to co ma pomiędzy nogami, ale stanął mając nogi po dwoh stronach leżaka kilkanaście centymetrów od mojej twarzy.
-A on nie jest piękny-spojrzał w dół, a ja tylko ironicznie uniosłam wargi.-No zobacz jak skacze, on tak fajowsko podskakuje ze mną-zademonstrował, a ja w końcu wybuchłam radosnym śmiechem, on korzystając z okazji usiadł na mnie okrakiem i musnął swoim oddechem moją szyję i dekolt. Zadrżałam z podniecenia, a on tylko łobuzersko się uśmiechnął i zsunal najpierw jedno ramiączko, potem drugie; nie spieszyl się. Mój oddech przyspieszył, kiedy zdjął ze mnie przewiewną sukienkę i wrzucił ją do wody. Zepchnęłam go z siebie i pobieglam po nią rzucając się do wody.
-Tylko nie ta-krzyczałam starając się, żeby nie wkręciła się w filtr, Styles zrobił facepalm'a i wybuchł śmiechem. Spojrzałam na niego krzywo. To była moja jedyna koronkowa sukienka, która należała do jego siostry, która z chęcią by mnie zabiła gdyby się dowiedziała, że wkrecila się w filtr. Mając ją w ręku poszłam ją powiesić na balkonie, skąd mieliśmy niesamowity widok na całą zatokę w dole. Drzwi się uchyliły i do pokoju wszedł mój nudysta, uśmiechnęłam się. Owiał oddechem mój kark, a ja odwróciłam się, żeby zatopić się w jego wargach. Podsadził mnie na barierkę, a ja przyciągnęłam go do siebie. Jego pała trochę mnie kuła w brzuch, ale nie zawsze panował nad Panem Bananem. Dłonie dobrowolnie zsunęły się z pleców na jego pośladki, on w tym czasie jedną ręką rozpiął mój stanik, który upadł na czyjś dach. Z dołu usłyszeliśmy jakieś gwizdy, spojrzałam przez ramię i dostrzegłam grupę chłopaków w wieku od osiemnastu do dwudzietu pięciu.
-Zerżnij ją!-krzyknął jeden z nich, Hazza się lekko speszył, więc zabrał mnie z balkonu i położył na ciepłych od południowego słońca kafelkach i kopniakiem zamknął drewniane drzwi.
-Na czym skończyliśmy?-zapytał posyłając mi zniewalajacy uśmiech.

Od autorki:
No to tak moje skarby macie 42, co oznacza, że wielkimi krokami zbliża się koniec tej historii, mam nadzieję, że stali czytelnicy, których oczywiście wielbię i im dedykuję ten rozdział, zostaną do końca :3
No to tyle ode mnie, nie zanudzam was. 
xxx

7 komentarzy:

Flu pisze...

Ja nie chce końca no ;c
~Łukasz
A Kaiss popiera no !!!

Ania pisze...

Aaa pan banan :D padlam. Super jak zawsze !!

hipsta pisze...

oczywiście, że zostanę do końca. Pamiętasz jak cię dręczyłam na twitterze? Pft, dawaj kolejny XD @Dev_Stylinson

Maya pisze...

Świetny rozdział! <3 Pisz szybko nowy :D Uwielbiam to opowiadanie :D
Pozdrawiam <3
P.S. zapraszam do siebie :)

Anonimowy pisze...

Ja napewno zostane do konca xd bd sprawdzac codIennie i czekac na nn ej no ale to pytanie "a on nie jest piekny" poprostu mnie zmiazdzylo xdd czekam na next tylko blagam niech oni sie juz nie kloca bo sa tak zajebista para ze kurwa no nie moge xd
@literowe_uomo

Anonimowy pisze...

Pan banan zawsze spoko :D

Ania pisze...

Ej no ja tu wypatruje kolejnego rozdzialu i lookam a tu tylko 6 komentarzy ! Co tam ma byc ludzie ? Cos w koncu musi nasza kochana autorke zmotywowac !! :3