Minął tydzień, rana na głowie Harry'ego już powoli się goiła, ale wciąż nosił bandaż na swojej głowie. Wyglądał zabawnie z białym paskiem, spod którego wychodziły niesforne loki. Odgarniałam je od czasu do czasu, ale chwilę później on poruszał głową i wszystko wracało do punktu wyjścia.
Na szczęście wypuścili go w dniu kiedy mieliśmy polecieć na Prowansję, więc bez żadnego stresu wsiedliśmy do samolotu i wyruszyliśmy w podróż nad Lazurowe Wybrzeże. Co prawda w tym okresie nie było festiwalu w Cannes, ale i tak wiedziałam, że będzie to dla mnie niesamowite przeżycie. Nigdy wcześniej nie byłam w tej części Francji, właściwie dzięki chłopakom zaczęłam podróżować, wcześniej nie było mnie stać na wyjechanie z Londynu. Wolałam wziąć dodatkowy etat, niż urlop, z którego i tak bym nic nie miała, chyba, że kilkadziesiąt funtów mniej na koncie.
Teraz siedziałam na balkonie w luksusowej willi, a kłącza bluszczu rzucały drobny cień na moje stopy. Słońce idealnie padało na moją twarz muskając ją swoimi jasnymi promieniami, Harry leżał na materacu dryfującym po płaskiej tafli basenu, który był z każdej strony był otoczony roślinnością obrastająca wzgórza Prowansji.
-Ellie, przyniesiesz mi coś do jedzenia?-usłyszałam z dołu.
-W ciągu piętnastu minut chcesz pochłonąć kolejną kanapkę?-zażartowałam nawet nie podnosząc się z metalowego krzesła.- To ja powinnam się opychać ze względu na ciążę, a nie ty.
Usłyszałam cichy jęk,a potem cichy plusk wody co oznaczało, że nie zamierzał się ze mną kłócić tylko samemu przygotować sobie jakieś jedzenie. Zachowywał się od niedawna jak Niall, cały czas głodny... Albo mi się zdaje, ale przytył dobre dwa kilogramy. Mnie mała zjadała, więc zamiast tyć, chudłam, przynajmniej na wadze, bo mój brzuch przypominał już małą okrągłą piłkę. Nie czułam się z tym dobrze, bo część ubrań , które wzięłam do niczego się już nie nadawały, szczególnie rurki z wysoką talią, ich nie sposób było nawet wsunąć powyżej kolan. Byłam opuchnięta, było to widać nawet po stopach, ale niestety nie miałam tutaj ginekologa, a wyjazdu nie będę psuć, bo wyglądam jak balon. Przecież i tak nikt oprócz Harry'ego mnie tutaj nie widzi.
Odłożyłam książkę na stolik i powolnymi krokami zeszłam po drewnianych schodach, które skrzypiały przy każdym ruchu. Kuchnia była urządzona w starym francuskim stylu, zresztą jak cały dom. Ściany w kolorze pudrowego różnu idealnie zgrywały się z białymi elementami dekoracyjnymi i meblami w kolorze seledynu. Na stole przykrytym śnieżnobiałym obrusem była ustawiona zastawa dla sześciu osób, a nie dwóch jak zwykle. Spojrzałam na Styles'a, ale on był zajęty przygotowywaniem późnego drugiego śniadania, którego aromat roznosił się po całym domu, niczym zapach lawendy, która była praktycznie w każdym miejscu.
Nic nie mówiąc przeniosłam się do salonu, który zamiast ścian miał meblościanki, na każdej z półek były książki. Niestety wszystkie w języku francuskim, więc musiałam polegać na swoich, które przywiozłam ze sobą. Sophie, bo tak nazywa się znajoma Hazzy, która wynajęła nam ten dom musiała poświęcić wiele czasu na dobranie dodatków, bo całość sprawiała niesamowite uczucie domowego ciepła.
Z zamyślenia wyrwały mnie znajome głosy.
-Ellie, Liz, Beth, Eliza-darła się całą piątka obsiadając mnie z każdej strony. Nie miałam pojęcia, że cały zespół tutaj przyjedzie, nawet Liam czy Zayn. Przytuliłam każdego z osobna i posłałam im szeroki uśmiech.
-Co wy tu robicie?-zapytałam opierając ręce na drewnianym fotelu na biegunach.- Nie pamiętam, żeby Harry mnie uprzedzał...
-Bo to niespodzianka-wydarł się Irlandczyk.- On wie od pięciu minut... Nie cieszysz się, balonie?
-Nie jestem balonem!-ostro się sprzeciwiłam. -Może jestem trochę spuchnięta, ale balonem nie jestem!
-No, nie bulwersuj się tak, El-powiedział Tommo obejmując mnie jednym ramieniem.- Ale powiedz mi, po co wam umywalka w przedpokoju?
-To już tak było!-krzyknął loczek z kuchni starając się przekrzyczeć gwizd czajnika.- My niczego tutaj się nie dotykaliśmy...
-Nawet łóżka?-Lou uniósł prowokująco jedną brew, a ja posłałam mu kukstańca w bok.-No nie wściekaj się tak, ja tylko żartuję, to wiadome, że robicie to na podłodze... Albo na tej niesamowitej kanapie w paski-odepchnął mnie i rzucił się na nią.-Mogę ją wywieść do naszego kompleksu? Od teraz to jest moja nowa miłość...
-A ja to co?-do salonu wszedł Harold w fartuszku w poziome niebiesko-czerwone paski.
-Ciebie zawsze będę kochać!
-A o mnie to już zapomnieli-odchrząknęłam,a chwilę potem wybuchłam śmiechem. Oni byli sobie przeznaczeni, a ja byłam pomiędzy nimi jak ta kanapa, ale Lou nie był o mnie w przeciwieństwie do Hazzy, który bał się, że straci swojego najlepszego przyjaciela przez pasiastą sofę.
-Nie, o tobie nie da się zapomnieć!-krzyknął Horan, który dopiero co wrócił z wyprawy do lodówki, skąd przyniósł paczkę kabanosów, na które rzuciła się cała czwórka. On został sam z jednym i z podkówką na ustach. Podeszłam do niego i objęłam w pocieszającym geście.- Och, Elizo, masz jeszcze jedną paczkę?
-Tak, ale nie dzielisz się z tymi zwierzakami-powiedziałam znacząco się na nich patrząc, opuściliśmy salon i usiedliśmy oboje na taboretach pomalowanych na biało.- Jak tam życie, mój głodomorze?
-Opowiem ci jak dasz mi te kabanosy!-powiedział przyglądając się lodówce z utęsknieniem. westchnęłam i podniosłam się i zgięta w pół podeszłam do szafki i wyjęłam żarcie dla Niall'a, następnie doczołgałam się z powrotem.- Aż tak ci ciężko?-zapytał zaniepokojony.
-Nie, kurde jest lekka jak piórko-powiedziałam z sarkazmem.- Oczywiście, że mi ciężko!
-Skąd wiesz, że to ona? Jak ją nazwiesz? Obiecałaś mi, że będę ojcem chrzestnym! Pamiętasz?-miał słowotok i nie było możliwości, żeby nad nim zapanował, nawet kabanosy.- Boziu, ona będzie najsłodszą istota na ziemi, nawet słodszą od Lux! Harry na pewno ją pokocha! Jesteście taką dobraną parą! Kiedy ślub?
-Kto z kim bierze ślub?-zapytał Payne, który wszedł teraz do środka pomieszczenia.- Oświadczył ci się?-zapytał z nutką kpiny, ale ja tego nie zauważyłam. Uważnie przyjrzał się mojej lewej dłoni, ale nie znalazł na niej niczego ciekawego.
-Liam, chciałabym na osobności porozmawiać z Niall'em, więc możesz już wyjść...?-zasugerowałam patrząc na niego niezbyt zachwycona tym, że stał obok nas.
-Spoko, ja chciałem tylko wodę-zaczął nerwowo się rozglądać po blatach, z trudem się podniosłam i z drugiej szafki od drzwi wyjęłam butelkę mineralki, a następnie podałam mu ją.- Dzięki, nie będę wam już przeszkadzać-wyszedł, a ja odetchnęłam z ulgą.
-Nie trawicie się wzajemnie? Przecież rozstaliście się w przyjaźni... Coś się zmieniło?
-My się zmieniliśmy-odpowiedziałam, spuszczając wzrok na swoje opuchnięte stopy.- Nie jestem już tą nastolatką, z którą chodził przez dobre dwa tygodnie. Kochałam go, ale już nie jestem tą Ellie, którą znał. Nie widzę powodów, dlaczego mielibyśmy do siebie wrócić.
-A ja widzę-stwierdził przyglądając mi się uważnie.- Oboje jesteście dla siebie stworzeni, ale oczywiście ty tego nie dostrzegasz. Oboje przyciągacie się jak metal i magnes. Jest pomiędzy wami taka magia, nie ma jej pomiędzy tobą, a Harrym, ani przy Liamie i Danielle. Takie jest moje zdanie i w głębi duszy będę wierzył, że kiedyś wrócicie do siebie i będzie to najlepsza chwila w waszym jak i moim życiu. Będę wam kibicował, mimo że ty nie chcesz już na niego patrzeć, chyba, że udajesz.
-Horan, zamknij się- miałam już dość jego kazań. Miał rację, miał cholerną rację, ale ja nie chciałam w to wierzyć. Liam nie był dla mnie, byłam przeznaczona Styles'owi, a nie Paynee'mu. Nie chciałam się z nim zgadzać, ale chyba nie miałam innego wyjścia. W głębi duszy kochałam Payne'a mimo wszystkiego, ale oczywiście nie mogłam się do tego przyznać.
Zamiast przyznać mu rację wybiegłam przez taras do ogrodu, a stamtąd ruszyłam w stronę pustych wzgórz, gdzie gospodynie na sznurkach wywieszały świeżo wyprane prześcieradła i bieliznę. Nie zwracałam uwagi na to, że blondyn krzyczał moje imię i prosił o to, żebym wróciła. Starałam się jak najszybciej zostawić całą piątkę za sobą, co było dużym wyczynem z japonkach ze spuchniętymi nogami i spadającymi spodenkami.
Od autorki: więc znowu rozdział, wręcz wybłagany, ale jest, więc już na mnie nie krzyczcie, dziewczyny.
Moja psychika wciąż nie jest w normalnym stanie, ale informuje was tak bez głębszego sensu, że pojawiła się zapowiedź do shota mojego autorstwa ( link )
No i to chyba wszystko.
Życzę wam jeszcze na koniec strasznego chalołinnnn xdd
1 komentarz:
jaram się jaram jaram *__* koochaamm to i koocham ciebie :3 twoja kochająca @annancur
Prześlij komentarz